Mam na imię Tina(Lamina), 29 lat, od 10 lat mieszkam w Polsce, we Wrocławiu.
Lamina to moje imię(apelido) w capoeirze - dostaje je każdy kto trenuje regularnie przez około 6 miesięcy, po czym przystępuje do batizado - imprezy nadawania cordao - stopni rozwoju w capoeira. Taka impreza odbywa się co pół roku-rok i dopiero po wzięciu w niej udziału i dostaniu pierwszego cordao(sznura) oraz apelido(imienia) adept zostaje oficjalnie uznany za capoeiristę, czyli zaczyna istnieć jako pełnowartościowy członek w Społeczeństwie Capoeiristas.
Apelido nadawane jest na podstawie długiej obserwacji zachowań trenującego i zwykle podkreśla jakąś jego stałą cechę charakteru, indywidualność, styl bycia czy gry w Roda. Dlatego nie nadaje się apelido pochopnie, "na odczep się". Oczywiście są tacy trenerzy, którzy stwierdzą już po pierwszych paru zajęciach że poznali się na człowieku i wymyślą jakaś ksywkę. Ale bardzo często okazuje się ona powierzchowną oceną człowieka, z którą on się nie zgadza, a nawet go obraża, zawodzi, przez co czuje się gorszy, niezrozumiany. Dlatego nierzadko takie nietrafione apelido capoeirista chce zmienić jak najszybciej - naprzykład na najbliższym batizado czy batismo. Część capoeiristas poprzestają na odpowiadającym im już apelido, zato część potrafi tak zmieniać ksywki regularnie. Wtedy na pytanie "Jakie masz apelido?" często się zdarza usłyszeć 2-3 i więcej odpowiedzi, przy których sam sens nadawania apelido się zatraca.
Z tego powodu apelido dla jednych jest czymś wyjątkowym, poważnym, mającym głebokie znaczenie, a dla kogoś - kolejną, nic nie znaczącą, ksywką dla zabawy.
Siebie odnoszę do tej pierwszej grupy i moje pierwsze i jedyne apelido traktuję z szacunkiem, ma dla mnie dużą wartość. Imiona w capoeira nadawane są w języku portugalskim, ponieważ jest to język urzędowy w Brazylii, skąd pochodzi capoeira.
Moje imię Lamina oznacza - płaska klinga - z jednej strony gładka, łągodna, spkojna, ale ostrą krawędzią może też pociąć, obronić siebie czy bliskich. Ciekawe, że pomogło mi ono lepiej poznać siebie i przekonac się jak bardzo jest trafne, o czym sama nawet nie podejrzewałam:) Nierzadko jest też źródłem inspiracji i siły wewnętrznej, zwłaszcza w sytuacjach trudnych, gdy po chwili dołowania się mówię sobie "Jesteś silna, dasz sobie rady, dziewczyno, nienadarmo nazwali cię klingą -Laminą!" Hehe, nawet pomaga;)))
Capoeirę trenuję od ponad 6 lat - jak się mówi wśród capoeiristas "jak się raz capo-bakcyla złapie, zostaje się zainfekowanym na całe życie" )) A więc z przyjemnością stwierdzam ze jestem skażona i zarażam innych! ;P ) Na treningach poznałam wielu ciekawych ludzi, także mojego Mano, Grzegorza, który trenuje od ponad 10 lat i nauczył mnie wkładać w capoeirę całą duszę i serce. Razem występujemy na pokazach, razem ćwiczymy, razem też prowadzimy naszą grupę Gatas Brancas.
Publiczność na pokazach często jest zachwycona, zwłaszcza osoby - tak jak ja - puszyste. Ludzie biją brawo, usmiechają, okazują uznanie dla starań. Ale zdarzają się i tacy, którzy próbują mnie dołować, umniejszać te starania, wyśmiewać sposób wykonywania ruchów capoeira, mój poziom.
No cóż, nie jestem Mestre(mistrzynią), nie pochodzę z Brazylii, nie jestem i nie chcę być(!) idealna. Moje akrobacje trzymają się blisko zasad grawitacji, a kondycja ciągle się rozwija. Jestem gruba, ważę 140 kilo, i to ciało które mam ma swoje reguły funkcjonowania, swoje kresy wytrzymałości, swoje ograniczenia fizycznych możliwości. Nie przeskocze tego i nie zależy mi na tym. Wcześniej myślałam że choć pragnę założyć grupę capoeiry, to zrobię to dopiero jak schudnę - że żyć pełną piersią zacznę dopiero jak schudnę...
Ale moja praca w Agencji Modelek XXL "Maxilook", moi bliscy i odzew jaki dostałam po sierpniowym reportażu w TVN "Uwaga!" uświadomili mi że nie ma na co czekać, bo życie tak naprawde dzieje się tu i teraz, póki jestem gruba, wręcz pod moim nosem. I dotyczy nie tylko moich wyobrażeń o dumnym spacerze w minispódniczce w rozmiarze 36 po Rynku, gdy to przystojni faceci zachwyceni mą figurą padają mi do stóp, a chudym wrednym laskom z zazdrości zielenieją wąsy...
Tylko dotyczy mojego ciała i duszy, starzenia się, upiększania, pogawędek z przyjaciółką przy filiżance gorącej czekolady czy słodkich randek z własnym osobistym przywatnym Mężczyzną...
I przecież wiadomo że moje dołki z powodu nadwagi nie znikną naraz, jak sobie uświadomie, że nie warto na nie poświęcać czasu, ale się wyraźnie zmniejszą i skrócą, i dadzą mi wreszcie swobodnie oddychać, lubić to swoje wielkie sprawne wysportowane ciało. A jak, trenując capoeirę z innymi puszystymi i świetnie się przy tym bawiąc, przy okazji schudnę - no trudno, taki los! )))
Dlatego, wspierana przez wiele fajnych mądrych osób, postanowiłam otworzyć własną grupę już teraz, kiedy nadal jestem puszysta, by pokazać innym puszystym co by tu można z tym swoim cielskiem powyprawiać, jak polepszyć sobie samopoczucie, jak miło i zabawnie spędzić czas z pożytkiem dla zdrowia i samooceny, a jednocześnie znaleźć przyjemne akceptujące Cię całkowicie towarzystwo i poczuć fale pozytywnej energii przenikającej przez całe Twoje ciało i unoszącej Cię pod sufit!
By móc prowadzić swoją grupę jak najlepiej, zainwestowałam w rozwój i podstawy dokumentalne do prowadzenia zajęć ruchowych:
- ukończyłam Kurs Trenerski na Akademii Wychowania Fizycznego we Wrocławiu
- ukończyłam Koledż Pielęgniarstwa i Rehabilitacji
- uczyłam się w Wyższej Szkole Edukacja W Sporcie(WS EWS)
- studiuję w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej(SWPS)
- a obecnie przygotowuje się do nauki na drugim już Kursie Ratownictwa i Pierwszej Pomocy(pierwszy ukończyłam podczas nauki w Koledżu)
- razem z Grzegorzem prowadziłam treningi dla dzieci i młodzieży w Caritasie we Wrocławiu
- pracowałam jako Organizator czasu wolnego w SP
- od 17 lat pracuję w Medycynie
A więc całe moje doświadczenie życiowe związane jest z medycną(umiem zapewnić bezpieczeństwo na zajęciach ruchowych) oraz pedagogiką(umiejętność nauczania). No a poza tym wychowałam 4 młodsze siostry i 3 starszych braci ))
Do grupy zapraszam oczywiście nie tylko Kobiety, ale też i Mężczyzn. Jak już pisałam wyżej treningi prowadzi także mój Partner - Grzegorz. W Gatas Brancas Panowie zostana tak samo całkowicie zaakceptowani, jak i Panie. Jeżeli ktoś nie jest do końca zdecydowany, czy chce trenować u nas - zapraszam w gości:) Zawsze można posiedzieć na ławce, poobserwować, przyzwyczaić siebie do myśli że jest się bardzo mile widzianym na sali i przekonać jak dużo radochy się odczuwa przez te półtorej rodziny "capoeirowania";)
Sama uwielbiam capoeirę. Daje mi dużo frajdy, odstresowuje, sprawia że dobrze i wygodnie się czuje w swoim ciele. Lubię muzykę capo, gram na wszystkich capo-instrumentach, śpiewam capo-piosenki, tworzę loga na koszulki, szyję capo-stroje, z przyjemnością biorę udział w capo-imprezach. Staram się rozwijać, dowiadywac się ciągle czegos nowego, poznawać nowych capo-adeptów.
Oczywiście, jak prawie każdy capoeirista, marzę by pojechać do Brazylii i złożyć hołd Mestre Bimbie - wielkiemu człowiekowi, do którego mam potężny szacunek. To właśnie On stworzył z ulicznej bijatyki zorganizowaną sztukę walki i rozprowadził po całym świecie. Dzięki Jego mozolnej pracy, uporowi i mądrym zasadom mamy możliwość uprawiac ten sport nawet tak daleko od Brazylii, w Europie, w Polsce.
Chciałabym też odwiedzić Jego Academia de Capoeira Regional, wziąć udział w treningu i Roda, poznac Jego bezpośrednich uczniów. Jest to drogie marzenie, ale nie niemożliwe do spełnienia - i do tego też dążę.
Nie boję się marzyć "drogo" i "daleko", ani na dużą skalę jak z grupą Gatas Brancas, bo jestem przekonana, że wszystko można osiągnąć. Wkońcu przecież nauczyłam się robić moją "puszystą" gwiazdę! Dlatego i Wam życzę z całego serca by Wasze marzenia też się spełniały jak najczęściej! :*
"I to by było na tyle" o mnie...
a tu trochę linków:
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
czekam na Wasze opinie, od swojej się powstrzymam, choć generalnie spoko akcja