Panowie,dyskusja tak naprawdę kręci się w kółko i będzie się nadal kręcić.
Tam gdzie jest rynek tam będą osobnicy złaknieni kasy,sławy,rozgłosu,wpływów (czyli w konsekwencji-kasy) i tam zawsze będą różne przekręty...
Zawsze tak było,jest i będzie...za wszystkim.Ludzie rozsądni na byle co się nie nabiorą,a pospólstwo będzie sikać z radości jeśli pojawi się mistrz z danami...
Fajnie, że jest takie forum, przynajmniej nie ma nudy...
Żeby jednak zamknąć to koło dyskusji (lub wykonać kolejny, wewnętrzny kręg) dorzucę z mojej strony kilka spostrzeżeń:
Stopnie stopniami, wiadomo, różnie to bywa! Czy pokrywają się one z wiedzą ich posiadacza, tego nie można ocenić ot tak, ze zdjęć, filmików czy też ze wspólnych biesiad. Problem tkwi w tym, że każdy "czarny pas" jest w zasadzie inny. Nie można tak dokładnie, na podstawie wymagań i tabelek ocenić tej wiedzy. To trudne zadanie. Czy miara polega na tym , że ktoś potrafi kopnąć zaraz po wykonaniu salta, czy też przed saltem zada trzy szybkie, prawie śmiertelne uderzenia? :twisted:
Popatrzmy na to z innej strony... jest wiele różnych organizacji i wielu instruktorów (za często chyba używane jest słowo "mistrz") i w zasadzie mamy tyle poziomów (biorąc pod uwagę tylko jeden poziom - shodan - ilu jest ich posiadaczy. Pomyślcie nad tym!!
Co do poziomu wiedzy, podam przykład. W latach 1986-87 miałem możliwość ćwiczyć pod okiem przedstawicieli z EJJU (nauczyciele za stopniami od 4 do 7 dan) i z wieloma ich uczniami wtedy (zagranicznymi)
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników] oraz
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników].
Od nauczycieli tych otrzymałem nawet stopień 2 dan,
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników], który wtedy spowodował wielki zamęt w Polskiej organizacji JJ. W ubiegłym roku po ponad dwudziestu latach miałem możliwość ponownego trenowania z częścią tych osób na seminarium w Wiedniu
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]. Było bardzo miło... osoby mi znane (i nie znane) prawie uginały się pod ciężarem DANÓW, ale co mnie zdziwiło (i nie tylko mnie) ich techniki (czyli wiedza) pozostały na poziomie lat 80.

I pomyślałem sobie wtedy, że lata 86-88 były zdecydowanie lepsze. Być może powodem jest to, że wtedy człowiek bardzo mało wiedział.
I takich przykładów wiele można by przytoczyć, ale czy warto? Każdy w zasadzie wie co robi...
Teraz temat kasy... bardzo mocny temat
W tym samym prawie okresie (1989-90) pisałem o pewnych wydarzeniach (można tu poczytać)
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników], które także wywołały sporo zamieszania. I jak widać, podobne wydarzenia zdarzają się do dziś, Tylko inna jest ich skala i pomysłowość.
Co zaś do tematu instruktorów i "mistrzów", jest to bolączka całego środowiska sztuk walki.
Dla przypomnienia, że już w pod koniec lat 80. występowały takie "bolączki", zapraszam do poczytania mojego starego artykułu
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników].
To już historia, ale czasami warto sobie przypomnieć, że świat sztuk walk nie zawsze jest piękny i kolorowy.
Kończąc ten temat, słów kilka na temat certyfikatów na stopnie mistrzowskie. Większość piszących tu ma rację, że na wielu dokumentach roi się aż od pieczątek (po co?), nie wspomnę już o kolorystyce i napisach tam zawartych. Ale jak ktoś lubi kolorowe, to niech ma. Przecież każdy wie, że im więcej kolorów i ciężaru gatunkowego tuszu do pieczęci, to lepsza jakość certyfikatu. Czy przekłada sie to na wiedzę, nie wiem... to już sami musicie ocenić..
pozdrawiam prawie że wiosennie