Opinie - Shotokan
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Zapomniałeś jeszcze o Shotokan JKA którego przedstawicielem na Polskę jest Jewdokimow. Poza tym w samej organizacji Kwiecińskiego ćwiczy w chwili obecnej kilkanaście tysięcy luda, więc trudno powiedzieć że Shotokan w polsce nie istnieje. Jeśli chodzi o PZK to wydaje mi się że piejesz pod adresem karate WKF czyli sportowego. To juz nie jest Shotokan.
Napisano Ponad rok temu
mocno przesadziłes z tym kilkanaście tycięcy w PZKT
Jak sądzę realnie to nie więcej niż 5000-6000 tysięcy ćwiczących.
Kiedy tam jeszcze należałem Okręg XII, którym kierowałem należał do największych i skupiał 900-1000 osób ćwiczących. W sprawozdaniach do Ministerstwa "mój Okręg" rozrastał się do 3500 osób ! W ten oto sposób Mr Kwieciński "stworzył" na potrzeby propagandy 30.000 osób które rzekomo w Polsce uprawiają karate tradycyjne...
Inny przykład królika wyciąganego z kapelusza ? Proszę bardzo: nie dawno w PZKT ogłoszono, że karate tradycyjne w Polsce obchodzi 35 lecie
Byłem na pierwszym seminarium karate tradycyjnego w Polsce. Prowadził je w Nowym Targu sensei Ilija Jorga /7 Dan/ i było to w lutym 1990 roku, pierwszą organizację karate tradycyjnego powołano kilka miesięcy później. Oczywiście był to wtedy Fudokan a nie karate ITKF. Tak więc z 16 lat zrobiło się 35... Hmmm... ciekawe nieprawdaż, bardzo ciekawe :?
Napisano Ponad rok temu
Chciałem tylko przez to powiedzieć, że jedna rzecz, to kontrowersyjna osoba i osobowość szefa związku oraz związanej z nim "świty", a inna rzecz to ludzie, którzy tam trenują - zarówno rzesze trenerów jak i trenujących, którzy po prostu ćwiczą karate. Dan, jesteś mocno związany z konkretną organizacją i patrzysz na "rynek karate" w Polsce trochę przez ten pryzmat. Rozumiem to, ale ja patrzę inaczej. Mnie tak naprawdę nie obchodzą organizacje, tylko to, gdzie mogę się czegoś nauczyć w Shotokan. I nie przeszkadzało mi to, że w tym roku byłem w Krakowie na seminarium z Nishiyamą pomimo, że organizował je Kwieciński, a ja nie jestem członkiem PZKT. Po prostu korzystam, tam gdzie mogę, żeby pogłębić wiedzę w karate. Przynależność organizacyjna jest dla mnie sprawą drugorzędną, bo nie trenuję dla organizacji, tylko dla siebie i nie mam do żadnej organizacji stosunku emocjonalnego.
Napisano Ponad rok temu
Oczywiście w PZKT jest wielu znakomitych instruktorów, wielu z nich było moimi kolegami a nawet przyjaciółmi. Inna sprawa, że wielu z tych którzy zawsze starali się być blisko mnie z chwilą mojego odejścia nagle odwróciło się stając się klakierami prezesa... to jednak inna historia. Tylko jeden z nich miał odwagę przyjśc do mnie i nazwać rzeczy po imieniu. Jego nazwisko zachowam jednak dla siebie bowiem wciąż tam działa...
Mogą z dumą napisać, że wiele nauczyłem się od moich kolegów, którzy teraz działają w PZKT. Mogę także napisać /bez fałszywej skromności/, że wielu z nich całkiem sporo nauczyło sie ode mnie. Jako jeden z prekursorów karate tradycyjnego w naszym kraju całą swoją wiedzę i umiejętności poświęciłem jego rozwijaniu. Podczas spotkania w Łodzi w 1997 roku Mistrz Hidetaka Nishiyama wręczył mi osobiście dyplom ..."za szczególne zasługi w rozwoju karate tradycyjnego w Polsce"... dyplom podpisał także prezes Kwieciński...
Otóż masz rację, że są ludzie w PZKT którzy zajmują się tylko ćwiczeniem karate. Jednakże ludzie Ci, o czym zapewne nie wiedzą, są zręcznie manipulowani... Przykład ? Chociażby hasło z ostatnich ME w Rzeszowie: "35 lat lat karate tradcyjnego w Polsce"... Najgorsze jest to, że oni głęboko w to wierzą...
Można poweidzieć, że to ich sprawa. I tak jest do momentu kiedy nie zaczynają dyskutować na forum lub prywatnie podpierając się hasłami z wciskanego im kitu - jak za najlepszej epoki propagandy sukcesu... Wtedy przekraczają już swój subiektywny świat i stają się kolejnymi zastępami klakierów prezesa.
Nie piszę, że wszyscy ludzie w PZKT są źli. Byłoby to nadużycie i znaczne uproszczenie. Jednakże w epoce realnego socjalizmu też wszyscy byli dobrzy, byli "anty" zaś mimo to do PZPR należało blisko 3 mln. Polaków... Tak więc organizacja po części określa sposób postrzegania jej członków, sposób definiowania rzeczywistości i tego nie zmienimy.
Masz rację, że piszę z perspektywy osoby zaangażowanej mocno w konkretną organizację. Jednakże jak mam nie krytykować tego środowiska, którego liderzy w 1997 roku /po moim odejćiu z PZKT/ przyjechali do mojego miasta aby spotkać się z jego władzami i "wytłumaczyć" im, że działam nielegalnie bo poza związkiem, że nie mam uprawnień do prowadzenia karate tradycyjnego /nota bene w mojej legitymacji instruktora sportu karate tradycyjnego widnieje NUMER 001/, itp. bzdury. Była to próba oplucia mnie i mojej wieloletniej działalności tylko dlatego, że powiedziałem prezesowi NIE !
Oczwywiście karate uczymy się od Mistrzów a nie od organizacji. Ucząć się od Nishiyamy uczysz sie od jednego z najlepszych instruktorów karate na świecie, tego nikt nie neguje. Ale pozwolę sobie w tym momencie zwrócic uwagę na fakt, że jeszcze kilka lat temu, jeżeli nie należałeś do PZKT za udział w treningach podczas seminarium należało zapłacić 400 zł /wobec 100 zł normalnej opłaty/. Ostatnio to się zmieniło i nie dlatego, że Kwieciński ogłosił "otwartość związku" tylko dlatego, że na Nishiyamę przyjeżdża coraz mniej ludzi. Dlatego obniża się stopień z jakim można uczestniczyć w zgrupowaniu /obecnie chyba mogą już uczestniczyć wszyscy niezaleznie od posiadanego stopnia/, dlatego zaprasza się towarzystwo z ościennych krajów, niestety ilość uczestników spada ... Dlaczego ? To już pytanie na odrębną analizę.
Karate tradycyjne także na arenie międzynarodowej znalazło się w ślepym zaułku... Dla nikogo w Europie nie jest tajemnicą, że Kwieciński szykuje się na następcę Nishiyamy. Środowisko międzynarodowe jednak nie widzi w nim swojego przyszłego lidera, ba - nawet więcej - na Malcie podczas spotkania instruktorów po kontrowersyjnej decyzji Nishiyamy o zmianie przepisów podczas trwania zawodów - dało wyraz swojemu niezadowoleniu zarówno z podjętej decyzji jak i pozycji Kwiecińskiego, który uzurpuje sobie prawo stawiania się ponad tym środowiskiem.
Nie możesz dziwić się mojej emocjonalnej ocenie środowiska PZKT skoro to właśnie to środowisko skupione wokół swojego Prezesa /jego rękoma/ próbowało już nie raz zablokować moje działalnia. W 1997 roku kiedy zaprosiłem Ilija Jorgę do Wałcza, Kwiecinski natychmiast wysłał pismo do Nishiyamy, że Jorga chce rozbić karate tradcyjne w Polsce. Ten zadzwonił do Jorgi i poprosił o wstrzymanie się z wyjazdem na 1 miesiąc aby wyjaśnieć sprawę. Jorga nie przyjechał, zaś ja byłem zmuszony powiedzieć przed frontem 270 osób -uczestników seminarium, których nie udało się powstrzymac przed przyjazdem, że sensei nie przyjedzie tym razem i obiecał przyjechać w przyszłym roku. Mało tego, kiedy po roku stało się jasne, że Jorga przyjedzie, Kwiecinski znowu napisał pismo do wszystkich możliwych urzędów, że impreza ta jest nielegalna i należy ją zatrzymać. Tym razem nie udało mu się. Oczywiście to nie koniec bynajmniej nie zrezygnował. W 2004 roku po ogłoszeniu zamiaru przyjazdu H.Shirai do Polski, natychmiast Kwieciński poskarżył się Nishiyamie zaś w 2006 roku kiedy do Wałcza przyjechał Dario Marchini i Cristina Restelli zarządał od FIKTA aby uniemożliwiła a wręcz zakazała swoim instruktorom przyjazdu do Polski. Przy okazji ludzi ćwiczących karate w PZK nazwał "wrogami"...
Nic dodac - nic ująć...
Jak widzisz mam wiele powodów do emocjonalnej oceny działań tego Pana i klakierów skupionych wokół niego. Zawłaszczył w Polsce karate tradycyjne notamiast jego działania jakkolwiek spektakularne przypominają mi podskakiwanie kolosa na glinianych nogach... Kiedy w 1997 roky PFKT przekształcało się w PZKT organizacja liczyło ok. 100 klubów i podmiotów organizacyjnych. Teraz większość "klubów" to w istocie sekcje prowadzone poza miejscem zamieszkania instruktora, inna częśc klubów PZKT to "martwe dusze". Na Pomorzu, które po okręgu Łódzkim było największym ilościowo okręgiem w PFKT pozostały 2-3 kluby w trójmieście i 1 na papierze w Szczecinie...
Nie powielajmy więcw dyskusjach na forum mitu o wielkości PZKT pod względem ilości trenujących bo postępując tak stajemy się niechcąco klakierami prezesa.
Pozdrawiam
dan
Napisano Ponad rok temu
Nie myślę bronić PZKT, bo jest mi ono obojętne. Nie wiedziałem, że wyrządziło Ci tyle przykrości. Zaszokowało mnie to, co napisałeś, że pan Kwieciński szykuje się na następcę Sensei Hidetaki Nishiyamy. To jakiś koszmar...
Ale dajmy spokój PZKT, bo na szczęście w Polsce (i nie tylko) jest wiele innych organizacji uczących Shotokan Funakoshiego. Niech i inni o nim napiszą.
Chciałem przy okazji Ci powiedzieć Ci: Osu! za to, co zrobiłeś i robisz dla Karate.
Pozdrawiam, Dan.
Napisano Ponad rok temu
Budoka - Masz rację i nie masz jej zarazem...
Oczywiście w PZKT jest wielu znakomitych instruktorów, wielu z nich było moimi kolegami a nawet przyjaciółmi. Inna sprawa, że wielu z tych którzy zawsze starali się być blisko mnie z chwilą mojego odejścia nagle odwróciło się stając się klakierami prezesa... to jednak inna historia. Tylko jeden z nich miał odwagę przyjśc do mnie i nazwać rzeczy po imieniu. Jego nazwisko zachowam jednak dla siebie bowiem wciąż tam działa...
Mogą z dumą napisać, że wiele nauczyłem się od moich kolegów, którzy teraz działają w PZKT. Mogę także napisać /bez fałszywej skromności/, że wielu z nich całkiem sporo nauczyło sie ode mnie. Jako jeden z prekursorów karate tradycyjnego w naszym kraju całą swoją wiedzę i umiejętności poświęciłem jego rozwijaniu. Podczas spotkania w Łodzi w 1997 roku Mistrz Hidetaka Nishiyama wręczył mi osobiście dyplom ..."za szczególne zasługi w rozwoju karate tradycyjnego w Polsce"... dyplom podpisał także prezes Kwieciński...
Otóż masz rację, że są ludzie w PZKT którzy zajmują się tylko ćwiczeniem karate. Jednakże ludzie Ci, o czym zapewne nie wiedzą, są zręcznie manipulowani... Przykład ? Chociażby hasło z ostatnich ME w Rzeszowie: "35 lat lat karate tradcyjnego w Polsce"... Najgorsze jest to, że oni głęboko w to wierzą...
Można poweidzieć, że to ich sprawa. I tak jest do momentu kiedy nie zaczynają dyskutować na forum lub prywatnie podpierając się hasłami z wciskanego im kitu - jak za najlepszej epoki propagandy sukcesu... Wtedy przekraczają już swój subiektywny świat i stają się kolejnymi zastępami klakierów prezesa.
Nie piszę, że wszyscy ludzie w PZKT są źli. Byłoby to nadużycie i znaczne uproszczenie. Jednakże w epoce realnego socjalizmu też wszyscy byli dobrzy, byli "anty" zaś mimo to do PZPR należało blisko 3 mln. Polaków... Tak więc organizacja po części określa sposób postrzegania jej członków, sposób definiowania rzeczywistości i tego nie zmienimy.
Masz rację, że piszę z perspektywy osoby zaangażowanej mocno w konkretną organizację. Jednakże jak mam nie krytykować tego środowiska, którego liderzy w 1997 roku /po moim odejćiu z PZKT/ przyjechali do mojego miasta aby spotkać się z jego władzami i "wytłumaczyć" im, że działam nielegalnie bo poza związkiem, że nie mam uprawnień do prowadzenia karate tradycyjnego /nota bene w mojej legitymacji instruktora sportu karate tradycyjnego widnieje NUMER 001/, itp. bzdury. Była to próba oplucia mnie i mojej wieloletniej działalności tylko dlatego, że powiedziałem prezesowi NIE !
Oczwywiście karate uczymy się od Mistrzów a nie od organizacji. Ucząć się od Nishiyamy uczysz sie od jednego z najlepszych instruktorów karate na świecie, tego nikt nie neguje. Ale pozwolę sobie w tym momencie zwrócic uwagę na fakt, że jeszcze kilka lat temu, jeżeli nie należałeś do PZKT za udział w treningach podczas seminarium należało zapłacić 400 zł /wobec 100 zł normalnej opłaty/. Ostatnio to się zmieniło i nie dlatego, że Kwieciński ogłosił "otwartość związku" tylko dlatego, że na Nishiyamę przyjeżdża coraz mniej ludzi. Dlatego obniża się stopień z jakim można uczestniczyć w zgrupowaniu /obecnie chyba mogą już uczestniczyć wszyscy niezaleznie od posiadanego stopnia/, dlatego zaprasza się towarzystwo z ościennych krajów, niestety ilość uczestników spada ... Dlaczego ? To już pytanie na odrębną analizę.
Karate tradycyjne także na arenie międzynarodowej znalazło się w ślepym zaułku... Dla nikogo w Europie nie jest tajemnicą, że Kwieciński szykuje się na następcę Nishiyamy. Środowisko międzynarodowe jednak nie widzi w nim swojego przyszłego lidera, ba - nawet więcej - na Malcie podczas spotkania instruktorów po kontrowersyjnej decyzji Nishiyamy o zmianie przepisów podczas trwania zawodów - dało wyraz swojemu niezadowoleniu zarówno z podjętej decyzji jak i pozycji Kwiecińskiego, który uzurpuje sobie prawo stawiania się ponad tym środowiskiem.
Nie możesz dziwić się mojej emocjonalnej ocenie środowiska PZKT skoro to właśnie to środowisko skupione wokół swojego Prezesa /jego rękoma/ próbowało już nie raz zablokować moje działalnia. W 1997 roku kiedy zaprosiłem Ilija Jorgę do Wałcza, Kwiecinski natychmiast wysłał pismo do Nishiyamy, że Jorga chce rozbić karate tradcyjne w Polsce. Ten zadzwonił do Jorgi i poprosił o wstrzymanie się z wyjazdem na 1 miesiąc aby wyjaśnieć sprawę. Jorga nie przyjechał, zaś ja byłem zmuszony powiedzieć przed frontem 270 osób -uczestników seminarium, których nie udało się powstrzymac przed przyjazdem, że sensei nie przyjedzie tym razem i obiecał przyjechać w przyszłym roku. Mało tego, kiedy po roku stało się jasne, że Jorga przyjedzie, Kwiecinski znowu napisał pismo do wszystkich możliwych urzędów, że impreza ta jest nielegalna i należy ją zatrzymać. Tym razem nie udało mu się. Oczywiście to nie koniec bynajmniej nie zrezygnował. W 2004 roku po ogłoszeniu zamiaru przyjazdu H.Shirai do Polski, natychmiast Kwieciński poskarżył się Nishiyamie zaś w 2006 roku kiedy do Wałcza przyjechał Dario Marchini i Cristina Restelli zarządał od FIKTA aby uniemożliwiła a wręcz zakazała swoim instruktorom przyjazdu do Polski. Przy okazji ludzi ćwiczących karate w PZK nazwał "wrogami"...
Nic dodac - nic ująć...
Jak widzisz mam wiele powodów do emocjonalnej oceny działań tego Pana i klakierów skupionych wokół niego. Zawłaszczył w Polsce karate tradycyjne notamiast jego działania jakkolwiek spektakularne przypominają mi podskakiwanie kolosa na glinianych nogach... Kiedy w 1997 roky PFKT przekształcało się w PZKT organizacja liczyło ok. 100 klubów i podmiotów organizacyjnych. Teraz większość "klubów" to w istocie sekcje prowadzone poza miejscem zamieszkania instruktora, inna częśc klubów PZKT to "martwe dusze". Na Pomorzu, które po okręgu Łódzkim było największym ilościowo okręgiem w PFKT pozostały 2-3 kluby w trójmieście i 1 na papierze w Szczecinie...
Nie powielajmy więcw dyskusjach na forum mitu o wielkości PZKT pod względem ilości trenujących bo postępując tak stajemy się niechcąco klakierami prezesa.
Pozdrawiam
dan
:? .nigdy nie wiem czy sie smiac czy plakac po Twoich postach
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Zawsze możesz unieść się honorem i popełnić seppuku. Dan pochyli czoła ze zrozumieniem, a prezes zyska męczennika za sprawę.
w odpowiedzi wypadaloby zacytowac wujka Franka mistrza cietej riposty...
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Budoka - Masz rację i nie masz jej zarazem...
Oczywiście w PZKT jest wielu znakomitych instruktorów, [...]
dan
:? .nigdy nie wiem czy sie smiac czy plakac po Twoich postach
dziwne wojtas25 ja mam podobne odczucia po Twoich postach tez nie wiem czy sie smiac czy plakac
Pozdrowienia dla @ll
Napisano Ponad rok temu
wojtas25 ..."plunąć w twarz a mówi, że deszcz pada"...
jak zwykle nie zrozumiales odpowiedzi
Napisano Ponad rok temu
Na temat metodyki treningowej Shotokan i skutecznosci tego stylu panują rózne opinie. Większośc znawców nie bez racji krytykuje ten styl walki. Są jednak naprawde dobre sekcje Shotokanu!
Jednym z takich klubów, ktory oprócz dużych osiągnięć sportowych jest ukierunkowany także na walkę realną jest klub Sandan z Bydgoszczy. Zajęcia prowadzi ze wszystkimi grupami jeden z najzdolniejszych instruktorów karate mistrz Grzegorz Cukrowski ( 5 DAN )
- treningi są bardzo ciężkie, dużo ludzi odpada, odbywają się dla zaawansowanych zawodników codziennie. 2 razy w tyg. to tylko na 3- miesieczny poczatek.
- jest mnóstwo ćwiczeń na tarczach, makiwarach, worku treningowym oraz innym sprzęcie.
- podstawą treningu dla zaawansowanych karateków jest jiu-kumite. Walka jest twarda, jesli nie poradziles sobie dostajesz wpie... Trener walczy z kazdym ćwiczącym. " Jak ktoś jest beksą niech nie przychodzi na treningi" - słowa trenera.
- mistrz Cukrowski twierdzi ze nie ma czegos takiego jak karate dla rekreacji 2 razy w tygodniu. " Rekreacyjnie to sobie mozesz sobie dostać po mordzie na ulicy" - słowa trenera
- Mistrz Cukrowski jest postacią znaną i poważaną w Bydgoszczy. I to nie tylko za to, że jest zdolnym trenerem. Wszystkim ludziom interesującym się sportami walki i nie tylko znane są umiejetnosci misrza Cukrowskiego! Nawet legendy powstaja na ten temat! Kazdy forumowicz z Bydgoszczy to potwierdzi.
- na treningach u mistrza Cukrowskiego nikt nie ma taryfy ulgowej , obojetnie czy to córka czy ktos z rodziny - wszyscy są twardo traktowani
- złamany nos. czasem ręka, potłuczenia - to wszystko normalne!
- z tego co wiem mistrz Cukrowski odwiedza takze inne sekcje i z powodzeniem sparuje z przedstawicielami innych sportow walki
- egzaminy są ...trudne!! Dochodzi do tego ze niektore osoby powstarzają z mlodszą grupą caly cykl treningowy.
Polecam stronę : sandan.pl
A wiec nie wszystkie sekcje Shotokanu to rekreacja! Nie w kazdej sekcji Shotokan ćwiczą mięczaki! Naprawde ćwicząc u takich ludzi jak Cukrowski ( nie uchybiajac innym mistrzom ) jestes w stanie stawic czola napastnikom na ulicy!
sluchaj ziomus ja mam z nim WF ;/ A ja jestem dosyc gruby !! Ale nie wiem dlaczego on mnie lubi kiedys pwoieidzal ze chyba jestem jego synem boczytam w jego myslach . Na WF mamy taki wycisk ze jak wchodze do domu to nie moge nog ugiac ;/ raz nawet rzygalem na wf ;/ a Grzegorz cukrowski nic ;/ ze mam dalejcwiczyc ;/ Ogólnie biorać powiedizal mi ze mamy cwiczyc nie wagarowac a jak bedziemy mieli jakis problem to wsiada w bmw bieze pale goscia pierze bieze go na komende i mowi ze ze schodow spadl ^^
Napisano Ponad rok temu
- złamany nos. czasem ręka, potłuczenia - to wszystko normalne!
No rzeczywiscie...jest znakomitym trenerem skoro dopuszcza do takich rzeczy na treningach.
Nic, tylko przyklasnac... :?
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Złamanie ręki czy nosa, zdarza się w wielu klubach karate a także na zawodach. Poprostu to są wypadki przy pracy. Chyba że ktoś ćwiczy "karate " 2xtyg, głownie kihon i kata
A jak ktos chodzi codziennie na 1 lub 2 treningi przez wiele lat i nic sobie nigdy nie zlamal, to co?? Cwiczy bardzo mocne kumite, obok kichonu i kata??
Siniaki i stluczenia sa zawsze, ale dobre sensei powinien tak prowadzic treningi, aby ryzyko minimalizowac.
Cwicze juz wiele lat, a pamietam w mojej sekcji tylko jedno zlamanie i to dlatego, ze koles zle wykonal pad, co bylo ewidentnie jego wina...
Pamieta ktos jeszcze o czyms takim jak szacunek dla przeciwnika??
Jestem zdania, ze dobry trener powinien absolutnie panowac nad cym co dzieje sie na dojo i nie dopuszczac do takich sytuacji...
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Nikt nikomu celowo nie wyrządza kontuzji!! Dlaczego więc piszesz o braku szacunku dla przeciwnika???
Czy reka jest zlamana celowo czy niecelowo duzo nie zmienia, tymbardziej dla "ofiary".
A kazdy powinien umiec realnie oceniac swoje umiejetnosci i dostosowac je do walki tak, aby partnerowi nie zrobic krzywdy.
Tak poza tym, to czy nie lepiej czasem podczas walki pomyslec: "acha, tu moglem mu zrobic *&$%#$%# bo sie dobrze ustawil, odslonil", zamiast stwarzac zagrozenie kontuzja?
Użytkownicy przeglądający ten temat: 0
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych
10 następnych tematów
-
Kyokushin vice-mistrzem K-1!
- Ponad rok temu
-
III miejsce w Belgradzie!
- Ponad rok temu
-
Sukces Polski na ME
- Ponad rok temu
-
KARATE KYOKUSHIN- wroclaw
- Ponad rok temu
-
Mistrzostwa Pomorza i Kujaw Kyokushin 3.12.2005 r
- Ponad rok temu
-
ASHIHARA GERMAN OPEN BERLIN 2005
- Ponad rok temu
-
fajna stronka karate Kyokushin
- Ponad rok temu
-
Ciekawe strony o współczesnych mistrzach świata w karate
- Ponad rok temu
-
Ciosy & bloki
- Ponad rok temu
-
26-27 listopada Mistrzostwa Europy Karate Shotokan - Wrocław
- Ponad rok temu