I to co piszesz właśnie Randallu to jest błąd. Jako uke musisz starać się tak zaatakować jakbyś nie wiedział jak technika będzie robiona. Zresztą czasem jest tak że naprawdę nie wiesz. Wystarczy że prowadzący da ćwiczącym kilka wariantów technik do wyboru. Jako atakujący nie będziesz wiedział, który wariant w danej chwili Tori zastosuje.Zaraz, przecież wiedza o tym co będzie = wiedza o tym jak będzie przebiegał atak.
Atak owszem, ale to nie oznacza że on od początku do końca jest taki sam.Stąd łatwo wywnioskować że atak musi być ściśle skodyfikowany i wykonany jak najbliżej owej "idealnej wersji".
Jeśli ktoś w sposób bardzo widoczny schodzi linii ataku, a atakujący nie naniesie na ten atak poprawki, nie świadczy to zbyt dobrze o atakującego inteligencji
Wiec jak sam piszesz to nie jest błąd, a jedynie duże utrudnienie. Kto Ci zabroni stosować te wszystkie rzeczy. Jak się dogadasz z kumplem na treningu przecież możesz tak ćwiczyć. Jak pierwszy raz w życiu ćwiczyłem ze Szczepanem, jakieś 9 lat temu stosował wszystkie ww. przez Ciebie zagrywki by mi pokazać że te moje Kobayashi wcale nie jest takie wspaniałe Oczywiście że nic mi wtedy nie wychodziło. Po prostu jak dla mnie jest to zbyt duże utrudnienie.Błędem ataku w aikido jest zatem markowanie, oszukiwanie i wszelkie inne sposoby rozpowszechnione w MA a mające na celu utrudnić życie broniącemu.
Aikido nawiązujące do ataku wywodzącego się z zasady ikken hissatsu (jedno uderzenie - jeden trup) nie za bardzo do takiej kombinowanej pracy się nadaje. Drastycznie spada dystans, oraz czas reakcji. Mi co prawda jako osoby która liznęła to i owo, oczywiście nie podoba się tłumaczenie że wraz ze skróceniem dystansu, mogę na przykład, kopnąć kogoś w jajka lub jak profesjonalnie się mówi zadać atemi 8) Bo jak to się wpisuje w idee aikido? Więc skoro tak to jest tłumaczone jasnym dla mnie jest, że ten brak wypadałoby uzupełnić jakimś stylem uderzanym. Co w swoim wypadku uczyniłem i nie narzekam