Bronić dziecko przed pijanymi rodzicami!
Napisano Ponad rok temu
Mamusia nurkuje w żywopłot czołem, gubiąc przy tym klapki z nóg. Tatuś ledwo trzymając się na nogach usiłuje pomóc mamusi wydobyć się z tych krzaków. Bezskutecznie. Tych dwoje - nawalonych jak wywrotka piaskiem - próbuje powstrzymać przed upadkiem ... na oko pięcioletnia dziewczynka! Matce z wargi cieknie krew. Ojciec nie jest w stanie wyartykułować jedego słowa. Dziewczynka jest kompletnie zdezorientowana i przerażona. Płacze zanosząc się ...
Wyskakuję z samochodu i podbiegam do dziecka. Na pierwszy rzut oka stwierdzam, że z rodzicami rozmowy nie będzie żadnej. Pytam małą, czy czegoś potrzebuje. Ona wskakuje mi na ręce i krzyczy: zabierz mnie stąd!
Usiłuję zachować spokój, ale sama jestem oszołomiona sytuacją. O co chodzi? Co to za ludzie? Co oni zrobili temu dziecku? Okazuje się, że to jej ... rodzice! I zaraz przytula się do mnie mocniej i prosi znowu, żeby stąd odejść. Widać wyraźnie, że nie chce patrzeć na ten koszmar. Chce być w bezpiecznym miejscu. Wszystko jedno gdzie, wszystko jedno z kim, byle dalej od nawalonych rodzicieli ...
W tej samej chwili z zaparkowanej ciężarówki wyskakują dwaj kierowcy, kórzy musieli widzieć co się dzieje. Jak dobrze, że się zjawili w porę. Zawijam się z małą na rękach w stronę bramy ogrodu, a matka za mną woła - moje dziecko! moje dziecko! Ojciec zaś pewnie pobiegłby za mną, gdyby mógł. Ale nie mógł. Za to przypomniało mu się, że może podjąć honorowy bój w obronie swojego dziecka. Zamachnął się na jednego z kierowców ... Nie trafił ...
Myślę sobie, że nic tu po mnie. Zaraz zacznie się regularna bijatyka. Pora nawiewać. Ale jak tu biec z dwudziestokilowym dzieckiem na rękach? Jakimś cudem dotarłam do bramy ogrodu, po drodze łapiąc za rękę własne dziecko. Wepchnęłam obie do ogrodu i zaraz zamknęłam drzwi na klucz. Byłyśmy bezpieczne. Chociaż nie czułam się pewnie. O, nie! Byłam z obcym dzieckiem, które de facto zabrałam od rodziców. No i kompletnie nie wiedziałam, co będzie dalej.
Na szczęscie za chwilę przyjechała policja (naprawdę przyjechali szybko, niech mi odtąd nikt nie próbuje wciskać kitów na temat opieszłości stróżów prawa). Pozwolili mi pojechać z małą na komisariat, bo ona za nic na świecie nie chciała jechać radiowozem razem z rodzicami.
Rodzice po koniecznych pomiarach (on - 4 promile, ona - 2 promile!) zostali odtransportowani do wytrzeźwiałki, a mała - do domu dziecka. Tam od razu na wejściu dostała od wychowawczyń kolorowego słonia, żeby chociaż w ten sposób rozweselić jej smutną buzię. Potem została wykąpana, przebrana i nakarmiona. Kiedy się z nią żegnałam, czekała spokojnie na lekarza (rutynowe badanie). Jeszcze niepewnie rozglądała się po sali zabaw, ale już nie trzęsła się ze strachu.
Zastanawiam się, co jutro postanowi sąd rodzinny. Skoro rodzice są skrajnie nieodpowiedzialni, musi zadziałać aparat państwowy.
P.S. Gdyby ktoś miał pokusę napisać, że temat jest luźno związany z samoobroną kobiet, to przestrzegam przed takim krokiem. Dzisiaj mogę działać w afekcie i każdy sąd mnie uniewinni.
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Gizmo
Napisano Ponad rok temu
piszesz mameha PARKUJEMY, to kto byl w tej furce co nia podjechalas na ten wywczas?Popołudniową porą postanowiłam wybrać się na działkę. Taki rodzinny niedzielny wypoczynek w zieleni. Parkujemy samochód pod ogrodem i naszym oczom przedstawia się następujący obrazek
Napisano Ponad rok temu
męski wynik :wink:on - 4 promile
:? :?
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Ale i tak jest mi bardzo miło.
A wracając do tematu - mamusia dziewczynki bezpośrednio z wytrzeźwiałki musiała trafić do sądu rodzinnego, bowiem już po obiedzie, okazując się postanowieniem, odebrała córkę z domu dziecka. Więc kiedy przyszłam tam po południu, dziewczynki już nie było.
Na półce stał natomiast ten kolorowy słoń, którego dostała w niedzielę. Dlaczego go ze sobą nie zabrała?
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
a tak w ogole to moje gratulacje... podziwiam :wink:
Napisano Ponad rok temu
prawdopodobnie rodzicow beda probowali leczyc i rodzina dostanie kuratora. ktory rozejzy sie po domu popyta sasiadow i sprawdzi czy dziecko nie ma rodziny ktora moglaby sie nim zająć. i sie zobaczy
No wiesz teoria jest zazwyczaj sliczna....ale nijak sie ma do rzeczywistosci to jest jak z resocjalizacja gdyby ona byla skuteczna to nie bylo by pojecia recydywisty wielokrotnego
A co do dzieciaczka minie miesiac dwa, rodzice jak chleja beda chlac, a dziecko jak sie marnuje tak sie bedzie marnowac i w tym kontekscie czyn pani moderator nie przyczyni sie do poprawy swiata tego
Napisano Ponad rok temu
jak juz by dostala kuratora to coś by sie pewnie poprawilo
a jak nie to juz nie raz zabirano rodzicom dzieci i umieszczano je gdzie indziej (u dziadkow ciotek dalszej dodziny a gdy takiej nie ma to w domacz dziecka albo pogotowiach opiekunczych), ale przynajmniej bdzie najedzone, czyste i pojdzie do szkoly
widzialam w jakim stanie dzieci przywożono do pogotowia opiekunczego... nie zycze tego zadnemu diecku na świecie
Napisano Ponad rok temu
Mam jedno pytanie - co należałoby zrobić (lub co byście sami zrobili) jeśli mielibyście podejrzenia ale nie dowody, że dziecko np. sąsiadów jest molestowane przez osobę z jego rodziny? Dodam tylko, że chodzi mi o przypadek gdy z rodziną ani z dzieckiem nie znacie się bliżej (po prostu mieszkają obok was).
Pozdravim,
Nat
Napisano Ponad rok temu
1) Jak ktoś potrafi, można podpytać samo dziecko używając do tego sztuczek psychologicznych dostosowanych do jego wieku. Zupełnie małe dzieci świetnie "opowiadają" kolorami (sama wiele się dowiedziałam o sobie, gdy zobaczyłam kolory, w których namalowała mnie moja córka) Albo można sprowokować zabawę, w której dziecko będzie miało możliwość zagrać rolę dorosłego. Te działania wymagają niesłychanej ostrożności i wiedzy pedagogicznej, ale też i przynoszą najwięcej informacji.
2) Można ustalić, do której szkoły chodzi dziecko i porozmawiać z wychowawcą. Szkoła ma obowiązek reagować w takich przypadkach. Poza tym ma siłę fachową w osobie pedagoga szkolnego.
3) Można pofatygować się do miejskiego/gminnego ośrodka pomocy rodzinie, celem ustalenia, czy ta rodzina jest objęta pomocą społeczną. Pomoc społeczna niekoniecznie musi się sprowadzać do wypłacania zasiłków. Jest możliwe wystąpienie do sądu rodzinnego z wnioskiem o ustanowienie kuratora i w takim przypadku ośrodek pomocy społecznej może okazać się organem pożytecznym.
4) Ostatnio wypożyczyłam z bibiloteki dziecięcej książkę pt. "Zły dotyk. Nie!" Książeczka w założeniu jest dla dzieci powyżej 7 roku życia. Napisana jest w formie komiksu. Zawiera proste i praktyczne wskazówki, w jaki sposób dziecko samo może bronić swoich praw. Warto, żeby dorośli też sięgnęli po tę lekturę. W ogóle stwierdzam, że coś się zaczyna dziać w tej materii. Powoli, powoli społeczeństwo uświadamia sobie, że molestowanie dzieci stanowi problem społeczny. Oczywiście daleko nam jeszcze do poziomu krajów bardziej rozwiniętych, gdzie powstają całe programy samoobrony dla dzieci (np. kid power). W Polsce wciąż kusi się rodziców zajęciami samoobrony dla dzieci, która sprowadza się do serwowania - za przyzwoitą kasę - ogólnorozwojówki i nauki paru chwytów rodem z karate. Tego, w jaki sposób dziecko ma reagować na naruszanie jego granic, na kursach samoobrony nie uczą.
Ale może i to się wkrótce zmieni ... Mam taką nadzieję.
Napisano Ponad rok temu
Użytkownicy przeglądający ten temat: 1
0 użytkowników, 1 gości, 0 anonimowych
10 następnych tematów
-
Retusz?
- Ponad rok temu
-
Istota szkolenia SK
- Ponad rok temu
-
Samoobrona dla kobiet i nietylko Kraków
- Ponad rok temu
-
Podziękowania
- Ponad rok temu
-
Klipy i walki
- Ponad rok temu
-
Jak się w kobiecie budzi lew ;)
- Ponad rok temu
-
Moda na ringu
- Ponad rok temu
-
i znowu wakacje ... :((((((
- Ponad rok temu
-
Zabójstwo w obronie przed gwałtem
- Ponad rok temu
-
Ile nas jest, czyli lista obecności pań
- Ponad rok temu