Skocz do zawartości


Zdjęcie

jak NIE nalezy bronic sie przed nozem


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
84 odpowiedzi w tym temacie

budo_warhead
  • Użytkownik
  • PipPipPipPip
  • 4469 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna
  • Lokalizacja:Warszawa
  • Zainteresowania:Różne

Napisano Ponad rok temu

Re: jak NIE nalezy bronic sie przed nozem
NIe zaczynajmy znowu o Sistiemie :D
  • 0

budo_pawu
  • Użytkownik
  • 7 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna

Napisano Ponad rok temu

Re: jak NIE nalezy bronic sie przed nozem

Tylko, że tacy ludzie są skłonni do pokazywania wszystkim broni, a nie do jej użycia. Tego typu napastnicy raczej uprzedzą atak prezentacją noża. Inną kategorią są ludzie, którzy noszą noże z desperacji. Tacy ludzie, żyją od dłuższego czasu pod presją, a użycie noża postrzegają jako jedyne rozwiązanie. Dlatego są zdeterminowani by użyć go jak najbardziej efektywnie, a dowiedzą się jak to robić np. z tego forum. Oni nienawidzą swoich przeciwników i chcą ich zniszczyć.


Wprawdzie tego aspektu teorii kryminalistycznych ani sam nie badałem, ani nawet nie trafiłem na żadne publikacje z badań, ale mam wyrobione swoje zdanie na podstawie tzw. studium przypadku, a więc kilku zdarzeń, za to dość dokładnie przeanalizowanych po kontakcie osobistym.
I tak o ile "artefakt", jako atrybut siły i determinacji, może niekiedy kompensować jakieś deficyty w obszarze samooceny, to jednak równie dobrze może być traktowany par exellence i po prostu instrumentalnie. Jesli ktoś sie popisuje nożem, to pewnie ma deficyty, ale jeśli ktoś spotka w ciemnej ulicy 4 opryszków i wyjmie nóż, dla zniechęcenia ew. napastnika, to gdzie tu jest miejsce na nieracjonalność?
Co do desperatów to raczej nie działają oni z nienawiści, bo takich ataków z nienawiści w Polsce można naliczyć kilka w skali roku. Niestety obrona przed takim szaleńcem jest niemal niemożliwa, bo atak jest niespodziewany, atakowane są osoby przypadkowe (najczęściej najpierw tzw. "wyzwalacz", czyli ktoś z rodziny, potem już "każdy na trasie"). Choć oczywiście jesli szaleniec ma krew na rękach i widać go z daleka, można po prostu uciec, ale jesli natkniemy się na niego wychodząc zza rogu ściany...
To jednak nie jest sytuacja typowa, typowy jest atak neurotyczno-narcystyczny, noszenie noża wynika z patologicznie zawyżonego poziomu lęku i nóż może być użyty w sytuacji lękowej. Czyli widząc desperata raczej nie należy go straszyć, eksponować swoją przewagę fizyczną, ale wyciszać, okazując przewagę psychiczną i przejmując kontrolę nad emocjami swoimi oraz otoczenia. Odbieranie noża tak czy siak musi nastapić "z nienacka", może być poprzedzone perswazją słowną, ale nie nieudanymi próbami fizycznymi. Wszelkie użycie siły musi być jednorazowe, bo po pierwszym nieudanym razie tracimy nie tylko czynnik zaskoczenia, ale generalnie wzmagamy opór i zdradzamy swój styl działania.

Najbardziej słuszna jest uwaga dot. dystansu - otóż w całym internecie (do literatury na razie nie sięgałem) dominuje teza, że najskuteczniejsza, w zasadzie nie od odparcia, jest technika "więzienna", polegająca na niezaplanowanych, za to intensywnych uderzeniach zadawanych z zaskoczenia, po błyskawicznym przejściu do półdystansu a potem zwarcia. W boksie zwarcie to wybawienie, ale wobec nożownika to samobójstwo, poniważ nie widać noża a dostępne sa wszystkie części ciała. Technika ta nazywa się "więzienna" i zawsze kończy się sukcesem napastnika. Ale w badaniach tkwi krytyczny błąd metodologiczny, na miarę pomyłki Freuda ;-) Freud prowadził klinikę i badał ludzi zaburzonych, dokonując nieuzasadnionej ekstrapolacji wniosków na resztę społeczeństwa i tak samo wnioski dot. techniki "więziennej" nie muszą obowiązywać na ulicy (choć w mieszkaniu już jak najbardziej tak). Przekonuje mnie stwierdzenie, że walka nożem ma najwięcej wspólnego z boksem (zwłaszcza w warstwie defensywnej), choć oczywiście pamiętać trzeba o karate (jako boksie japońskim), gdyż ataki "pustą ręką" wprost można przełożyć na atak nożem. I tu dochodzimy do konkluzji związanej z pracą dystansem - otóż atak "więzienny" najprościej odeprzeć prostymi kopnięciami na tułów, zakończonymi podcięciem na nogi i "rozdeptaniem". Zamysł takiej obrony opiera się na prostym spostrzeżeniu, że nogi bardzo rzadko są traktowane jako obszar ataku, a zdecydowana większość napastników myśli i reaguje katgoriami bokserskimi, a nie kick-bokserskimi.
A w szermierce atak na głowę i tułów to zachowania "sportowe", bo w walce bez sztucznych zasad o niebo lepszy jest atak na nogi i przedramiona.
Na zakońzczenie eszcze raz wrócę do najogólniejszych zasad samoobrony - jakimi są 1. unikanie roztargnienia (czyli utraty koncentracji zasadniczej na rzecz elementów pobocznych, najczęściej aranżowanych przez napastnika np. proszącego o ogień lub ogólnie zagadującego) 2. trzymanie dystansu przestrzennego i psychicznego.
Jeśli podpity koleś poprosi nas o ogień a my zachowamy się tak, jakbyśmy sie go troche brzydzili (odsuwamy się, nie dajemy się za nic łapać, ani obejmować, zapaliczniczkę podajemy, a nie rozpalamy) a trochę jakbyśmy go mieli zaraz spacyfikować (oceniamy, w co by go tu było najłatwiej trafić), to może wyjdziemy na niezłego "czuba", ale gwarantuje, że będzie to typ "czub z respektem", a nie "zwykły świr", więc w sumie się kalkuluje.

Po zapoznaniu się z tezami walki nożowniczej, wpadłem niemal w zachwyt, bo w zasadzie nigdzie indziej nie mówi się o jednej z podstawowych zasad ars militari, czyli o prostocie. Niestety filmy z gatunku "płaszcza i szpady" (również w wersji " kontusza i szabli" oraz "kimona i katany") wykreowały iluzję pojedynkową, polegającą na długich sekwencjach sztychów, parad itp. gdy tymczasem dobry samuraj cios zadawał już z chwilą wyjmowania miecza. Dlatego w Japonii mają ruch lewostronny - mijając gościa z jego prawej strony byłoby się bez szans. Taki nawyk to podstawa - być poza zasięgiem rąk w postawie umożliwiającej wykonanie uniku, bądź to odejścia, bądź zejścia z linii.
Czyli stojąc z gościem frontalnie (a więc także równolegle) face to face (czyli nosem w nos), okazujemy skrajną odwagę, co jest super rozwiązaniem na konferencji przed walką sportową, bo w realu można dostać "z grzywki", a co gorsza "kosę".

I tyle.
  • 0

budo_mort
  • Użytkownik
  • PipPipPipPip
  • 1215 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna
  • Lokalizacja:Warszawa

Napisano Ponad rok temu

Re: jak NIE nalezy bronic sie przed nozem
bardzo fajne posty; poziom merytoryczny wręcz niespotykany tu na forum

jeśli chodzi o kopniecia jako kontrę na atak nozownika proponuję rozważyć kopnięcia niskie podeszwą ( obutej stopy) w kolana, piszczele

od kilku lat jest to jedyne kopnięcie, które brałbym pod uwage w realnej walce do utrzymania dystansu.

jest praktycznie niemolziwe do zablokowania bez zatrzymania, praktycznie wyklucza kontuzję, jest najszybsze bo najkrótsze, umozliwia komfortowe uderzenie z pełna mocą-chroni nas podeszwa, która wzmacnia uderzenie.

mechanika zadawania kopnięcia chroni tułów bo odchylamy się do tyłu,

po testach na drzewach jestem przekonany, że przy czystym trafieniu spokojnie złamałbym kolano/piszczel przeciwnika- a ja jestem dość mikry



aha i z doświadczeń sprzed kilku lat jakie przeprowadzałem z mazakami znosnie sprawdzały się - przy ataku więziennym własnie proste bloki przedramieniem- a la karate


zgadzam się z tym, ze najwazniejszy jest dystans a konkretnie jego ciągła zmiana i niefrontalne ustawienie-- a wychodzenie na głupka jest świetne bo dezorientuje napastnika


z wasnych doświadczęń- jesli gośc jest mikry a pomimo to agresywny i wyzywający nalezy zawsze podejrzewac obecnośc noża- 2 razy takie podejscie uratowało mi tyłek bo nóż się pokazał
  • 0

budo_pawu
  • Użytkownik
  • 7 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna

Napisano Ponad rok temu

Re: jak NIE nalezy bronic sie przed nozem
Dokładnie o to chodzi. Przy czym nie należy sie upierać przy trafieniu idealnie po prostej, tylko intuicyjnie skręcać biodro i stopę, w zależności od odległości i kąta trafienia. Tak jak w marszu - wykrok "z biodra" jest dłuższy i bardziej energetyczny. Celować trzeba nie w obiekt, ale tak z 5 cm dalej, bo koordynacja oko-ręka, oko-noga bywa zawodna, a istotą kopnięcia nie jest odbicie stopy od nogi przeciwnika (to jest bolesne dla niego, ale nie musi być obezwładniające), tylko takie oparcie nogi na przeciwniku, które przenosi nań ciężar naszego ciała. Czyli nie trenujemu na napompowanej piłce, ale własnie na drzewach, tak by sie od tych drzew odbijać. Staw kolanowy ma się ugiąć, ale nie na zasadzie "przeprostu", czyli odwrotnie do naturalnego ruchu stawu (bo na to staw jest przygotowany), ale choćby minimalnie w bok. Wtedy "głupieją" łękotki a bez stabilizacji bocznej ciężko jest nawet chodzić. Zasada jest taka, że chodzi o zdezorganizowanie koordynacji przeciwnika, a nie o zadanie mu bólu, bo człowiek potężnie wychłostany może dostać potężnej motywacji, a jego możliwości wcale nie maleją. A ktoś zdezorganizowany, nawet jak go mało boli, traci notywację i mamy go z głowy. Na tym polega "plaskacz" czyli "liść" o ile nie jest "damski", a więc taki który piecze i upokarza, ale w zasadzie niczego nie dezorganizuje. Poodobnie jest też z dźwigniami. Dźwignia nie musi boleć, ma dezorganizować. Po źle założonej dźwigni przeciwnik ma załzawione z bólu oczy i złamany staw, a i tak cie zabije, a może jeszcze bardziej cie zabije niż bez tej dźwigni. Dlatego w judo wymyślono trzymania. Z psychologicznego punktu widzenia, jak masz do wyszkolenia psa mordercę to go nie kop, ani niczego mu nie wyłamuj, tylko go unieruchom i spokojnie do niego przemawiaj. Podobno w psiej psychice następuje regres do fazy szczeniaka i jesteś samcem alfa. W przypadku noża dźwignia ma wymusić na stawach zwolnienie uchwytu lub całkowite unieruchomienie a nie działać na psychikę, bo złamanie psychiki w trakcie walki jest najtrudniejsze, ten efekt nastapi dopiero wtedy, gdy przeciwnik poczuje się naprawdę pokonany, tj bezbronny.
  • 0

budo_mags
  • Użytkownik
  • PipPipPipPip
  • 2359 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna
  • Lokalizacja:Mayaxatl

Napisano Ponad rok temu

Re: jak NIE nalezy bronic sie przed nozem
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
polecam uważną lekturę.
zwłaszcza cytat:
" Sposobem na sprawdzenie umiejętności żołnierzy
w warunkach zbliżonych do bojowych była walka
treningowa z tzw. przeciwnikiem bijącym się po prostu.
Wedle regulaminu, wprowadzano ją, przed tzw. walką
dowolną, na lekcji 18.
Przeciwników bijących się po prostu dzielono na dwa
rodzaje: ostrożnych, łatwych do pokonania z powodu
bierności i niskich umiejętności oraz odważnych, pewnych
siebie, atakujących bez żadnego zastanowienia i nie
zważających na poniesione rany. Byli to przeciwnicy
niebezpieczni
dla każdego, który nigdy z podobnym
przeciwnikiem się nie spotkał i wielokrotne są
przykłady, że z powodu braku doświadczenia,
utraty przytomności umysłu, etc, etc. najlepiej
wyuczeni żołnierze, skłóci zostali, przez bijących się
śmiało, zapalczywie i po prostu
.

kursywa to chyba fragment oryginalnego traktatu, pogrubienie moje.

tekst - rewelka dla mnie. XIX wiek a metotyka szkolenia jakby żywcem wyjęta z dzisiejszych czasów.
aż żal, że tyle z polskiej szkoły walki bronią białą zostało utracone.
  • 0


Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych

Ikona FaceBook

10 następnych tematów

Plany treningowe i dietetyczne
 

Forum: 2002 : 2003 : 2004 : 2005 : 2006 : 2007 : 2008 : 2009 : 2010 : 2011 : 2012 : 2013 : 2014 : 2015 : 2016 : 2017 : 2018 : 2019 : 2020 : 2021 : 2022 : 2023 : 2024