Jednak wydaje się, że idea rywalizacji między poszczególnymi sztukami walki o prym w zakresie skuteczności w walce jest równie stara co same sw...
Dla porządku skupmy się jedynie na sw trenowanych głównie bez użycia broni (choć i do tych ćwiczonych z bronią także wiele z aspektów niniejszych rozważań można by odnosić).
Najstarsze ślady sw pochodzą zdaje się ze starożytnego Egiptu. Niestety niewiele wiemy o tych sw.
Sztuki walki uprawiali starożytni Grecy. Z pewnością nie stronili od rywalizacji. Walczyli ze sobą sportowo: bokserzy, zapaśnicy i pankrationiści. Współczesną spuścizną tych sw są boks angielski, sportowe zapasy oraz walki MMA.
Często słyszy się, że "sztuki walki rozwinęły się w ostatnich latach bardziej niż przez stulecia dzięki vale tudo i MMA".
Jakoby doświadczenia z walk MMA pozwoliły dopiero odkryć, co jest w walce skuteczne i co warto pod kontem skuteczności trenować z poszczególnych sw.
Tymczasem zapomina się, że identycznym poligonem doświadczalnym był już starożytny pankration. Starożytni Grecy byli narodem światłym i na pewno potrafili wykorzystywać swe doświadczenia oraz wiedzę (o medycynie, fizyce itp.) w doskonaleniu zawodników i ich metod treningowych.
Kłania się tu oczywiście hipoteza, że pankration za pośrednictwem armii Aleksandra Macedońskiego trafił najpierw do Indii, a stamtąd do całej Azji, potem ewoluując, poprzez Japonię dotarł do Brazylii i dał podwaliny waspółczesnego bjj oraz MMA.
To trochę tak jakby historia sw zatoczyła koło, a same sw wróciły po części do swego pierwowzoru. I dobrze dla nich.
Ktoś mógłby, opierając się na powyższym rozumowaniu powiedzieć, że po latach postępującej degeneracji, której sprawcami byli zanadto uduchowieni Azjaci (filozofia zen i te sprawy), sw wreszcie ponownie się odrodziły.
Dla mnie to bzdura.
Po pierwsze mma jako takie, dalekie jest jeszcze od tzw. walki realnej. (Napięstniki, rundy, zakaz używania wileu technik, itp.) O wiele dalsze niż pankration starożytnych Greków, jeśli wierzyć przekazom.
Po drugie owi Azjaci w wielu przypadkach wcale nie stronili od testowania skuteczności swoich sw w walkach, co wmawiają nam dzisiaj co bardziej uduchowieni tradycjonaliści.
Już w Indiach mistrzowie Kalaripayat (czy też payat) stawali do walki. Głośna była np. historia gdy dwaj gurukale chcieli walczyć ze sobą na smierć i życie. Władze nakazały im walkę 'przyjacielską', zaś oni odmówili.
Sporo jest historii o walkach adeptów rywalizujących ze sobą szkół wu shu, karate, czy ju-jutsu.
Nawet Ueshiba walczył z przedstawicielami innych sw (o licznych walkach jego nauczyciela - Sokaku Takedy już nie wspominając).
Co z tego wynika?
Po pierwsze - rywalizacja polegająca na walce pomiędzy sw zawsze miała miejsce, prowadząc zazwyczaj do rozsławiania sw (względnie ich mistrzów) skuteczniejszych, kosztem tych mniej skutecznych. Jest to (niestety, czy stety) element TRADYCJI sztuk walki.
Po drugie - rywalizacja sportowa w mma jest łagodną formą takiej rywalizacji. I jako taka jest dość odległa od tzw. walki realnej. Zatem nie ma co nadmiernie podkreślać jej roli w ewolucji sw.
Po trzecie - skuetczność sw jest kwestią... okresową.
Jak to rozumieć?
Np. w średniowiecznej Japonii (a japońskie średniowiecze trochę sobie potrwało) za skuteczne uważano pewne odmiany ju-jutsu. Za skuteczne uważano w pewnym momencie także aikido, bo Ueshiba potrafił wygrywać walki. Potem prym w skuteczności wiodło Kodokan Judo, ustepując jedynie parterowemu stylowi o nazwie fusen ryu (przynajmniej do chwili zaadaptowania technik fusen ryu jako integralnej częśći Kossen Judo).
Za skuteczne uważano także okinawskie karate, bo karatecy umieli wygrywać prestiżowe pojedynki z angieskimi bokserami czy judokami, po prostu zaskakując ich nieznaną im wcześniej metodą walki.
W Europie francuskie savate kameralnie konkurowało w pewnym momencie z boksem angileskim, wprowadzając pod wpływem porażki uderzenia pięściami zamiast otwartą dłonią i stając się francuskim boksem.
Niemal wszyscy byli przy tym przekonani, że z zapasami boksu nie da się skonfrontować (zapominając, jak to często bywało, o mądrości starożytnych Greków)
Potem w Eurpie i Ameryce Pn zapanowała moda na judo i uważało się w pewnym okresie, że judoka pokona każdego. (Dziś wiemy, że np. co do konfrontacji z zapaśnikami twierdzenie takie nie jest uprawnione.)
Potem uważano, że najlepsze jest karate, bo się kopie, no i kung fu, bo Bruce Lee je trenował. Kopaniem załatwi się każdego: i judokę, i zapaśnika, i boksera. (Choć oczywiście zawsze znaleźli się tacy, co uważali i do dzis uważają, że zawodowy bokser pokona każdego!) No, a ninja to już w ogóle są niepokonani.

Era mediów transmitujących wszelkiego typu walki sportowe pokazała szerokiej publiczności, że w sportowych formach rywalizacji dominują określone style.
Co się okazało?
Wiele. Np., że zawodowy bokser przegrywa z osobą po tajsku kopiąca lowkicki.
Że tajski bokser operując lowkickami, klinczem i kolanami pokonuje bokserów i kickbokserów zaskoczonych, że można w ogóle tak walczyć.
No i okazało się, na dokładkę, że ju-jitsu w odmianie parterowej (tzw. bjj) pozwala pokonać każdą inną sw, bo zasadniczo nikt nie zna obron przed jego technikami. (Wszak zarówno fusen ryu, jak i Kossen Judo, które dały podwaliny pod bjj odeszły już dawno do lamusa.)
Następnie z kompleksów względem styli uderzanych otrząsnęli się zapaśnicy oraz judocy i pokazali, że żaden uderzacz nie ma z nimi w zasadzie szans. (Bo go prędko zwalą na glebę i tam radośnie zatłuką.)
Zapanowała moda na 'superskuteczne' bjj, zapsy, judo. Generalnie na grappling, byle 'nowoczesny', a nie (broń Boże!) jakiś 'tradycyjny'.
Grappling uznano za najskuteczniejszy.
Ostanio jednak okazuje się, że dobry, agresywny uderzacz, z opanowaną walką tajbokserską, potrzebuje tylko nauczyć się minimum zapsów na tyle, aby nie dać się sprowadzić na ziemię oraz bjj na tyle, żeby nie dać się skończyć, jeśli jednak niefartownie na ziemi się znajdzie, aby wygrywać z najlepszymi chwytaczami świata!
Wraca w związku z tym moda na style uderzane. Np. na boks tajski i angielski.
Wnoski?
Po pierwsze to, czy jakaś sw jest skuteczna w walce zależy (oprócz predyspozycji danego jej adepta) głównie od tego, czy pozwoli ona ZASKOCZYĆ przeciwnika czymś jemu nie znanym.
Po drugie, aby skutecznie walczyć trzeba umieć uderzać i bronić się przed ciosami rąk i nóg. Trzeba umieć walczyć w klinczu, nie dając się obalić lub obalając samemu. Trzeba umieć unikać technik kończących i niekorzystnych pozycji w parterze (najlepiej umiejąc kończyć samemu). Ot i wnioski z "cudownego poligonu doświadczalengo mma".
Sprowadza się to wszystko i tak w sumie do tego, aby nie dać się przeciwnikowi zaskoczyć jakąś nieznaną nam techniką i najlepiej jeszcze zaskoczyć go czymś samemu.
(A jak już nikt nikogo niczym zaskoczyć nie może, to sprawę rozstrzygają motoryka, refleks, kondycja. No i sterydy

Czy o tych rzeczach wiedzieli już starożytni pankrationiści? Głupotą byłoby chyba w to wątpić...
Co będzie dalej? Co za jakiś czas będzie 'najskuteczniejsze' w sw?
Kto to wie...

Może np. dojdzie do powstania usankcjonowanych form rywalizacji całkowicie pozbawionych reguł i zakazów, w których okaże się, że niektóre rozwiązania i sposoby treningu tradycyjnego jednak bardziej sprzyjają skuteczności zawodników, niż np. typowo sportowy trening bokserski czy zapaśniczy, czy nawet typowy trening MMA?

Ciekawe co przyniesie przyszłość i jakie sw oraz metody treningowe za najskuteczniejsze będą uważane np. za jakieś pięćdziesiąt lat...
