Borne Sulinowo forever czyli E. Leman 16-19 czerwca
Było i minęło. Krótko o stażu w Bornem Sulinowie. Było naprawdę zajefajnie. Seminarium rozpoczęło się w czwartek z półgodzinnym poślizgiem. Ale ten drobiażdżek jest nic nie znaczącym prochem w ogólnym obrazie spotkania. Sensei Etienne przyjechał z asystentem o wdzięcznym imieniu Christianne. Osoba zapewne znana dla bywalców sensejowych staży :wink: My zaś, krajowcy znaczy, pojawiliśmy się z: Bornego Sulinowa (bo jakże by inaczej), Szczecinka, Kołobrzegu, Koszalina, Poznania, Torunia, Białegostoku oraz Chojnic (pozdrowienia dla ślicznej Larysy) czyli stylow pełny misz-masz. Przyjazdnych z innych miast za pomnięcie serdecznie przepraszam. Ja tam na Kobayashi Aikido za specjalnie się nie wyznaję, ale zgodnie z tym co mówił sensei, to od pierwszego treningu skupiliśmy się na tajemnym meguri i relaksie. Od razu było widać kto co kultywuje

. Aikikajowcom meguri jakoś tak nie zbyt szło (to tylko moja opinia). Dopiero w ostatnich minutach ostatniego treningu coś świtać poczęło :wink: Przerywnikami były techniki ze sprzętem. Czy to z tanto, czy to z jo, czy to z bokkenem . Dzieki obecności stoiska nieocenionej (i drogiej) firmy Hunter, niektórzy mogli się w ten sprzęt zaopatrzyć (na zasadzie: kto nie ma w głowie, nie ma i w portfelu). Pocili się wszyscy bardzo obficie i to nie tylko z powodu intensywności ćwiczeń. Er kondyszyn nie działał tak jak powinien. Oczywiście życie nie kończyło się tylko na macie. W czwartek miała miejsce imprezka integracyjna. Piszę "imprezka", ponieważ główna impreza odbyła się w sobotę. Zaczęło się jak u Hiczkoka

: najpierw degustacja łyskacza (sprawnie poprowadzona przez aktora scen wszelakich i ambasadora "Jasia Wędrowniczka" w Polsce - p. Rocha Siemieniewskiego (jeśli ktoś dokładnie pamięta nazwisko, to proszę o poprawienie), a potem było tylko ciekawiej. Kulminacją wieczoru został prosiak nadziewany kaszą. Fakt, że kasza deczko słonawa była, pozwala sugerować podstęp oganizatorów i właściciela lokalu :wink: Piwo jak woda szło. W niedzielę ostatni trening (w mocno przerzedzonym gronie) i pożegnanie. Etienne sensei wyjechał z Polski z poradziecką czapką na pamiątkę.
Zdjęć póki co nie mam, ale znajomy pstrykacz robił. Więc jeśli tylko będą się jakościowo nadawać do opublikowania, to postaram sie to zrobić. Organizatorzy zadbali również o właścicieli odtwarzaczy dvd. Wykonano film (108 minut) w rekordowym tempie. W piątek i sobotę kręcono (łącznie z nocnym spożywaniem prosiaczka), a w niedzielę można było płyty zakupić za jedyne 25 PLN. Nadruki, napisy i takie tam cuda.
Proszę innych obecnych do dopisania, poprawiania i sprostowania mojej relacji.