Skocz do zawartości


Zdjęcie

O tradycji w kung-fu


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
13 odpowiedzi w tym temacie

budo_dacheng
  • Użytkownik
  • PipPipPipPip
  • 1401 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna

Napisano Ponad rok temu

O tradycji w kung-fu
Zacząłem pisać jako odpowiedź w temacie: walka, sztuka walki, style, ale przy okazji pomyślałem o innych pytaniach, na które ostatnio nie miałem czasu odpowiedzieć, więc robię z tego odrębny temat.

Ewolucja sztuk walki jest szybka. W tym tych, które określamy jako tradycyjne chińskie sztuki walki. Mity o ćwiczeniu tak, jak mistrz założyciel 300 lat temu, to generalnie zmyślenie. Wystarczy trochę bardziej wgłębić się w historię chińskich sztuk walki, żeby zauważyć, że to był nieustanny burzliwy proces ewolucji (niestety w każdym procesie ewolucji pojawiają się też ślepe odnogi). Można to zauważyć badając materiały historyczne i porównując różne style i ich odmiany. Można to zauważyć i obecnie obserwując na przestrzeni kilku, czy kilkunastu lat znanych mistrzów w Chinach.

Tradycję można rozumieć na różne sposoby, np:
a) "nasza szkoła jest tradycyjna, bo ma już ponad 10-letnią tradycję, mamy system stopni i jednolite stroje, i dojo :) na 6 piętrze budynku w samym centrum"
B) robimy wszystko dokładnie tak jak mistrz założyciel 300 lat temu,
c) cały czas się rozwijamy, tak jak to się zawsze odbywało, nie naśladujemy ślepo wzorców, a staramy się zrozumieć co w nich istotnego jest zawarte i to wykorzystać, nie tracąc istotnych elementów przekładających się na skuteczność

Pomińmy punkt a. milczeniem.

"Robimy wszystko dokładnie tak, jak mistrz założyciel 300 lat temu" = ignorancja.
Tacy ludzie zwykle koncentrują się na ścisłym naśladownictwie ruchów, z naiwną wiarą, że jest w tym jakaś tajemnicza magia, która dzięki wielokrotnemu powtórzeniu ruchów nagle się przebudzi, i wreszcie będą walczyć "prawdziwym kung-fu", jak "w filmach z Hongkongu".
Natomiast nie zdają sobie sprawy, jak wiele klasycznych teorii chińskich sztuk walki krytykowało taki właśnie debilizm. Tutaj faktycznie mamy głupotę plus totalną ignorancję - kompletny brak wiedzy o uprawianych przez siebie stylach kung-fu.

Ludzie nie powtarzaliby takich pierdół, gdyby mieli minimum wiedzy o stylach które uprawiają, a tym bardziej, gdy ich nauczają, gdyby wiedzieli na czym się te style faktycznie koncentrują, m.in. o zagadnieniach generowania siły, o istocie charakterystyki ruchu (rozumienie, a nie ślepe patrzenie na: ten palec tutaj, a lewy półdupek pod kątem takim, bo mistrz założyciel tak kazał, to tak musi być), o założeniach strategiczno-taktycznych. Nie ślepe powtarzanie ćwiczeń, by umiejętności objawiły się sposobem magicznym, ale rozumienie. Nie przytaczanie debilnych tekstów typu, że mistrz kazał ćwiczyć formę dokładnie powtarzając ruchy, niczego nie tłumacząc, a po trzech latach uczeń pokonał 20 napastników równocześnie, bo to bajki dla niedorozwiniętych dzieci są, a w sytuacjach, gdy faktycznie nauczyciel tak nauczał, zwykle chodziło o to, żeby nie nauczyć, lub by przeciągnąć naukę, aż do zniechęcenia ucznia, bądź przynajmniej przekonania się o jego psiej lojalności wobec nauczyciela, a nie żeby efektywnie nauczyć. Gdy założeniem było efektywnie, szybko nauczyć, nauczano normalniej.

Poza tym, nie jest w ogóle możliwe by robić wszystko, tak jak mistrz założyciel 300 lat temu. Doskonale to widać, obserwując współczesnych nauczycieli kung-fu, a także z materiałów historycznych (np. z początku XX wieku, gdy już wydawano książki, i gdy dany słynny tradycyjny mistrz wydał kilka książek na przestrzeni iluś lat, to zwykle w każdej kolejnej książce można było zauważyć kolejne modyfikacje). Każdy kto trochę poobserwował różne style, nauczycieli, ich uczniów, jak oni potem nauczają, to zauważy, że nawet gdy starają się usilnie "być wierni", każdy z nich mimo wszystko robi to samo inaczej. Tak jest w przypadku nauczyciela i jego bezpośrednich uczniów. Co dopiero na przestrzeni setek lat :D

Punktu b też nie nazywam tradycyjnym kung-fu, a pozorami tradycji. Niestety gdy ludzie mówią dziś o "tradycyjnym kung-fu", zwykle mają na myśli tego typu ściemy. Zwykle krytyka tradycyjnego kung-fu i postulaty unowocześnienia kung-fu odwołują się właśnie do tego typu wypaczeń.

Nieliczni, ale na szczęście są jeszcze tacy przedstawiciele chińskich sztuk walki, którzy robią faktycznie tradycyjne kung-fu, które jest żywe, rozwija się, ale na bazie tego co już zostało osiągnięte, bez gubienia tego. Nie jest to "naśladowanie ruchów mistrza założyciela sprzed 300 lat". Z drugiej strony nie jest to robienie czegoś zupełnie innego, posługując się nazwą kung-fu, czy nazywanie tradycją ubieranie mundurków a'la chińska cepelia, albo naśladowanie form z dzióbkami i szponami, bez minimum wiedzy o najbardziej podstawowych rzeczach (klasycznych, sensownych koncepcjach i metodach).

Kung-fu, które jest żywe, rozwija się, ale bez utraty istotnych elementów, które wcześniej zostały rozwinięte (tych przekładających się na skuteczność), bez tych "unowocześnień", które są zbędne, bez usilnego poprawiania tego, co akurat poprawiania nie wymaga - to nazywam tradycyjnym kung-fu.

Ktoś może sobie nazywać tradycyjnym kung-fu ubieranie jedwabnych pidżamek lub wciskanie debilnych ściem, ale to na takiej samej zasadzie, jak ktoś może Fiata 126 nazywać luksusową limuzyną.

Jeszcze trochę o sztukach walki dawniej.

W nauce ważna jest teoria i praktyka. Tylko połączenie teorii i praktyki może dać faktyczne rozumienie. Rozumienie czysto teoretyczne nie jest takim rozumieniem. W przypadku sztuki walki, gdy nie ma walki, to w sumie w dalszym ciągu taką "praktykę" można nazwać teorią bez praktyki. Zatem gdy nauczano sztuki walki, nauka nie polegała na naśladowaniu ruchów, ale było to weryfikowane w praktyce. Ci słynni dawni mistrzowie, to nie byli goście, którzy tłukli formy, ściśle jak mistrz założyciel, i dzięki temu zostawali super fajterami, ale ludzie, którzy przeszli przez wiele walk (i szczęśliwie przeżyli), zbierając praktyczne doświadczenie, dzięki temu doświadczeniu lepiej rozumiejąc jak faktycznie powinni wykorzystywać metody treningowe, żeby to rozwijało ich umiejętności walki, czemu faktycznie jakiś element służy, czego nie da się zrozumieć, bazując "na ścisłym naśladowaniu ruchów mistrza założyciela".

Trzeba sobie zdawać sprawę, że dawniej w kung-fu niemal nie było czegoś takiego jak sparing. Czyli takiego elementu niemalże nie było w zawartości metod treningowych stylu. Tylko, że ta część była załatwiana po prostu przez walkę, walkę w prawdziwymi napastnikami, walkę z wrogami. I ci, którzy przetrwali takie walki, coraz lepiej rozumieli, czym jest sztuka walki, jaki jest faktyczny sens metod treningowych.

Gdy ktoś tylko ćwiczył, a nie walczył, nie miał szansy zrozumieć tego co robił w taki sposób. Usilne próbowanie ścisłego naśladownictwa ruchów w niczym tu nie mogło pomóc. Nie było walki, nie było praktyki, nie było faktycznej weryfikacji, w takich przypadkach z pokolenia na pokolenie mógł się z tego robić tylko coraz większy balet, mimo usilnych prób "wierności wzorcowi". Bez tego praktycznego rozumienia, to musiał być mechanizm głuchego telefonu - brak rozumienia istoty, a koncentrowanie się w procesie przekazu na elementach drugorzędnych, trzeciorzędnych, lub wręcz przypadkowych i nieistotnych, powielanych ślepo tylko dlatego, że mistrz założyciel tak robił. Ale dlaczego robił? Może tylko dlatego, że miał jakieś ścięgno naderwane, i inaczej mu nie wychodziło? :) Jest taka pouczająca historyjka w różnych wariantach. Oto jeden z nich:

Pewna kobieta robiła przetwory z mięsa w słoikach. Zawsze kawałek odkrawała, przed wlożeniem do słoika. Ktoś ją kiedyś zapytał, dlaczego? Odpowiedziała, że jej matka tak robi, a prawdopodobnie nauczyła się tak od swojej matki, i to jest tradycyjny sposób w jej rodzinie, więc musi być w tym jakiś głęboki sens. Wreszcie zapytała matkę, dlaczego tak robi? Matka na to: widzisz, ja akurat mam takie małe sloiki, że te kawałki mięsa zawsze są za duże, więc muszę kawałek odkroić, żeby zmieściło się do słoika. :)

Pewien gość od taiji napisał, jak zauważył, że jego uczeń uporczywie wykonywał pewien ruch wyżej niż należy. Zwracał mu uwagę, żeby nie robił tego tak wysoko, uczeń przez chwilę słuchał, a potem znów robił wysoko. Wreszcie padło pytanie: dlaczego tak robisz? Na co uczeń: bo widziałem ten tradycyjny, mistrzowski sposób ćwiczenia, który ty stosujesz zawsze gdy sam ćwiczysz na podwórku. Okazało się, że facet po prostu na podwórku miał akurat tyle miejsca, że gdy dochodził do tego elementu formy, znajdował się przy żywopłocie, i żeby ręka mogła wykonać dany ruch, musiał ją unieść nad żywopłotem.
:)

Czasy się zmieniły, przynajmniej dla wiekszości z nas. I osobiście nie bardzo miałbym ochotę na weryfikowanie umiejętności tak jak dawni fajterzy kung-fu. W XX wieku gdy ćwiczono kung-fu coraz częściej element praktycznej walki zanikał. Powielano formy i metody treningowe, ale bez weryfikacji. Pomijając celowe ściemnianie, już to musiało powodować, że nawet usilne próbowanie "naśladownictwa tradycji", bez obecności tego elementu praktycznej weryfikacji, który tam kiedyś był, prowadziło do utraty rozumienia istoty ćwiczeń i skuteczności.

Stąd, dla zachowania skuteczności konieczność zastąpienia weryfikacji w życiu treningiem sparingowym. To jest proces, który rozpoczął się dopiero kilkadziesiąt lat temu. A w Chinach przez przez pewien okres został uniemożliwiony (nawet w nurcie sportowym wushu próby z sandą dopuszczono dopiero w zasadzie na przełomie lat 70. i 80., pierwsze mistrzostwa Chin w sanda, o ile pamiętam odbyły się w 1987, a mistrzostwa świata zdaje się w 1992).

Poszukiwania mogą iść w różnych kierunkach. Niektórzy robią "tradycyjne formy", a walki faktycznie uczą się według zasad i metodyki sandy sportowej (ich skuteczność nie ma nic wspólnego z tą ich "częścią tradycyjną"). Inni starają się szeroko wprowadzić sparingi do swojego systemu, jak najmniej jednocześnie zmieniając ten system. A na przykład w yiquan nastąpiło duże przekształcenie systemu, tak żeby móc wykorzystać trening sparingowy w ochraniaczach jako główną formę treningu, a jednocześnie mimo tych modyfikacji, zachować podstawowe zasady walki klasycznego xingyiquan.
  • 0

budo_warhead
  • Użytkownik
  • PipPipPipPip
  • 4469 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna
  • Lokalizacja:Warszawa
  • Zainteresowania:Różne

Napisano Ponad rok temu

Re: O tradycji w kung-fu
Piekny tekst ... gratuluje wiedzy i lotnosci umyslu.



POzdrawiam
  • 0

budo_khunag
  • Użytkownik
  • PipPipPipPip
  • 2091 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna
  • Lokalizacja:Polska!
  • Zainteresowania:Kyokushin

Napisano Ponad rok temu

Re: O tradycji w kung-fu
poklon

Bez twoich artykulow to forum straciloby bardzo wiele.

Pozdrawiam
  • 0

budo_żbiku
  • Użytkownik
  • PipPipPip
  • 109 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna
  • Lokalizacja:szczecin

Napisano Ponad rok temu

Re: O tradycji w kung-fu
nic dodać, nic ująć :peace:
  • 0

budo_budoka
  • Użytkownik
  • PipPipPip
  • 310 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna
  • Lokalizacja:Ateny, Warszawa
  • Zainteresowania:Karate

Napisano Ponad rok temu

Re: O tradycji w kung-fu
Dacheng, bardzo dziękuję za kolejny mądry tekst, dający pole dla wielu przemyśleń.
Sam trenuję karate (myslę, że nie macie do mnie żalu, że piszę w topicu kung-fu), ale szanuję inne sztuki walki, w tym szczególnie kung-fu, bo tam widzę korzenie karate, które jest tylko silnym dzieckiem w porównaniu do mędrca, którym są chińskie sztuki walki... W kung-fu szukam często mojej własnej Drogi Karate...
Jeśli byś, Dacheng, znalazł chwlę czasu i miał ochotę, mam prośbę, abyś rozszerzył temat weryfikacji umiejętności i pojęcia skuteczności. Dziś i kiedyś. Myślę, że zainteresuje on niemal wszystkich ćwiczących, i to nie tylko kung-fu.
Tak to jest, że wokół tych właśnie terminów, moim zdaniem najistotniejszych w sztuce walki, jest w dzisiejszych czasach tak dużo ściem, że... no niemalże zmrok zapada!
Jak sam napisałeś, kiedyś sprawa była prosta - realna walka weryfikowała umiejętności i skuteczność, dawała bodźce do rozwoju sztuki w kierunku "jak najprościej osiągnąć cel, czyli... zabić lub wyeliminować przeciwnika".
A jak jest teraz? Setki sztuk, tysiące szkół, dziesiątki "guru" mających monopol na "najskuteczniejsze" nauczanie... A gdzie weryfikacja umiejętności i skuteczności?! Jak rozumieć skuteczność w dzisiejszych czasach, kiedy "zabić" nie może być celem? Czy można być skutecznym ucząc się pod konkretne reguły walki czy sparingu w danym stylu, kiedy jest tyle zakazów eliminujących skuteczne (czytaj - śmiertelne) techniki? Czytam dawne książki o technikach i widzę, jak wiele technik zostało zapomnianych, odrzuconych, bo czasy się zmieniły. Uderzenie w krtań? Wbicie palcami oczu do środka?! Nie, teraz reguły sparingu i "sportowej" konfrontacji zmieniają sens weryfikacji umiejętności i skuteczności. Zmienia się rodzaj i zakres technik. Z jujitsu skutecznego kiedyś na polu walki powstało spotowe judo Iigoro Kano, które mało przypomina swoje korzenie... Transformacji uległy techniki, cele, sama walka ograniczona została regułami, które nie mają nic wspólnego z tym, co było... Jak to z tym jest? W jakim kierunku idzie kung-fu, karate, czy staniemy się tylko kolejnym rodzajem sportu, wysokokwalifikowanej rozrywki i wyrafinowanego zawodowstwa sportowego, czy jest w tym wszystkim coś jeszcze?
Na kumite, kiedy miałem przed sobą przeciwnika i wygrałem, przyszła mi do głowy taka refleksja - O.K. wygrałem. Ale co to jest za walka?! Tego nie wolno, tego nie można, za to zdyskwalifikują, tu przerywa sędzia... Jak ja bym sobie dał radę z PRAWDZIWYM PRZECIWNIKIEM, który ma jeden cel - zabić mnie?! Co ja właściwie tak naprawdę ćwiczę? Czego ja właściwie się uczę? Co ja właściwie umiem? I po co?
Jeśli mógłbyś, rzuć kilka "kamieni myśli" we właściwą stronę, a ja pójdę w tym kierunku - za nimi.
W karate szacunek i podziękowanie wyraża słowo "osu".
Osu, Dacheng.
  • 0

budo_dacheng
  • Użytkownik
  • PipPipPipPip
  • 1401 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna

Napisano Ponad rok temu

Re: O tradycji w kung-fu
Na razie mam nadzieję, że inni coś ciekawego napiszą, z różnych punktów widzenia, a ja wrócę do tego za jakiś czas. Teraz akurat zbieram się do małego wyjazdu.
  • 0

budo_żbiku
  • Użytkownik
  • PipPipPip
  • 109 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna
  • Lokalizacja:szczecin

Napisano Ponad rok temu

Re: O tradycji w kung-fu

A jak jest teraz? Setki sztuk, tysiące szkół, dziesiątki "guru" mających monopol na "najskuteczniejsze" nauczanie... A gdzie weryfikacja umiejętności i skuteczności?! Jak rozumieć skuteczność w dzisiejszych czasach, kiedy "zabić" nie może być celem? Czy można być skutecznym ucząc się pod konkretne reguły walki czy sparingu w danym stylu, kiedy jest tyle zakazów eliminujących skuteczne (czytaj - śmiertelne) techniki? Czytam dawne książki o technikach i widzę, jak wiele technik zostało zapomnianych, odrzuconych, bo czasy się zmieniły. Uderzenie w krtań? Wbicie palcami oczu do środka?! Nie, teraz reguły sparingu i "sportowej" konfrontacji zmieniają sens weryfikacji umiejętności i skuteczności. Zmienia się rodzaj i zakres technik. Z jujitsu skutecznego kiedyś na polu walki powstało spotowe judo Iigoro Kano, które mało przypomina swoje korzenie... Transformacji uległy techniki, cele, sama walka ograniczona została regułami, które nie mają nic wspólnego z tym, co było... Jak to z tym jest? W jakim kierunku idzie kung-fu, karate, czy staniemy się tylko kolejnym rodzajem sportu, wysokokwalifikowanej rozrywki i wyrafinowanego zawodowstwa sportowego, czy jest w tym wszystkim coś jeszcze?

Chyba wszystko zmieża w tym kierunku. Dzisiaj niewarto nikomu robić dużego "kuku". Do tego rzadko się walczy o życie a to czym najprawdopodobniej zaatakował by Cię napastnik (mówie tu też o "technikach") jest już inne niż było kiedyś. Wychodzi na to że usportowienie sztuk walki jest nieuchronne.
Czy jest w tym coś więcej? Pewnie że jest :)
P.S. Nie jestem dachengiem ale mam nadzieje że podyskutujemy
  • 0

budo_tomasz
  • Użytkownik
  • PipPipPipPip
  • 2420 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna
  • Lokalizacja:Pekin

Napisano Ponad rok temu

Re: O tradycji w kung-fu


A jak jest teraz? Setki sztuk, tysiące szkół, dziesiątki "guru" mających monopol na "najskuteczniejsze" nauczanie... A gdzie weryfikacja umiejętności i skuteczności?! Jak rozumieć skuteczność w dzisiejszych czasach, kiedy "zabić" nie może być celem? Czy można być skutecznym ucząc się pod konkretne reguły walki czy sparingu w danym stylu, kiedy jest tyle zakazów eliminujących skuteczne (czytaj - śmiertelne) techniki? Czytam dawne książki o technikach i widzę, jak wiele technik zostało zapomnianych, odrzuconych, bo czasy się zmieniły. Uderzenie w krtań? Wbicie palcami oczu do środka?! Nie, teraz reguły sparingu i "sportowej" konfrontacji zmieniają sens weryfikacji umiejętności i skuteczności. Zmienia się rodzaj i zakres technik. Z jujitsu skutecznego kiedyś na polu walki powstało spotowe judo Iigoro Kano, które mało przypomina swoje korzenie... Transformacji uległy techniki, cele, sama walka ograniczona została regułami, które nie mają nic wspólnego z tym, co było... Jak to z tym jest? W jakim kierunku idzie kung-fu, karate, czy staniemy się tylko kolejnym rodzajem sportu, wysokokwalifikowanej rozrywki i wyrafinowanego zawodowstwa sportowego, czy jest w tym wszystkim coś jeszcze?

Chyba wszystko zmieża w tym kierunku. Dzisiaj niewarto nikomu robić dużego "kuku". Do tego rzadko się walczy o życie a to czym najprawdopodobniej zaatakował by Cię napastnik (mówie tu też o "technikach") jest już inne niż było kiedyś. Wychodzi na to że usportowienie sztuk walki jest nieuchronne.
Czy jest w tym coś więcej? Pewnie że jest :)
P.S. Nie jestem dachengiem ale mam nadzieje że podyskutujemy


pamietam jak jakies 4 lata temu jeden z chinskich Mistrzow urodzonych przed II wojna swiatowa zadal mnie pytanie jaka jest granica rozwoju umiejetnosci? wydukalem jakies madre odpowiedzi a on sie tylko usmiechnal i odparl: " zabicie czlowieka w ciagu mgnienia oka - to granica ktorej nie chcesz przekroczyc, nie chcesz tego umiec, chcesz sie zatrzymac przed nia - w dzisiejszych czasach to nie zaleta tylko wada za to sie do wiezienia idzie"
  • 0

budo_tomasz
  • Użytkownik
  • PipPipPipPip
  • 2420 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna
  • Lokalizacja:Pekin

Napisano Ponad rok temu

Re: O tradycji w kung-fu

Stąd, dla zachowania skuteczności konieczność zastąpienia weryfikacji w życiu treningiem sparingowym. To jest proces, który rozpoczął się dopiero kilkadziesiąt lat temu. A w Chinach przez przez pewien okres został uniemożliwiony (nawet w nurcie sportowym wushu próby z sandą dopuszczono dopiero w zasadzie na przełomie lat 70. i 80., pierwsze mistrzostwa Chin w sanda, o ile pamiętam odbyły się w 1987, a mistrzostwa świata zdaje się w 1992).


bardzo fajny post Andrzej ale nie zgadzam sie z Twoja teza ze kiedys nie bylo sparingow... Rozmawialem z calkiem sporo grupa msitrzow/nauczycieli orodzonych przed II wojna swiatowa i oni pamietaja sparingi :!: np opowiesci jak umocowywali soebie przeciete w polowie bambusy na piszczelach dla ochronu itd.
nawet wiecej mowia sie przed trenigiem tuishou (pchajacych dloni) uczono najpierw sparingow, tui shou bylo uczone na bardziej zaawansowanym poziomie
roznica w tych wczesniejszych formach sparingow z dzisiejszymi bylo nastawianie sie, skupiano sie na "odworzeniu" przeciwnika tak ze mozna go latwo dobic a jednoczesnie on nie mogl nic zrobic w tym czasie, duzo skupiano sie na obronie bo trafienie bolalo a dzisiaj ludzi sie raczej skupiaja zeby komus szybciej i mocniej przylozyc, ochraniacze daja komfort prychiczny i mysli sie tylko zeby walnac
  • 0

budo_dacheng
  • Użytkownik
  • PipPipPipPip
  • 1401 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna

Napisano Ponad rok temu

Re: O tradycji w kung-fu

pamietam jak jakies 4 lata temu jeden z chinskich Mistrzow urodzonych przed II wojna swiatowa zadal mnie pytanie jaka jest granica rozwoju umiejetnosci? wydukalem jakies madre odpowiedzi a on sie tylko usmiechnal i odparl: " zabicie czlowieka w ciagu mgnienia oka - to granica ktorej nie chcesz przekroczyc, nie chcesz tego umiec, chcesz sie zatrzymac przed nia - w dzisiejszych czasach to nie zaleta tylko wada za to sie do wiezienia idzie"


To jest bardzo istotne właśnie. My wcale nie chcemy być dokładnie tacy sami, jak dawni wojownicy. Ale z drugiej strony chcemy zachować jak najwięcej, w pewnych granicach. Z takich rzeczy należy dobrze zdawać sobie sprawę, żeby samemu świadomie podejmować decyzje i innych nie wprowadzać w błąd.
  • 0

budo_żbiku
  • Użytkownik
  • PipPipPip
  • 109 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna
  • Lokalizacja:szczecin

Napisano Ponad rok temu

Re: O tradycji w kung-fu

" zabicie czlowieka w ciagu mgnienia oka - to granica ktorej nie chcesz przekroczyc, nie chcesz tego umiec, chcesz sie zatrzymac przed nia - w dzisiejszych czasach to nie zaleta tylko wada za to sie do wiezienia idzie"

Naprawde świetny tekst :)
  • 0

budo_dacheng
  • Użytkownik
  • PipPipPipPip
  • 1401 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna

Napisano Ponad rok temu

Re: O tradycji w kung-fu
Z relacji środowiska yiquanowego wynika, że w pierwszej połowie XX wieku zwykle robiono mało realistyczne zabawy na zasadzie 'yi dian wei zhi', gdzie zresztą regularnie dochodziło do sytuacji, że ktoś nie był przekonany, że "został pokonany", a wtedy z kolei przeradzało się w bijatykę z obrażeniami. Czyli, że istniał z tym pewien problem. Sparingi w rezultacie były sporadyczne, stąd próby wprowadzenia ochraniaczy (np. wspomniane bambusy na piszczelach). W przekazie Yao mówi się, że wprowadzenie ochraniaczy właśnie umożliwiło regularną praktykę sparingową, jako jeden z głównych elementów treningu, w odróżnieniu od sytuacji z początku XX wieku, gdzie było to sporadyczne.
  • 0

budo_tomasz
  • Użytkownik
  • PipPipPipPip
  • 2420 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna
  • Lokalizacja:Pekin

Napisano Ponad rok temu

Re: O tradycji w kung-fu

Z relacji środowiska yiquanowego wynika, że w pierwszej połowie XX wieku zwykle robiono mało realistyczne zabawy na zasadzie 'yi dian wei zhi', gdzie zresztą regularnie dochodziło do sytuacji, że ktoś nie był przekonany, że "został pokonany", a wtedy z kolei przeradzało się w bijatykę z obrażeniami. Czyli, że istniał z tym pewien problem. Sparingi w rezultacie były sporadyczne, stąd próby wprowadzenia ochraniaczy (np. wspomniane bambusy na piszczelach). W przekazie Yao mówi się, że wprowadzenie ochraniaczy właśnie umożliwiło regularną praktykę sparingową, jako jeden z głównych elementów treningu, w odróżnieniu od sytuacji z początku XX wieku, gdzie było to sporadyczne.


widzisz mnie sie wydaje ze Ty mieszasz dwie rzeczy tutaj: walki/sparingi z innymi szkolami gdzie wystepowal elelment rywalizacji i stad potrzeba przekonywania kogos ze byl pokonany lub nie z elementami trenigowymi w danej szkole gdzie cwicyzlo sie po prostu reakcje (tingli) i nie bylo potrzeby udowadniania czegokolwiek
  • 0

budo_dacheng
  • Użytkownik
  • PipPipPipPip
  • 1401 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna

Napisano Ponad rok temu

Re: O tradycji w kung-fu
Tak, trochę co innego tu jakby przy okazji miałem na myśli. Szkoda, że nie mogę więcej napisać, ale zaraz wyjeżdżam, a jeszcze trochę rzeczy mam do zrobienia.
Krótko tylko: chciałem tu jednocześnie objąć więcej kwestii, ale tak w skrócie i pośpiechu trudno wszystko przejrzyście ująć. Rzecz w tym, że takie wewnątrz-szkolne 'mojin de san shou' (jak my to nazywamy) nie załatwiają wszystkiego, są rzeczy (np. nastawienie psychiczne), które łatwiej rozwinąć i zweryfikować w konfrontacji z ludźmi z zewnątrz, choćby na zawodach.
  • 0


Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych

Ikona FaceBook

10 następnych tematów

Plany treningowe i dietetyczne
 

Forum: 2002 : 2003 : 2004 : 2005 : 2006 : 2007 : 2008 : 2009 : 2010 : 2011 : 2012 : 2013 : 2014 : 2015 : 2016 : 2017 : 2018 : 2019 : 2020 : 2021 : 2022 : 2023 : 2024