Dosiego Roku
Napisano Ponad rok temu
Okazja ta miała posłużyć 'mistrzowi' do refleksji nad przemijającym rokiem w kontekście istoty, czy też celu, który przyświeca poświęcaniu własnego wolnego czasu na studiowanie budo. Już w pierwszych jego słowach żegnamy się z naszym wewnętrznym pragnieniem otrzymania od budo tego, co wzbudziło w nas atrakcję, czy to nabytą z literatury, oglądanych filmów, czy też własnych wyobrażeń na okoliczność. Nie chodzi o to w budo, aby nauczyć się samoobrony! Autor wyjaśnia, że to objawienie przyszło mu po spotkaniu i uczęszczaniu na zajęcia z Mochizu Sensei z Japonii.
Tak, to co piszę, to są słowa krytyki. Mogę powiedzieć, że przeszła mi ochota na dalszą lekturę, nie mniej, zadałem sobie trud by dobrnąć do końca. Mamy zatem opinię człowieka, który spełnił się w budo. Człowieka, który prawi morały na temat tego, jacy powinni być nauczyciele, jak i studenci uprawiający budo. W swoich wywodach powołuje się na życiorysy i miejsce w historii Japonii dwóch znakomitości, to jest, Jigoro Kano i Morihei Ueshiby. Pomostem pomiędzy nimi jest ich znakomity uczeń Mochizu Sensei, który został 'oddelegowany' prze Kano aby studiować u Ueshiby. Ten uczeń, w opinii autora, jest twórcą nowoczesnego budo w Europie. Oczywiście, nie znam osobiście Mochizu Sensei, i moje słowa nie dotyczą jego bezpośrednio, stanowiąc tylko tło mojej opinii na temat tej publikacji.
Motywacja autora dla poświęcenia swojego życia dla zachowania i rozwijania budo leży, jak mówi, w braku nim zainteresowania przez młodych ludzi, z róznych zresztą powodów, wśród których wymienia konkurencję pomiędzy szkołami sztuk walki, czy też atrakcyjność szybko rozwijającej się ekonomii. Tym samym, misją autora stało się ratowanie od zagłady jego własnej szkoły Yoseikan Budo, poprzez selekcję właściwych ludzi, by stworzyć z nich przyszłych nauczycieli. Za cel szkoły stawia się kultywowanie trzech podstawowych wartości: moc, litość i mądrość. Moc osiąga się przez regorystyczny fizyczny trening, jednakże bez uczucia litości i mądrości w jej stosowaniu, staje się ona zwykłą przemocą.
Nie wdając się w szczególy rozumienia przez autora słów 'litość' i 'mądrość' jak i sposobów na ich kształtowanie, pozwolę sobie przytoczyć tylko to, co, zdaniem autora, nie pozwala na osiągnięciu przez jednostki doskonałości pozyskania wszystkich trzech wartości równocześnie. Zatem, jest to nieobecnośc na zajęciach, całkowita z nich rezygnacja oraz niewłaściwy do nich stosunek, który powoduje, że uczniowi mówi sie po prostu, do widzenia.
Wypisz, wymaluj, zjawiska zachodzące w obowiązkowym systemie edukacji, z tym, że tam, nie tak łatwo powiedzieć uczniowi, do widzenia. Muszą zajść drastyczne okoliczności, by było to możliwe. W wielu przypadkach, jest to dowód na niekompetencję, brak dobrej woli i niefrasobliwość grona nauczycielskiego. W tym momencie dotykamy kwestii różnicy pomiędzy celem nakreślonym przez społeczeństwo, które pragnie wykształconych przyszłych kadr na określonym poziomie, a celem jednostki, która chce zagospodarować sobie wolny czas. Chce mianowicie, poświęcić go, na przykład, na naukę czegoś pożytecznego, nie objętego społecznym obowiązkiem nauczania. Mało tego, jednostka ta przeznacza na ten cel, niejednokrotnie ciężko zarobione pieniądze.
Wracam zatem do budo, do japońskich sztuk walki, których mit pobudził wyobraźnię milionów ludzi, właśnie nie czujących się bezpiecznie w otaczającym środowisku. Młodych ludzi świadomych tego, że w zasadzie nie sposób się przeciwstawić napastnikowi z bronią palną w ręku, ale też świadomych także tego, że takie zagrożenie występuje niewspółmiernie rzadko, w stosunku do przemocy bez użycia takiej broni. Chcą zatem nauczyć się samoobrony. Jeśli nie w szkołach sztuk walki, to gdzie?
Jeżeli popatrzymy obiektywnie na wartości, które stanowią bazę życiowych poczynań autora, to powiemy sobie, że są to tylko frazesy, nie mające nic wspólnego z rzeczywistością. Na nieszczęście autor w tych poglądach nie jest udosobniony, a traci na tym aikido, dorobek życia Morihei Ueshiby. Wszystkie szkoły aikido, powstałe po śmierci twórcy, przywłaszczają sobie tytuł sztuki, świadome jego atrakcyjności, lecz w rzeczywistości, robią wszystko, by ten tytuł zdegradować. Dotyczyło to niestety, także syna mistrza, a także dzisiaj, i jego następcy. Czy przyczyną tego jest to, że nikt po Ueshibie nie był w stanie osiągnąć jego poziomu technicznego? Trudno dzisiaj powiedzieć.
Zatem mój głos krytyczny, mimo, że został zainspirowany przez wypowiedź senseia Patricka Augé, nie dotyczy jego bezpośrednio, ale tych wszystkich, którzy 'odeszli' od korzeni aikido i zwrócili się w kierunku, tak zwanego, współczesnego aikido. Aikido, gdzie na pierwszych zajęciach, mówi sie przyszłemu adeptowi sztuki: "Jeśli chcesz nauczyć sie bronić na ulicy, to poszukaj sobie innego miejsca - nie tutaj." Zatem, o co tu właściwie chodzi? O przechowalnie dzieci, wmawiając rodzicom, że aikido jest odpowiedzią na ich troskę o przyszłe bezpieczeństwo ich pociech? O kształtowanie charakterów, które to charaktery, jak twierdzą psychologowie, kształtowane są do 4 roku życia? O połączenie czegoś przyjemnego z pożytecznym, tyle, że ten pożytek nie ma nic wspólnego ze sztuką samoobrony?
Nie było by uczciwe z mojej strony pozostawienie tych pytań bez odpowiedzi. Chodzi o to, że są ludzie, którzy znaleźli wygodną drogę na ustawienie się w życiu. Zaspokajają tą drogą swoje fałszywe ambicje, i niejednokrotnie niezdrowe skłonności, takie jak despotyzm, ukazywanie własnego ego, czy też nawet dawanie upustu własnemu, ukrytemu kompleksowi niższości. Czy nie są to jednak krzywdzące słowa? Przecież mamy tylu wspaniałych nauczycieli aikido, nieprawdaż? Ludzi, u których te wszystkie wymienione cechy są na ostatnim miejscu, które moglibyśmy im przypisać, lub wogóle ich nie dotyczą. Tak, to prawda, ale prawdą jest także to, że służa oni złej sprawie, i to ich od wspólnej odpowiedzialności za to, co robią, nie uwalnia.
Jeszcze pozostaje kwestia tego, co ja sam rozumiem przez 'korzenie' aikido i dlaczego uważam, że uczyniona została wielka krzywda Morihei Ueshibie, niezwykłemu człowiekowi, pełnemu wiary w to, co robił, by pozostawić po sobie niezatarty ślad. Bez jej wyjaśnienia, moje słowa, można by było określić zwykłym pieniactwem.
Morihei Ueshiba, w taki, czy nie inny sposób, związał się ze sztukami walki, licząc z pewnością na to, że ich nauczanie, w przyszłości zapewni mu chleb. Było to sensowne, chociażby dlatego, że klimat polityczny w czasach jemu współczesnych temu sprzyjał. Japonia się militaryzowała i na specjalność tego typu było duże zapotrzebowanie. Okazał się być utalentowanym uczniem i po jakimś czasie osiągnąl niedościgniętą biegłość w tym, co robił. To nie było wszystko. Prawdopodobnie, sam doświadczając gwałtowność wojen, w których uczestniczył, lub też, w taki, czy nie inny sposób, będąc w ich skutki zamieszany, uświadomił sobie, że całe zło tkwi w mentalności jednostek, którym przyświeca filozofia: "Oko za oko, ząb za ząb." Jeżeli nawet mamy do czynienia z przemocą, czy też z zamiarem jej użycia, to jednak, mamy do czynienia z człowiekiem, a nie z maszyną. Musi być jakaś droga powstrzymania tego zamiaru i uniknięcia skutków, czasem nieodwracalnych. To, co objawił światu, nie było żadną utopijną, pacyfistyczną teorią, czy też filozofią. To była zupełnie nowa sztuka walki, oparta zresztą na znanej tezie: "Tylko silni potrafią wybaczać."
Kto wie, czy ten zamysł nie wziął się z pierwotnej idei Jigoro Kano, twórcy judo, która to jednak idea, poprzez nadany jej charakter w postaci sportu, nie potrafiła wyeliminować pierwiastka agresji, który jest nieodłącznym elementem współzawodnictwa. Świadczyć o tym mogą chociażby słowa zachwytu Kano, po oglądnięciu Ueshiby w czasie jednej z demonstracji aikido. Podobnie jak Kano, Ueshiba wyselekcjonował pewne, ze znanych sobie technik, z tym, że przyjął odmienne okoliczności ich zastosowania. Można przypuszczać, że podobnie jak u Kano, jego kryteria doboru technik były takie same, to znaczy, by wykonanie każdej z nich kończyło natychmiast walkę. Jednakże, zachodziły tu już inne okoliczności. Sportowy mecz judo ma za stawkę stwierdzenie, kto był mniej lub bardziej do niego przygotowany, natomiast w aikido stawką jest życie. Być albo nie być. Dlatego też, ilość technik aikido jest nie współmiernie mała w stosunku do judo, ale są one za to śmiertelnie niebezpieczne, ponieważ z założenia, powinny się zawsze kończyć bezpośrednim upadkiem na głowę. Cały pomysł na aikido nie objawiał się jednak w odbieraniu życia, ale poprzez asekurowanie upadku, w jego oszczędzeniu. To właśnie ma uświadomić sobie agresor, lub agresorzy, konfrontując mistrza aikido. Ueshiba swoją postawą i umiejętnościami, dodał dodatkowy element do swojej sztuki, który tym się wyrożnia, że nie sposób określić czasu na jego przyswojenie. Można sie nauczyć technik, można i trzeba wykształtować odruchy warunkowe, by wykonywać te techniki instyktownie, ale umiejętność unikania ich wykonywania, to jest już wyższa szkoła jazdy. Ueshiba,demonstrował to, jeżeli już nie bezpośrednio na macie, w trakcie randori, to chociażby poruszając się w tłumie na dworcu, co jego uczniowie zawsze wspominali z podziwem. Do historii, a może nawet do legendy przeszedł pojedynek mistrza z osobą atakującą go mieczem, który zakończył się niczym, bo Ueshiba był nieosiągalny.
Nie jest moją intencją zachęcanie czytelnika, by wracał do moich słów, ponieważ mam wrażenie, że nie powiedziałem nic nowego. Drażni mnie jednak zmowa milczenia wokół bardzo mi bliskich spraw. Uprawiam aikido od 16 lat, i rzeczywiście, tylko ten czas, pozwalił mi ogarnąć to wszystko, co się dzisiaj z aikido 'wyprawia'. Jednakże, podobnie jak autor wspomnianej wypowiedzi, życzę wszystkim Dosiego Roku i ugruntowania w nim swojego własnego punktu widzenia na czas spędzany w dojo.
Napisano Ponad rok temu
Tez zycze na wszelki wypadek Dosiego roku (co to znaczy tak wlasciwie dosiego?? :? ) i jak najmniej upadkow na gloweJednakże, podobnie jak autor wspomnianej wypowiedzi, życzę wszystkim Dosiego Roku i ugruntowania w nim swojego własnego punktu widzenia na czas spędzany w dojo.
ps. a propos....ktore to techniki w aikido koncza sie upadkiem na glowe? 8O mowisz tu o nie wyszkolonym atakujacym, co nie umie upasc bezpiecznie? Czy tez, ze tori jest w stanie rzucic na glowe kazdego z kazdej techniki?
Po drugie intryguje mnie twoja teza o nieuzywaniu odruchow, wyglada mi to na sprzecznosc sama w sobie. Odruchow sie nie kontroluje, przeciez cialo samo reaguje w zaleznosci od sytuacji. :?
Przeciez wlasnie po to uwarunkowywujemy cialo i umysl, nie? Zeby wydobyc sie z tego nieszczesnego dualizmu. Czy ty chcesz je potem odwarunkowac, zeby nic nie robilo? To jaki jest cel pierwotnego uwarunkowywania?
Jednym slowem bardzo to pokrecone, te twoje teorie... :roll:
Napisano Ponad rok temu
W sprawie odruchów, to także radził bym ponownie spojrzeć na to, co napisałem. Nie ma żadnej sprzeczności w tym, że posiadając potencjalne możliwości wykonania techniki poprzez odruch, unikamy zakończenia jej wykonania świadomie lub też wykonujemy odruchowo unik. Każda technika powinna kończyć sie wytrąceniem oponenta z równowagi, a następnie powinien być zainicjowany swobodny jego upadek. Tak więc to, co nazywamy techniką, to nic innego jak określona sekwencja ruchu, która kończy się bardzo stabilną pozycją, pozwalającą na wykonanie 'cięcia', to jest, zainicjowania upadku. Tę właśnie sekwencję kodujemy w sobie, poprzez notoryczne powtarzanie, aby nasze ciało w razie zagrożenia, zareagowało właściwie. Efektem tego może być bezpieczny upadek, lub też zaniechanie jego inicjacji, i przemieszczenie się poza plecy napastnika.
Mógłbym też powiedzieć, czytając to, co piszesz - że za dużo w twoich wypowiedziach ogólników, słów bez kontekstu, jak 'dualizm', czy 'pierwotne uwarunkowanie' - ale po co? Zbliża się Nowy Rok i z nim mnóstwo pogodnych myśli. Zaś, jak jakiś mądrala zauważył, pisanie 'Dosiego' jest błędne, bo powinno się pisać 'Do siego'. Oznacza to, w staropolszczyźnie, nic innego, jak 'do tego następnego', co w domyśle znaczyło także 'obyśmy doczekali'.
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Madrala? Moze poprostu swiadomy co pisze? Jestem za tym by Do Siego pisac prawidlowo tak jak np. pewien brzydki wyraz pisany zwykle blednie przez "h"....jakiś mądrala zauważył, pisanie 'Dosiego' jest błędne, bo powinno się pisać 'Do siego'...
Co do reszty drogi gosciu a mianowicie calego wywodu (na temat braku utylitarnosci sztuk walki(?), to zal tylko pasjonatow latami uprawiajacych np. kyudo, naginata, a szczegolnie iaido, ktorzy niestety nie moga robic dziur w ciele napastnika, uciac glowy na ulicy itp. Czym zatem jest ich sztuka walki?
Do Siego Roku!
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Moje uwagi odnosnie "niepraktycznosci" kyudo, naginata i iaido, maja scisly zwiazek z tematem. O tyle scisly, ze wskazuja ze brak utylitarnosci tych sztuk walki, nie powoduje, ze przestaja one nimi byc. Sa nimi jak najbardziej. Kto wie, czy dzieki temu brakowi zastosowania "praktycznego" nie sa sztukami walki "najczystszymi", kladacymi nacisk na rzeczy dla wielu znacznie ciekawsze niz ich praktycznosci i wlasnie dzieki temu wartymi poswiecania sie im i praktykowania przez cale zycie. Wot zagadka...
PS. Oczywiscie Gosciu mozesz mowic "dosiego" jak i np. "h..j", co nie zmienia faktu, ze obie te formy sa niepoprawne. Tylko tyle i az tyle. I juz. Wszystko oczywiscie z przymrozeniem oka... :wink:
Napisano Ponad rok temu
------------------
Uff, nareszcie ktoś przełamał zmowę milczenia. Ktoś, kto ma określoną reputację w środowisku, któremu nie można po prostu powiedzieć: "Zamknij się!", czy też: "Godzisz w spirytualny klimat dyskusji (ode mnie - tak zareagowal edytor Aikido Journal na jedną z moich wypowiedzi)." Ktoś, kto zadał w końcu publicznie pytanie: "Co też takiego stary czlowiek miał na myśli, mówiąc, czy w końcu krzycząc na cały głos, że jego uczniowie nie uprawiaja aikido?" I Dan, Ludwik van Beethoven, może nie był wyjątkowym facetem, ale jego 9 symfonia jest. Podobnie aikido. Zatem, proszę, zostaw O Sensei w spokoju.
Tak więc, przypatrzmy się temu, co pozostawił po sobie Morihei Ueshiba. W sumie, nie trzeba daleko szukać. W każdej informacji o aikido czytamy, że jest to nowoczesna, niezwykle efektywna sztuka walki, w której nie stosuje się agresji, uderzeń i kopnięć. I także sztuka, w której przesłaniem jest nie wyrządzenie krzywdy napastnikowi. Mało tego, przyjęło się ją określać jako Pokojową Sztukę Walki. To jest aikido.
Dzisiaj, kroci się od miejsc, które się nazywa, na pierwszym, lub drugim miejscu umieszając słowo aikido. W których serwuje się folder z powyższymi słowami, nie mniej, na pierwszych zajęciach swieżemu adeptowi sztuki się mówi: "Jeśli chcesz się nauczyc samobrony na ulicy - to nie tutaj. Poszukaj sobie innego miejsca." Jak to się ma do tego, co ów adept przeczytał, usłyszał, czy też wyobraził sobie o aikido? Dokladnie tak, jak to, co tak wyprowadzało z równowagi Morihei Ueshibę. Gdyby ktoś dzisiaj miał możliwość zapytać go samego, co o tym sądzi, jestem pewien, że by odpowiedział: "Nie mam nic przeciwko temu, co robią i nauczają ci ludzie, ale na Miłość Boską, usuńcie z tego słowo aikido, we wszystkich jego kontekstach. Bo to nie jest moje aikido."
Spróbuję zatem odpowiedzieć na Ellisa pytanie. Zacznę od tego, że uprawiam aikido od 16 lat i także jestem instruktorem judo. Judo, to pasja mojej młodości, w której miałem możliwość dania upustu młodzieńczemu temperamentowi. Jednakże, po latach, pojawiło sie podobne pytanie: "Czy to, co uprawiam, to aby na pewno jest judo Jigoro Kano?" Cała radość w judo dla mnie, to były trzy rzeczy. Kiedy udało mi się kimś rzucić, jak piórkiem. Kiedy zostałem rzucony jak piórko. I kiedy mogłem zobaczyć kogoś, kto rzucił kimś, jak piórko. Myślę, że Jigoro Kano, już za życia, miał podobne wątpliwości. Mogą o tym chyba świadczyć słowa zachwytu, które wyraził, po zobaczeniu tego, co zademonstrowal Morihei Ueshiba na jednym z pokazów. On właśnie rzucał swoim uke jak piórkiem [link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]. Tego się właśnie panicznie bali jego uczniowie. Na zainicjowany upadek, kiedy się jest w stanie nieważkości, nie można nic zrobic świadomie. Tutaj kieruje odruch. Kiepska umiejętność upadania może zakończyć się kontuzją, i jak wiemy, zdarzały się i takie sytuacje.
Moje przyrównanie aikido do judo nie jest przypadkowe. Przypuszczam nawet, że pomysl na aikido wziął się wprost z judo. Przypatrzmy się zatem technikom. Ueshiba, podobnie jak Kano, wyselekcjonowal techniki, które pozwalały na natychmiastowe zakończenie walki. Wszystkie, z założenia, kończyć się powinny upadkiem na głowę. Przy odpowiedniej jednak asekuracji rękami oraz umiejętności robienia twardych padów, możliwe jest uniknięcie poważnej kontutuzji, czy też nawet śmierci. Bo taka jest właśnie uroda Sztuk Walki. Uprawianie ich wymaga wyjątkowej ostrożności. Pomimo, że techniki obu sztuk oparte są na założeniu, że ich efektywność zależy od stanu równowagi, to różnią sie jednak od siebie zdecydowanie. Wynika to z tego, że w judo, wymaga się bezpośredniego kontaktu narzuconego regulaminem, zaś w aikido kontakt ten jest tylko jednostronny. W judo, idealne rzuty, właśnie z tego powodu, zdarzają się bardzo rzadko, zaś aikido jest sztuką wyłącznie takich idealnych rzutów. Przyczyna jest prosta. Stawką meczu judo jest stwierdzenie, kto do tego meczu był mniej lub bardziej przygotowany, zaś stawką w aikido, jest życie. Być albo nie być.
Oczywiście nie chodzi o to w aikido aby odebrać życie. W tym leży sendo sprawy. Chodzi o to, by po wykonaniu śmiertelnie niebezpiecznej techniki, to życie oszczędzić, poprzez asekurację upadku napastnika. Właśnie dlatego jest sens nazywać aikido Pokojową Sztuką Walki, ponieważ jest realizacją zasady, że tylko silniejszy ma prawo wybaczyć. Podczas kiedy pokonany napastnik zagląda śmierci w oczy, my musimy sobie uświadomić, że ludzie to nie maszyny. Pod wpływem zaistniałych okoliczności zmieniają swoje zdanie, zamiary i poczynania. Myślę, że właśnie o to chodziło Ueshibie.
Umiejętność wykonywania idealnych technik nie jest prosta i wymaga dużo pracy. Chodzi o to, by wyczuć moment, w którym partner znajdzie się w stanie nieważkości, przemieszczając swój środek ciężkości z jednej nogi na drugą. Choćby i z tego powodu, technik aikido jest niewiele, w porównaniu z judo. O Sensei zdawał sobie z tego sprawę. Demonstrował je własnie w ten sposób, oraz pokazywał ich wszechstronne zastosowanie przy różnego rodzaju atakach. Czego więcej potrzeba? Czego tutaj uczyć? Przecież wszyscy wiemy, że techniki te są banalnie proste. Ba, na sukces trzeba poczekać. I choćby to, to jest, brak cierpliwości, rozdzielanie włosa na czworo, w miejsce intensywnego trenigu, jest przyczyną całego zła. Krzywdy, którą niewątpliwie wyrządziły Morihei Ueshibie pokolenia jego następców.
Użytkownicy przeglądający ten temat: 0
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych
10 następnych tematów
-
Aikido - Prasa, radio , TV :)
- Ponad rok temu
-
Aikido styl wewnetrzny czy zewnetrzny?
- Ponad rok temu
-
Siedzenie w seiza - nierozciągnięte mięśnie
- Ponad rok temu
-
O'Sensei?
- Ponad rok temu
-
Rozumienie zasad aikido przy pomocy broni.
- Ponad rok temu
-
Aikidocy wszystkich krajów łączcie się!
- Ponad rok temu
-
Mikołaj w Yoshinkanie
- Ponad rok temu
-
Zyczenia Swiateczne/Noworoczne...
- Ponad rok temu
-
Stefek
- Ponad rok temu
-
Shikko
- Ponad rok temu