To ja opowiem dykteryjkę na temat stawiania sie shihanom:) Będzie pare zdań gwoli opisania kilmatu:) Ćwiczył lat temu ileś tam w naszym klubie niejaki Adaś. Przemiły człowiek, studiował na AWF-ie. Postura i budowa kulturysty, ujmujący uśmiech, umysł prosty (nie prostacki!), nie szukający zwady, ale jak jak mus - to mus. Zasady miał proste - jak kogoś trzebe było bronić - to bronił, jak go kto zaczepiał - to mu dawał w ryło. A że "warunki" mial i bitki sie nie bał, wiec zdarzalo mu sie sklepać kogoś w tramwaju bo napastował staruszke, albo złamac reke gościowi, co mu próbował okraśc samochód...ot, proste historie:) Adaś na AWF-ie trenowal boks, a dodatkowo u nas w klubie - aikido. Był zafascynowany aikido, bynajmniej nie dla czaru, ideologii i piękna technik ale raczej dlatego, że jak sam to ujmował " coś w tym aikido jest". Nie lubił natomiast kitu, więc ćwiczenie z Adasiem było prawdziwą drogą krzyżową. Dopóty stawiał opór, dopoki w swoim mniemaniu nie poczuł, że ruch na niego działa i że ma sens. Nie technika - ruch. A że nie byl przy tym złośliwy a raczej pomocny, więc nie było tak żle. Miał Adaś swoje autorytety, ale miał też założenie, że "taki mistrz" jak mawiał na shihanów:)) to on tyle ćwiczy, i tyle wie, że powinien Adasia z łatwością "przekonać" do techniki. Ale bynajmniej nie chodziło mu o to, że zatakuje na środku shihana znienacka, a ten ma zrobić czary mary aikidockie i go powalić. Adaś brany na środek stawiał delikatny aczkolwiek stanowczy opór. Testował jednym słowem. Jeżeli shihan orientował sie, co jest grane, zmieniał sposób i robił technike tak, ze Adasiowi poszło w piety - było git. Ale jesli tylko dawał mu wskazówki, jak to sie ma Adaś układać i oczekiwał "porozumienia technicznego na poziomie metafizycznym" to Adaś oczywiscie odpuszczał, układał sie...ale widac był po minie, że ten mistrz to u niego "nie jest mistrzem"
) A ze działo sie to w czasach, kiedy każdy przyjeżdzający japończyk był wielbiony i w pięty całowany za sam fakt, że jest - powiem szczerze, że nieraz mielismy dusze na ramieniu, żeby Adaś nie narobil obciachu:)) Aczkolwiek, nikt nigdy nei miał mu za złe jego zachowania. Bo też Adaś nikogo nigdy nie obraził. Miał chłop wyczucie, wbrew pozorom:)
Najzabawniejszym powiedzeniem Adasia było, jak kiedyś poszedl na staż (w Warszawie) z bardzo japońskim senseiem X, a po treningu zszedł zdegustowany z maty i powiedział: "wiecie co? ja to bym tego mistrza tak wziął, związał i posadził w kącie. A tych jego uke, co by go bronili, to bym wziął i związał w pęczek i posadził w kącie razem z nim." Po czym uśmiechnąl sie radośnie i poszedł do szatni. I to powiedzonko u nas w klubie pokutuje:))..czasem...do dziś
))
Niestety, Adaś skończył studia, pojechał do rodzinnego miasta i tyle go widzieli. Ale opowiastki o jego aiki-testach ciągle nas bawią.
Yoshi