Ćwiczyć, ćwiczyć, ćwiczyć - to za mało.
Napisano Ponad rok temu
Proponuję na chwilę zostawić ten temat i przyjrzeć się naszemu 'uke' z innej strony. Jakie są motywy jego akcji? Czy wytłumaczyć jego agresję? Jestem świadomy, że bez pewności siebie o skutecznym, fizycznym rozładowaniu konfliktu, żaden dialog nie przyniesie rezultatów, to jednak - choć znakomita większość aikidoków tej pewności na ulicy nie posiada, próbować trzeba, kiedy o ucieczce nie ma mowy. Poznajmy zatem źrodła agresji. Niech dobrym przykładem będzie [link widoczny dla zalogowanych Użytkowników].
Wędrując po sieci z pewnością znajdziemy przykłady zachowań, które rozładowały sytuacje konfliktowe, które mogły by się zakończyć tragicznie. Zachęcam do współpracy. To jest także trening aikido. :wink:
Napisano Ponad rok temu
K_P
Napisano Ponad rok temu
to bicie na alarm, że "na ulicach mordowani są przypadkowi ludzie", jest trochę śmieszne, gdy utrzymane w tonie takim, że to niby jakaś specjalność ostatnich czasów.
facet biadoli nad subkulturami, a na ulicach średniowiecznych miast dochodziło do tak krwawych walk rodowych, przy których dzisiejsza chuliganka czy gangsterka młodzieżowa to naprawdę pikuś.
straszliwe gry komputerowe? kilkaset lat temu w Paryżu rozrywką gawiedzi było prażenie kotów żywcem.
pewne wątpliwości budzi też udowadnianie, że agresywne gry komputerowe prowokują do przemocy, na podstawie związku między sięganiem po takie gry a aktami agresji.
zakłada się tu automatycznie, że to gra musiała spowodować, zaszczepić u kogoś skłonność do przemocy.
a przecież może być tak, że ktoś sięga po takie gry właśnie dlatego, że upodobanie do przemocy leży gdzieś głębiej w jego naturze. wyżywanie się w tych grach jest wobec tego tylko jednym z objawów, a nie przyczyną skłonności do agresji.
podobnie jest z innymi domniemanymi zależnościami, np. oglądaniem pornografii a popełnianiem przestępstw seksualnych, albo paleniem marihuany a skłonnością do chorób psychicznych. o ile wiem w żadnym z tych wypadków nie udowodniono ponad wątpliwość, że związek jest przyczynowy. jedni mają wyniki takie, drudzy inne.
ja na swój zdrowy chłopski rozum nie przypuszczam, żeby ktokolwiek miał mnie napaść na ulicy dlatego, że obejrzał brutalny film albo zagrywał się godzinami w jakiś Mortal Kombat
Napisano Ponad rok temu
W sredniowieczu po ulicach wieczorami po miastach grupy wyrostkow polowaly na ludzi, specjalnoscia bylo gwalcenie... Dlatego w zasadzie kobiety nie chodzily same bez meskiej uzbrojonej ochrony... Mozna by mnozyc przyklady...
K_P
Napisano Ponad rok temu
znikomy odzew, a na dobitkę zamiast podjąć sedno sprawy, czepiają się czyjegoś tekstu, który był tylko podkładką.
myślę że to dlatego, że temat który Gościu otworzyłeś, jest po prostu zbyt głęboki i szeroki. nawet nie wiadomo od czego zacząć.
tysiąc kwestii. motywacje agresora? czy różnym ludziom "przypadają" tacy sami agresorowie? (wg mnie nie)
niech będzie że werbalne rozbrajanie napastnika. tu na dobry początek sama się naprasza ta ckliwa opowieść o aikidoce i pijaku kto ciekaw, niech zagugluje "łagodna odpowiedź" (w cudzysłowie).
zręczne rozbrojenie (z autopsji)
- ej ziomuś masz drobne?
- nie ale mam dla was papierosy
Napisano Ponad rok temu
Hej, nic z tych rzeczy. Każda wymiana myśli jest na miejscu. Ja myśle, że dla wielu z nas były by pouczające przyklady, jak ktoś poradził sobie w trudnej sytuacji. Liczę na historie prawdziwe i nawet nieprawdziwe, ale z morałem. Im wiecej mamy na ten temat informacji, tym lepiej. Agresja jest nam, ludziom, dana w genach, by przetrwać. Im więcej o niej wiemy, tym lepiej. To pozwala nie tylko przytomnie spojrzeć w oczy agresora, ale także kontrolować samego siebie. Kiedyś ktoś napisał o takim dziadku w pociągu, który zneutralizował jakiegoś napaleńca mądrym słowem. Fajnie by było, by ktoś przypomniał tę historyjkę, bo ja nie pamiętam. Zdaje się, że w już nieistniejącym periodyku Aikido Today, jakiś psycholog miał swoją rubryczkę na temat konfliktów w samym dojo i jak sobie z tym radzić. To jest właśnie temat na takie spostrzeżenia i rady.ja podejrzewam, że Gość może być lekko wkurzony takim potraktowaniem mądrego w gruncie rzeczy tematu
Napisano Ponad rok temu
no więc pewnie mówimy o tym samym, to się nazywało "łagodna odpowiedź" i wklejam to tylko na życzenie, wrażliwcom radząc się przed lekturą zaopatrzyć w chusteczkiKiedyś ktoś napisał o takim dziadku w pociągu, który zneutralizował jakiegoś napaleńca mądrym słowem. Fajnie by było, by ktoś przypomniał tę historyjkę, bo ja nie pamiętam.
z [link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
Rozważania o Aikido - Łagodna odpowiedź
Napisał Piotr Piątkowski
czwartek, 15 kwietnia 2004
Najpierw źródło: "Aikido" - 'miesięcznik Aikikai Zielona Gora'
- październik nr 1/90 Opowiadanie jest na stronie 7.
Terry Dobson, narrator i bohater niniejszego wydarzenia, jest posiadaczem czarnego pasa (4 DAN) w Aikido, jest też współautorem książki "Giving In to Get Your Way" oraz autorem "Safe and Sound: How Not to Be a Victim". Od kilkunastu lat zajmuje się problematyką rozwiązywania konfliktów.
....."Wydarzenie, które stało się punktem zwrotnym mojego życia nadeszło pewnego wiosennego popołudnia, gdy jechałem pociągiem przez przedmieścia Tokio. Wagon był względnie pusty. Gapiłem się na bezbarwne domy i pokryte kurzem żywopłoty. Na jednym z przystanków, gdy otworzyły się drzwi, cisze popołudnia przerwał nagle ryk człowieka wydzierającego się na całe gardło, miotającego ostre, sprośne, niemalże niezrozumiałe obelgi. Dokładnie w tej samej chwili, w której drzwi zamknęły się, nadal wrzeszcząc, wtoczył się do do naszego wagonu. Był wielki, pijany i brudny, miał na sobie robocze ubranie. Tors jego koszuli był sztywny od zaschniętych wymiocin, oczy płonęły demoniczną, neonową czerwienią. Na głowie miał kołtun. Wyjąc zamierzył się na pierwszą osobę, ktorą dostrzegł. Była to kobieta z dzieckiem na ręku. Uderzenie ześliznęło się po jej ramieniu, tak że zatoczyła się na kolana pary starszych ludzi. To, że dziecku nic się nie stało, było prawdziwym cudem.
Starsi ludzie zerwali się i zaczęli uciekać w drugi koniec wagonu. Byli przerażeni. Robotnik wymierzył kopniaka w plecy uciekającej starszej pani. Chybił. Stara kobieta umknęła bezpiecznie, co tak rozwścieczyło pijaka, że schwycił metalową poręcz umieszczoną pośrodku wagonu i próbowaą ją wyrwać z podłogi. Rozcięta dłoń zaczęła krwawić. Pasażerowie zamarli pełni lęku. Wstałem.
Byłem młody i w dobrej kondycji. Miałem metr dziewięćdziesiąt pięć wzrostu i sto dziesięć kilo wagi. Byłem wdrożony w codzienny, ośmiogodzinny trening Aikido, ktore ćwiczyłem od trzech lat. Lubiłem rzucać i zmagać się. Uważałem, że jestem twardy. Był tylko jeden kłopot - moja sprawność nie została sprawdzona w prawdziwym starciu. Jako studiującym Aikido nie pozwalano nam walczyć.
Rano, każdego ranka mój nauczyciel, twórca i założyciel Aikido, pouczał nas, ze sztuka ta poświęcona jest sprawie pokoju. "Aikido" - powtarzał nieustannie - "jest sztuką pojednania. Niezależnie, od tego kim jest ten, kto chce walczyć, zerwał przymierze ze wszechświatem. Jeżeli próbujesz dominować nad innymi, już jesteś pobity. Uczymy się jak rozwiązywać konflikty a nie jak je wszczynać".
Słuchałem tych słów i starałem się bardzo. Ze wszystkich sił starałem się unikać walki. Doszedłem do tego, że kilka razy zszedłem z drogi chimpira, pankom kręcącym się wokół maszyn do gier ustawionych na dworcach. Z pewnością mieliby ochotę wypróbować w walce moje zdolności. Upajałem się swoją powściągliwością. Czułem się zarazem twardy i święty. Jednakże w głębi serca paliłem się do tego, aby zostać bohaterem. Chciałem mieć szansę, absolutnie usprawiedliwioną okazję, aby uratować niewinnych niszcząc innych.
"Oto ona!" - powiedziałem do siebie podnosząc się z miejsca.- "To zwierzę, ten żłób. On jest brudny, gwałtowny i zły. Pasażerowie są w niebezpieczeństwie. Jeśli zaraz czegoś nie zrobię, ktoś tu niechybnie zostanie zraniony. Muszę mu spuścić porządne lanie".
Widząc, że wstaję, pijak skupił na mnie całe swoje szaleństwo. "Aha!" - zaryczał - "Zagraniczniak. Przyda ci się lekcja japońskich manier." Lekko trzymając się uchwytu zawieszonego pod sufitem popatrzyłem na niego powoli. Wysłałem ku niemu cały wstręt i pogardę. Zamierzałem go usadzić, ale aby tego dokonać, musiał zacząć pierwszy. Ściągnąłem usta i przesłałem mu bezczelnego, pełnego szyderstwa całusa. "Dobra!"- wrzasnął - "Dam ci nauczkę." Zebrał się w sobie aby się na mnie rzucić. Wiedziałem, że zaraz oberwie i nawet nie będzie wiedział, na co się nadział.
Mgnienie oka nim ruszył, ktoś krzyknął: "Hej!". Ogłuszająco. Pamiętam, że uderzyła mnie niezwykła pogoda, radość tego okrzyku. "Hej!" Odwróciłem się w lewo, pijak w prawo. Wlepiliśmy oczy w małego starego Japończyka. Drobny, japoński dżentelmen ubrany w nieskazitelne kimono i hakama. W ogóle mnie nie zauwazył, uśmiechał się promiennie do robotnika.
"No, choo", staruszek odezwał się gwarą, kiwając na niego. "No, choo, pogadamy". Wielki człowiek potoczył się jak po sznurku. Zatrzymał się tuż przed starym dżentelmenem i zawisł nad nim groźnie. "Gadać z tobo? A po jako cholere?" Stary czlowiek nadal uśmiechał się promiennie. "Co piłeś" zapytał. "Piłem sake" zaryczał w odpowiedzi robotnik, "nie twój zakichany interes".
"Och, to cudownie!", powiedzial stary człowiek z zachwytem. "Wiesz, ja też uwielbiam sake. Ileż to radości wyjść z sake do ogrodu i czerpać przyjemność z tego, że zapada wieczór." Zachwycony, że moze się podzielić szcześliwą wiadomością, patrzył na robotnika błyszczącymi oczami.
Wraz z wysiłkiem, żeby nadążyć za powikłaniami opowieści starego człowieka, twarz pijaka zaczęła się rozluźniać. "Taak", powiedział wolno. "Ja też lubię ogród". Głos mu zawisł.
"Oczywiście", powiedział starszy pan usmiechając się, "i jestem pewny, że masz cudowną żonę".
"Nie", odparł robotnik, "moja żona umarła." Zwiesił głowę. Bardzo cicho wielki człowiek zaczął łkać. "Nie mam żadnej żony, nie mam żadnego domu, nie mam żadnej pracy, nie mam żadnych pieniędzy, nie mam już dokąd iść i tak się siebie wstydzę." Spazm czystej rozpaczy wstrząsał jego ciałem.
Teraz przyszła kolej na mnie... Stojąc tam, przepełniony swoją porządnicką, młodzieńczą niewinnością i niosącą temu światu ratunek demokratyczną słusznością, poczułem się nagle brudniejszy od niego.
Pociąg zatrzymał się na moim przystanku i wysiadłem. Gdy pociąg odjechał usiadłem na peronie. To, czego chciałem dokonać brutalną siłą, zostało spełnione przy pomocy kilku uprzejmych słów. Dane mi było ujrzeć działanie Aikido w prawdziwym starciu. To, że jego istotą jest miłość. Dokładnie tak, jak mówił założyciel. Będę musiał praktykować zupełnie inaczej i upłynie wiele czasu zanim odważę się mówić o rozwiązywaniu konfliktów.
a tak naprawdę metody są trzy (kiedy na ulicy coś się kroi)
1. zastraszyć. szybka i zdecydowana reakcja. "WEŹ TE RĘCE!!!"
moment niepewności napastnika = nasze zwycięstwo. zaskoczenie jest kluczowe
2. odwrócić sytuację. "nie, ale mam dla was papierosy". tu też ważne, może nawet ważniejsze jest zaskoczenie. głupio bić człowieka, który częstuje papierosem. ten moment dysonansu gra na naszą korzyść.
istotne jest, że w obu przypadkach wychodzimy natychmiast (inaczej się nie da) z roli ofiary.
i jeśli to ważne, oba przykłady są prawdziwe. a 3-ci na tyle ogólny, że określanie prawdziwości nie ma sensu: zignorować. ten sposób jest optymalny, kiedy napastnik nie jest zdecydowany a tylko prowokuje. mogliśmy go już nawet minąć: typowe zaczepki, pokrzykiwania, ew. rzut puszką/ogryzkiem itp. jakakolwiek reakcją tworzymy więź z napastnikiem i jak gdyby zgadzamy się na wejście w interakcję, tzn. na to żeby wstał i do nas przyszedł. ignorowanie jest w zasadzie łatwe, może z wyjątkiem sytuacji kiedy ten ogryzek albo butelka trafi nas w dyńkę
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Ale co się dzieje dalej?(...) tak naprawdę metody są trzy (kiedy na ulicy coś się kroi)
1. zastraszyć. szybka i zdecydowana reakcja. "WEŹ TE RĘCE!!!"
moment niepewności napastnika = nasze zwycięstwo. zaskoczenie jest kluczowe
2. odwrócić sytuację. "nie, ale mam dla was papierosy". tu też ważne, może nawet ważniejsze jest zaskoczenie. głupio bić człowieka, który częstuje papierosem. ten moment dysonansu gra na naszą korzyść.
istotne jest, że w obu przypadkach wychodzimy natychmiast (inaczej się nie da) z roli ofiary.
Wykorzystujemy moment zaskoczenia i dysonansu aby oddalić się na bezpieczną odległość, czy przypuszczamy zmasowany atak demolujący oponenta? :-)
Pozdrawiam :-)
Napisano Ponad rok temu
pamiętam jak na osiedlu mnie zaczepiło chyba z 6. znaczy jeden podszedł reszta obsiadła ławkę.
Nie pamietam co chciał - piniądzów chyba...
- Panowie jest was za mało - powiedziałem powoli i smutno.
to było tak absurdalnie głupie, że przepuścili mnie i nic nie powiedzieli.
sam nie wiem skąd mi sie taka durnota w głowie pojawiła...
Napisano Ponad rok temu
A potem powstał Miszcz Marian :wink: :wink:sam nie wiem skąd mi sie taka durnota w głowie pojawiła...
Napisano Ponad rok temu
(...) tak naprawdę metody są trzy (kiedy na ulicy coś się kroi)
1. zastraszyć. szybka i zdecydowana reakcja. "WEŹ TE RĘCE!!!"
moment niepewności napastnika = nasze zwycięstwo. zaskoczenie jest kluczowe
Ad 1 Jeśli chodzi o "odstraszanie" i metody perswazji to powiem szczerze że "...weź te ręce.."
nie jest dobrym rozwiązaniem (A i co istotne to jeśli ktoś ma juz przy nas ręce to bardzo źle! Dystans jest zbyt bliski - można dostać z partyzanta -i wtedy może być różnie)
"Weż te ręce" jest zbyt neutralne i jałowe( po tym i tak stoimy w punkcie wejścia -oprawca nie wie czy może bez rezyka "kroic" a ofiara nie wie co dalej bo sie nie określiła-czy jest ofiarą czy jak cos to bedzie lac po pysku czy nie )
A w perswazji słownej chodzi o to żeby zmienić czyjeś zamiary conajmniej o 180stopni używając tylko słów
- zasiać wątpiwość w sens i sprawić by oprawca poczuł sie potencjalną ofiarą jeśli nie odpuści.
O wiele lepiej i przekonywująco zabrzmi np " wypierdalaj z tymi przeszczepami bo cię przetrące pedale* " i kontynuując ".. Co kurwa 8O potatułowali się ..i w dupach sie poprzewracało..."
No ! ... i spokojnie z groźną miną czekamy na rozwój sytuacji...
....a jak to nie pomoże to wtedy dopiero wyciągamy papierosy ....
....a no i własnie...
2. odwrócić sytuację. "nie, ale mam dla was papierosy". tu też ważne, może nawet ważniejsze jest zaskoczenie. głupio bić człowieka, który częstuje papierosem. ten moment dysonansu gra na naszą korzyść.
Kurwa- znowu staje sie wulgarny ale ręce opadają
I te "życiowe" rady udziela chłop który na codzień dumnie trenuje SW Bjj...Aikido... i Bóg wie co jeszcze. Płakać sie chce :roll: i gadać się odechciewa.
"Czasem, gdy wychodzę na spacer, przypinam do boku szpadę. Ale gdy napada na mnie bandyta, chowam broń i wyciągam laskę. Laska wzbudza litość."
Nie.. Nie.. i tu sie myliszistotne jest, że w obu przypadkach wychodzimy natychmiast (inaczej się nie da) z roli ofiary....
W tym przypadku dało sie odczuć nawet przez internet jaką jesteś ofiarą pisząc takie rzeczy a co dopiero w ciemnej ulicy.. :?
... trzeciej "metody" już nie dałem rady przeczytac po drugiej ...(...) tak naprawdę metody są trzy...
Od siebie dodam tylko jako (nie wiem) morał ? ..
Nie chcesz stać sie ofiarą skrojenia ? Nie bądź ofiarą :wink:
Ja nastepnego który mnie zaczepi w celach skrojenia ... sam skroje i jak Boga kocham pójdzie z goła dupą przez centrum.
Tak jak taki mój kumpel zlał w knajpie taka dwumetrową małpe co się rzucała do wszytkich, po czym jeszcze tak się ułozyło, że jak juz było po wszytkim to małpy dziewczyna sie przysiadła do nas żeby za chłopaka przeprosić no i od słowa do słowa kupel się przesiadł do innej loży przeprosiny przyją no i.. spedził z nią resztke wieczora i w ogóle wyladowali u Niego
Także Małpa miał za swoje na całe życie i nauczke żeby sie nie koksować jak sie nie kontroluje..albo coś..
Bo można stracić...Bo w jedna noc stracił -honor, zęby, koszulke Adidasa, a na koniec jeszcze dziweczyna mu się puściła i to z z przedmiotem jego upodlenia
*( nie mówic "cwelu" - jak sie nie chcecie bić.
Więzienne ciule-
ktorzy, niewiedzieć czemu tez uważają, że należy im sie szacunek niewiadomo za co :wink:
- traktuja to jako najwyzszą zniewagę i nawet jak nie mieli ochoty na przemoc to wystartują bo to taka ich Obrona Częstochowy i potrafia o 200% więcej z siebie wykrzesać ognia niż normalnie by mieli kiedykolwiek. Wiem bo sam sie przekonałem. -Aż sie wruszyłem... Chłop w tą walkę włożył tyle serca 8) )
Napisano Ponad rok temu
Ciekaw jestem, czy na Waszych osiedlach, w akademikach, klubach, są podobne inicjatywy walki z przemocą i czy ktoś z Was, czy znanych Wam aikodoków się do nich czynnie włącza. To może brzmi humorystycznie, ale takie działania są sensowne. Chociażby monitorowanie.
Napisano Ponad rok temu
OWSZEM: każdy przypadek jest inny... nigdy nie masz 100% gwarancji i teoretyzować można do woli
przecież gadasz jak najętyPłakać sie chce :roll: i gadać się odechciewa.
Napisano Ponad rok temu
A ja wiem Z filmu ze Stefanem- Panowie jest was za mało - powiedziałem powoli i smutno.
to było tak absurdalnie głupie, że przepuścili mnie i nic nie powiedzieli.
sam nie wiem skąd mi sie taka durnota w głowie pojawiła...
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
U Stefa leciało to tak:
" Panowie, jest was tylko czterech, a tobie została jedna kula w lufie" .
Poczym następowała rozpierducha
I tak oto przebiłes filmowego bohatera pokonując 6 zamiast 4 i to w duchu prawdziwego aiki fighting without fighitng, a oni odeszli " bogatsi w człowieczeństwo" a nie twój portfel czy komóre
Ł (od dziś fan nie tylko Stefa ala i Pmasza) :wink: :-)
Napisano Ponad rok temu
Nie używamy jej w większości przypadków w życiu codziennym, ponieważ organizacja naszych społeczeństw jest taka nie inna, iż większy zysk będziemy mieli działając wedle jej zasad. Na odwrót, łamiąc te zasady narażamy sie na negatywne konsekwencje, po pierwsze ze strony otoczenia, kontroli społecznej i opinii /wytykanie, napiętnowanie etc/ i w większej skali ze strony organów ścigania. Nie myślcie że jesteście dobrzy i pełni moralnych wartości. One trwają tak długo jak trwają normalne warunki społeczne, gdy te zostaną zerwane, gdy brakuje kontroli /patrz wojny/ ludzie pokazują na co ich stać.
Co do przemocy, jest tylko jedna metoda jej zwalczenia, większą przemocą.
Obojętnie czy to jest przemoc wielu przeciw nielicznym, czyli prawo egzekwowane przez policje, czy potrafimy zniechęcić napastnika do ataku stosując psychologię /agresja psychiczna/, a na pytanie "masz drobne" odpowiedzieć "wypierdalaj", czy też po prostu skasować pacjenta zanim coś zdąży zrobić i liczyć na to że reszta zacznie przepraszać tudzież samemu szybko zmykać z miejsca zdarzenia.
A na koniec - ckliwa historia z autobusu, pomijając że zmyślona. Gość obok was bije kobietę z dzieckiem, kopie starusze w plecy, a wy go chcecie zagadać mając możliwości go poskładać? Wpierdol się należał jak psu buda, w ramach moralnego zadośćuczynienia i sprawiedliwości. I każdy to intuicyjnie chwyta. Ale nie, bo takie rozwiązanie to barbarzyństwo... ściemnienie do tv i tyle.
Napisano Ponad rok temu
Aha i jeszcze jedno: wszelkie ksiazkowe rady :jak się zachować w takich sytuacjach na ulicy powinni wg. mnie dawać ludzie, którzy przynajmniej raz w życiu dostali piąchą w nos ale tak frontalnie- moze wtedy ich rady w książkach, publikacjach nie bylyby takie proste, oczywiste, banalne- a co jeśli jakiś mlody lajkonik w sztukach walki bedzie chcial sprawdzic czy to faktycznie takie proste być supermanem na ulicy?
Napisano Ponad rok temu
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
Napisano Ponad rok temu
najzupełniej się zgadzamWszystkie te historyjki - wez te rece, mam dla was papierosy i historia pmasza sa prawdziwe ale nie moga sluzyc jako szablony. [...] Wydaje mi się osobiście że na ulicy ważniejsza jest intuicja
dostałem, nawet na pogotowiu sam sobie nastawiałem kichawę bo doktór odmówił, że niby póki obrzęk to nie możnaAha i jeszcze jedno: wszelkie ksiazkowe rady :jak się zachować w takich sytuacjach na ulicy powinni wg. mnie dawać ludzie, którzy przynajmniej raz w życiu dostali piąchą w nos ale tak frontalnie
innym razem zdarzyło mi się pogonić kilku typów, i to już po tym jak jeden mnie uderzył. a że jeszcze po chwili wyciągnąłem nóż (zawsze wtedy łaziłem z nożem) to postawiło tzw. "kropkę nad i" i poszli sobie.
żadne szablony czy złote rady nawet najbardziej "obitych" nie są uniwersalne i zawsze jest element ryzyka.
bo nikt jednak nie ma wypisane na czole, czy jest takim sobie niedzielnym łobuzem, czy pojebanym świrem.
kilka miesięcy temu bodaj w Szczecinie, dwóch gości zgadało się w klubie nad piwem, w końcu kiedy o coś tam się poprztykali, jeden wycofał się grzecznie i wyszedł na taksówkę (podręcznikowo, aikido i w ogóle), a ten drugi wyleciał za nim z klubu jak burza i poderżnął mu gardło szklanką.
Użytkownicy przeglądający ten temat: 1
0 użytkowników, 1 gości, 0 anonimowych
10 następnych tematów
-
Fotorelacja z obozu PUA 30.06-07.07.07 (Lido di Spina)
- Ponad rok temu
-
po stazu Lesneven 2007..
- Ponad rok temu
-
sankyo, yonkyo- pytanie
- Ponad rok temu
-
Trening Aikido....
- Ponad rok temu
-
Wakacyjny Staż Aikido i Aikitaiso' 2007
- Ponad rok temu
-
Staz z Chiba sensei w Burlington(Vermont)
- Ponad rok temu
-
Przemyslenia Dorgan'a
- Ponad rok temu
-
czy ćwiczycie tylko aikido......
- Ponad rok temu
-
Pozdrowienia z New York Aikikai
- Ponad rok temu
-
Kamiza...
- Ponad rok temu