Juz od ladnych kilku godzin Marian wyczuwal charakterystyczny zapach listonosza swoim 12 zmyslem.......
ooppss

to nie ten temat
Moim glownym zajeciem podczas treningow zarowno w sobote jak i w niedziele bylo dociekanie, jak wlasciwie przemieszcza sie Osawa sensei junior. Jest on synem slynnego Osawy sensei seniora, 2-go po K.Tohei w czasach kiedy jeszcze Dziadek zyl, jak wszyscy z pewnoscia wiedza. Patrzylem sie na niego i myslalem ze przechlapane byc synem takiego ojca.
Osawa sensei junior znajduje sie pod znaczacym wplywem Yamaguchi sensei, co oznacza stawianie malych krokow, skrajne luzactwo jak i niezwykle waska pozycje. W skrocie wyglada to jak takie 'tupanie' i brak wyraznie zdefinowanej pracy stop. Zamiast tego nawoywal on zebysmy sami znalezli sobie jak najbardziej konfortowa pozycje, ale z pewnoscia nie szeroka (co robimy zwykle na codzien). W dodatku pokazywal na raz kilka wariantow danej techniki, zarowno w formie omote jak i ura. Skutkiem tego, poczatkujacy byli kompletnie zagubieni, a ja zdazalem zapamietywac 4-5 rodzajow na jakies 2 minuty. Bo przy nastepnym pokazywaniu kolejnej techniki bylo nastepnych 10 wariantow.....
Ogolnie uwazam metodologie Yamaguchi sensei za bezuzyteczna(kto z nim cwiczyl to mnie rozumie), wydaje sie, ze Osawa sensei junior jest na najlepszej drodze zeby robic przez cala reszte zycia podobny groch z kapusta....
Pewnie ze waska pozycja 'uwalnia' nogi, jednak tylko do momentu kiedy atakujacy zaczyna atakowac powaznie i ma przewage sily i masy. Osawa sensei junior nie mial takich problemow, jako ze za uke bral latawcow, a jak przypadkiem trafil na normalnego, to juz go wiecej nie bral.
Przeciez nikt na swiecie nie potrafi naprawde rzucic atakujacego maja stopy zlaczone. W tej pozycje wytwozenie jakiejkolwiek mocy w technice jest fizjologicznie niemozliwe. Juz nie mowie o utrzymaniu rownowagi przy i po rzucie.
W kazdym razie uciechy mialem co nie miara robiac jego magiczne aikido, czulem sie po raz kolejny w zyciu jak Dziadek himself. 8)
Do momentu, kiedy jakis poczatkujacy sie mocno usztywnil, zeby zatrzymac moje yonkyo. Coz za mily powrot do rzeczywistosci :twisted:

Znow trzeba bylo sie meczyc z calej sily, zeby wyszlo cos yokyo-podobnego....
W ogole dzwigni na stawy z kihonu bylo co niemiara, chyba sie mocno przyzwyczailem do rzutowych technik? W kazdym razie z duza energia wykrecalismy sobie radosnie stawy w roznych kierunkach.
Byly tez egzaminy, jak zwykle mocno zroznicowane, kolega Zbych zdal calkiem w porzadku. Dostal czarny pasek i hakame od swego sensei'a, co go rozczulilo niemal ze do lez

Na stazu cwiczyli tez po raz pierwszy ludzie odemnie z dojo, mysle ze to dla nich doskonale doswiadczenie, podniesie bez watpienia poziom w dojo.
Szkoda tylko ze pogoda nie dopisala, od 2 tyg ciagle leje deszcz