Samo cwiczenie mi sie podoba, podobne do tych robionych przez mnichow w Tybecie. Z malym wyjatkiem, te machanie mieczami jest katastrofalne.
Uwaga słuszna, tym bardziej, że w tych 'rytualnych' ćwiczeniach nie ma miejsca na boken. Zajęcia powinny się odbywać, jak wspomniałem w seiza (głęboki siad na kolanach), z suzu (dzwonkiem) w dłoni. Sam doświadczyłem niejednokrotnie, nie jest łatwo po dwudziestu minutach go utrzymać. Swojej sekcji na UCSB zafundowałem pierwszych 40 suzu.
Jeśli będzie oddźwięk na mój post, to może prośba do Szczepana, by jakoś wydzielił temat, bo warto. Chyba zacznę od pewnego wyjaśnienia sprawy, która rodzi mnóstwo nieporozumień wokół Shin Shin Toitsu, znaczy się Ki Society, króre zwyczajowo rozpoznawane jest jako Ki Aikido, nawet w ramach samej organizacji. Otóż, moi drodzy, to co się robi w dojo tej organizacji mało ma wspólnego z tym, co oferuje Aikikai, Tomiki czy Yoshinkai. Znaczy się, wbrew pozorom, nie uprawia się tam aikido. Nie twierdzi się, że aikido to sztuka walki, samobrony, rekreacja, czy też tego mix. W samej rzeczy chodzi o doskonalenienie wyżej wspomnianego japońskiego terminu, to jest, w polskim tłumaczeniu, 'koordynacji ciała i umysłu' na potrzeby dnia codziennego. To, że w oparciu o wybrane techniki aikido wynika z tego, że aikido było tym, co pan Koichi Tohei, twórca Ki Society, potrafił robić najlepiej. Równie dobrze bazą mógłby być to golf, baseball czy nawet szachy, jak stwierdził.
Temat który Was zainteresował jest nieźle opisany i wyjaśniony przez nieżyjącego już głównego instruktora Maui-Aikido-Ki-Society (Hawaje) pana Shinichi Suzuki (8 Dan), a skompilowany do formy podręcznika pt. 'Ki-Aikido on Maui - A Training Manual' (1995 - dostępnym na Amazon.com) przez jego następcę pana Christophera Curtisa (8 Dan).
Rozdział 8 to właśnie wstęp do Soku Shin No Gyo, treningu oddechu i umysłu, znanym jako Misogi. Zdaniem autora, to najważniejsze ćwiczenie uzupełniające podstawowego treningu. Przy wykonywaniu ćwiczenia wydobywana z siebie intonacja głosowa oraz dźwięk dzwonka muszą stanowić jedność. Powtarzana jest następująca sekwencja sylab i słów: TO HO KA MI E MI TA ME TO HO KAMI EMI TAME TOHOKAMI EMITAME. Ta sekwencja zmienia się trzykrotnie w określony sposób i przed każdą sylabą czy słowem dzwonek unoszony jest ponad głowę. Opuszczenie ręki musi być bardzo precyzyjne, by wydobyć jednolity dzwięk tonu. To wymaga niewiarygodnej koncentracji.
Znaczenie określonych sylab jest następujące: TO - igła, HO - włócznia, KAMI - lustro, EMI - piękno, TAME - kryształowa kula. Twój trening zmierza do celu jak włócznia, której ostrze to igła ... nigdy nie zbaczaj z drogi ... bacz na czystość przekazu ... stań się tym, czym objawia się piękno powierzchni kryształowej kuli ... i niech twój umysł pozostanie czysty jak lustro (ode mnie: to moje dowolne tłumaczenie wzniosłych myśli autora).
Takie zajęcia prowadzą zazwyczaj dwie osoby 'osa' i jego asystent 'kagura' którzy siedzą na przeciw grupy po lewej i prawej stronie. Złożoność tego ćwiczenia objawia się 7 następujących po sobie sekwencjach.
1. Osu dzwoni dwa razy.
2. wspólne kontrolowane oddychanie od 5 do 15 minut (wdech np. przez 15-30 sekund, i podobnie wydech).
3. Grupa powtarza sylaby, słowa i dzwoni przez od 15 do 30 minut.
4. Osu dzwoni dwa razy i wygłasza zdanie: "Harae Tamae, Kiyome Tamae."
5. Ki Medytacja przez od 5 do 10 minut. Ode mnie: należy sobie wyobrazić, że w naszym centrum, dwa palce poniżej pępka, zaczyna się napompowywać mikroskopijny balonik, który rozrasta się do nieskończoności, pozostawiając nas w swoim centrum. W pewnym momencie decydujemy się przerwać ten proces, co powoduje jego zmniejszanie się, ponownie do punktu naszego centrum. I od nowa balonik zaczyna rosnąć.
6. Kontrolowane oddychanie jak wyżej przez 5 minut.
7. Osa czyta "Norito", ale nie koniecznie. Ode mnie: To termin zapożyczony z religii Shinto, podobnie jak i cały rytuał tego ćwiczenia. Oznacza swego rodzaju modlitwę, i tu, rozpoczyna się sekwencją kilkudziesięciu konkretnych ale (jak przypuszczam) nie związanych ze sobą słów, w określonej intonacji. Potem następuje wygłoszenie 2 sekwencji: Toho Kami Emi Tamen (5 razy) i Harae Tamae Kiyome Tamae (1 raz). I po tym klaśnięcie obu rąk. I to nie koniec. Kończy Narito ponownie kilkudziesięcio słowowa sekwencja jak na początku.
Tego wprawdzie nie widać na filmie, bo uczestniczą w nim dzieci, ale wrażenie obserwatorów tego niecodziennego widowiska jest wstrząsające. Na corocznych tygodniowych seminariach w Japonii, Misogi należy do żelaznego repertuaru. Potem to już tylko w łaźni wylewanie kubła zimnej wody na głowę ku uciesze całego towarzystwa, dochodzącego do dwustu osób.
Teraz oczywiście padnie pod moim adresem pytanie: "Po co to, i na co?" Odpowiem szczerze: "Nie mam pojęcia." Jak ktoś zainicjuje, to biorę udział. Nikt jednak do niczego tu nie zmusza. Jako yudansha nigdy nie byłem zmuszany, czy nawet zachęcany do prowadzenia takich zajęć. Tyle, że nadgorliwców zawsze jest sporo, a ja, przyznam się bez bicia, wybrałem Shin Shin Toitsu, bo zajęcia są na Uniwersytecie, gdzie po treningu mogę wziąć prysznic. Inne dojo w moim mieście tego nie oferują.