Dwa tygodnie temu na osiemnastce kumpla trochę zadurzo wypiłem

Zanim przejdę dalej dodam jeszcze kilka istotnych szczegółów, mieszkam w miejscowości która dla większości z was była by wiochą


W takich wiochach gdzie wszyscy wszystkich znają, opina powstała w podstawówce ciągnie się za człowiekiem przez całe życie.
Kiedy wszyscy już byli najebani na osiemnastce, jeden koleś zaczął się do mnie dopierdalać. Nie bardzo pamiętam co tam gadał... zwykłe lamerskie teksty. Chciał się trochę rozerwać i poprawić swoje samopoczucie napierdalając kogoś. Koleś jest żałosny, około 1,70 wzrostu i równie mało wagi. Był jeden problem... ledwo chodziłem. Więc aby nie napierdalać się w stanie całkowitego upojenia alkoholowego wyszedłem z imprezy. Posiedziałem sobie na dworze kawał czasu... trochę się przebiegłem, i kiedy uznałem że jestem już wystarczająco trzeźwy wruciłęm do lokalu. Rozpoznałem sytuacje, znalazłem osobę dość trzeźwą aby potrzymać moje okulary i sobie spokojnie siedziałem. Kiedy koleś mnie tylko zobaczył znowu zaczął się rzucać. Spokojnie zdjąłem okulary i wstałem patrząc mu się prosto w oczy. Poszedł gdzieś, wrócił po chwili i znowu zaczął cos pieprzyć. Więc znowu wstałem nie odzywając się niepotrzebnie (prawda jest taka że nie chciałem rozpierdalać kumplowi 18-staki). Po chwili usiadł niedaleko mnie i po raz kolejny zaczął się burzyć. Jakoś dziwnym trafem teraz wszyscy to zboczyli. Pewien bokser z sześciu letnim stażem kazał nam się uspokoić bo sam nam napierdoli. Krótko wytłumaczyłem mu że ja sobie spokojnie siedzę a ten mały gnojek się rzuca. Zaczołęm coś gadać do tego nie dorośniętego skurczybyka... jakieś teksty o trepanacji czaszki oraz masakrowaniu łokciem jego twarzy. Podziałało, zwątpił... ale jego kumpel (również nikt szczególny) dowalił jakimś tekstem. Nie wytrzymałem i wyciągłem Batona. Na sali zapanowała cisza. Wszystko skończyło się wielkim godzeniem. A ten kurdupel od tamtej pory z daleka krzyczy do mnie „część”. Jest jeden problem... jego drugi koleś chwali się że chciał mnie napierdalać, i mam wrażenie że nie za bardzo prawdziwie się zemną godził.
W sobotę w tym samym lokalu będą andrzejki. Ci dwaj na pewno się tam pojawią, ale również jeden kumpel na którym polegam jak na bracie. Ten kumpel podjudza mnie abym wyrównał porachunki. Nie z tym małym, ale z tym co się chwali że mieli mnie bić. Nie boje się ich... ale jestem człowiekiem pokojowym. Nie chce walczyć o taką błahostkę...
Co mi radzicie ?
p.s
Sory że się tak rozpisałem
