A ja tak sobie myślę, że jakbym tak regularnie dbała o uprawy, jak chodzę na treningi, to... BRRR, lepiej nie myśleć.
Inna rzecz, że w drugą stronę, to to może właśnie bardzo dobrze działać - czyli dyscyplina wymuszona przez uprawy może się przekładać na dyscyplinę w innych dziedzinach.
A zauważyć warto, że właśnie praca na roli ma ten element naturalnego przymusu, w przeciwieństwie do innych prac, gdzie przymus jest ekonomiczny i nie wiąże się z kwestiami życia i śmierci.
Dlatego pomysł kupienia działki i prowadzenia upraw zacznę traktować z większą powagą niż do tej pory
Po raz pierwszy mam okazję podziękować Wielkiemu Moderatorowi, co niniejszym czynię:
poklon dziękuję poklon
PS. Na podstawie powyższych postów oceniam się na jakieś 3 kyu w rolnictwie, zdecydowanie wyżej niż w aikido - uprawiałam poza miętą również bazylię, lubczyk, melisę oraz mnóstwo innych roślinek doniczkowych a takoż pelargonie na balkonie. Rzeżucha to dla mnie pikuś, na dodatek wyjątkowo jej nie lubię
Ponadto pomagałam mamie na działce, babci w ogródku, dziadkowi w sadzie, wujkowi na polu...
I zasadziłam kilkaset dębów
Jeśli budowę mieszkania w ramach spółdzielni podciągnąć pod budowę domu, to jeszcze tylko mi zostaje spłodzić syna i będę prawdziwym mężczyzną
A potem ze spokojem sumienia zostanę babką-zielarką