Bowiem wg mnie, prawdziwe techniki aikido sie tworzy w danym momencie jako czesc interakcji, w sytuacji kiedy ataki nie sa zdefiniowane z gory, reagujac odruchowo. Cala reszta to tylko praca nad uwarunkowaniem ciala, ale z aikido to nie ma nic wspolnego.
Normalnie Szczepan w 100% się z tym zgadzam
Wallace, mam dla ciebie dobrą radę, znajdż sobie dobre dojo Kobayashi. Po tym co piszesz wnioskuję że trafi do Ciebie ten przekaz.
Przekaz werbalny trafia do mnie nawet codziennie... tu ukłny do mistrza Pancera :roll:
I bardzo często zgadzamy się w wielu sprawach dotyczących aikido, choć wizualnie nadal aikido Kobayashi do mnie nie przemawia.... ale może się to kiedyś zmieni 8)
Hmm. Zaczynasz technikę i walisz loła - żaden aikidoka niepokalany przez inne sw nie jest przygotowany na niskie kopniecia - taka luka w systemie
I tenkan nie wystarczy
Atemi, atemi, atemi... w dowolnej formie i konfiguracji - wystarczają do zaskoczenia.
Nie do końca zgadzam się z taką koncepcją aikido. Dla mnie aikido i ataki typu: uderzenia, kopnięcia, wejście w nogi, itp. nie mają sensu, bo cały system powstawał, gdy tego typu rzeczy jeszcze nie było lub były zmarginalizowane. Aikido nigdy nie wykształciło dobrej obrony przeciwko wyżej wymienionym atakom i nie wykształci, gdyż wtedy musielibyśmy zmienić dosłownie wszystko w tym systemie... od pracy nóg, całego ciała, rąk(garda), dodać parter itp..
Praca aikido nierozerwalnie związana jest z pracą mieczem(i ogólnie bronią: włócznia, tanto itp) i wszystkie ataki, techniki i metodyka całego systemu były dostosowywane do zagrożeń z nimi związanych. Obecnie to się zmieniło i jeślibyśmy chcieli dostosować to dziadkowe aikido do dzisiejszych czasów wyszedłby misz masz...
Dlatego z jednej strony staram się poszerzać swoje horyzonty i ćwiczyć przekrojowo nowoczesne SW, ale nie wrzucam tego na siłę do treningu aikido bo nie widzę w tym sensu dla samego rozwoju mojego aikido... a z drugiej strony widzę powiązania aikido z kenjutsu i pewne nieścisłości i głupoty, które powstały już po śmierci dziadka. Jeśli odrzucimy pracę mieczem i bronią, to nasze zachowanie w wykonywaniu technik i aikido jako systemu stają się zupełnie bezsensowne...
Co mnie uderza w aikido, kiedy obecnie na nie patrze... to to, że wypaczyliśmy zupełnie jego pierwotny wygląd oraz metodykę nauczania, a dokładniej jej brak...
Geniusz Dziadka i cały sekret aikido polegał na spontaniczności i dowolności doboru rozwiązania do zaistniałej sytuacji... dla systemu nauczania i utrzymania przekazu jest to całkowicie złe, ale dla aplikacji i zastosowania jest to jedyne rozwiązanie...
I tutaj dochodzimy do paradoksu... bo niby z jednej strony w aikido nie ma i nie może być kata, a z drugej strony bez tego nie możemy w sposó stricte techniczny przekazywać wiedzy dalej ...
I tutaj powstaje problem "formy", bo do nauki zasad potrzebne są techniki, a do nauki technik potrzebna jest jakaś forma nauczania. Tylko, że forma zamyka nas w pewne ramy, schematy, co nas ogranicza... i trzeba z jednej strony opanować ją, aby móc zacząc rozwijać się w aikido, a z drugiej strony trzeba od niej odchodzić, żeby w ogóle robić aikido... bo wg. mnie aikido to nie jest to czego uczymy się na treningach czysto technicznych, ale to co napisał szczepan w cytacie, który wkleiłem...
Szczerze powiem, że ten problem jest dla mnie nadal nierozwiązany i ciągle wraca do mnie jak bumerang.... obecnie w moim aikido pracuje nad poszukiwaniem otwarć w ataku i staraniu się wejść w "słabe" punkty, aby móc wykonać coś... staram się więcej pracować nad rytmem, wciągnięciem partnera, ekonomiką ruchu... ale to wszystko robię nadal w zgodzie z pewnymi schematami(zasadami), które dotąd poznałem... najczęściej mi mało co wychodzi, ale zdaża się nieraz to "idealne" wejście (na moim poziomie) i wtedy jestem zadowolony...
To na razie na tyle