Fly- bane - sorry za trucie dupy, ale w zasadzie na jakiego członka Ci takie cóś?
Miałem kiedyś podobnego daggera, nierasowy jakiś był , kupiony w czasach gdy pojawiły sie pierwsze military szopy.
nie wiem jaki jesteś stary, i co myślisz, o nożach, ale tak naprawdę użytku z nich zbyt wielkiego nie zrobisz (oby). Kroic sie tym nie da i ciężko w mieście nosić w niewidzialny sposób. Ja zamieniłem swój na użytkowy nożyk składany po pewnym wypadku, którego byłem świadkiem i który dał mi do zrozumienia, że lepiej ciąć niż wbijać. W centrum Krakowa gdy byłem studentem widziałem jak zajarał sie samochód w korku na ulicy, akcja szybka jak na filmie, a ja stałem w autobusie na pasie obok i widziałem to przez szybę.
Gościa wyjął z samochodu przypadkowy chłoporobotnik co akurat w sklepie nieopodal układał chyba płytki na schodkach. odciął pas nożem introligatorskim ( "do tapet" jak mawiają niektórzy) bo kierowca był w takim szoku, że nie potrafił sie odpiąć sam, choć nie był ani ranny, ani sie nie jarało jeszcze w środku ale spod maski już nieźle dymiło. Był korek na
alejach 3 wieszczów i po 30~45 sekundach było już tyle dymu w koło, że nihuja nie widać było. Facet udusiłby sie na bank, 314 hausty w panice i finito.
wtedy sobie pomyślałem że jakbym był na zewnątrz, też mógłbym wystartowac ze swoja kosą na ratunek jak na filmach, ale gdy wróciłem do domu z ciekawości zacząłem sprawdzać możliwości swojego daggera... prawdopodobnie ucięcie pasa bezpieczeństwa graniczyłoby z cudem a chłoporobotnik zrobił to jednym pociągnięciem.
Jeśli to ma być Twój pierwszy poważny nóż to wybierz se taki nie tylko do zabijania. noszę kosę w kieszeni gdzieś od 90', 91' i wyciągam średnio 5~10 razy dziennie ale jako argument do rozmowy wyjałem tylko raz - i miała to być rozmowa z Dobermanem
On do mnie chau chał!!! a ja do niego " ożesz ty .... miauuuuu" Byłem wtedy szczęśliwym posiadaczem Razorbacka którego sprzedałem chyba Puchatkowi bo doszedłem do takich samych wniosków jak w przypadku wyżej opisanym....