...
Dobra robota Bodhidarmo
Kółko wzajemnej adoracji...
Strasznie, ale to strasznie mi się nie podoba, Panowie, co wyprawiacie w tym topicu. Dla mnie nie ulega wątpliwości, a jak mówiłem z Kyokushinem nie mam nic wspólnego, ba! osobiście mi ten styl w ogóle nie pasuje, że Masutatsu Oyama dla rozwoju karate był postacią wybitną i przysłużył się nie tylko "kyokushinowi", ale też karate w ogólności. Nie za bardzo rozumiem, na czym miałaby polegać wyższość np. Chojuna Miyagi nad Mastutatsu Oyamą (to taka dyskusja o wyższości Świąt Bożego Narodzenia nad Świętami Wielkanocy). Obaj byli wielkimi mistrzami, obaj mieli zupełnie inne podejście do karate.
Tylko dlatego, że wasza koncepcja karate nie współgra z koncepcją Oyamy, nie macie prawa mieszać go z błotem. Forum, owszem, jest dyskusyjne. Dyskusja polega na wyrażaniu własnych poglądów - wszystko racja. Problem zaczyna się wówczas, kiedy własne poglądy próbuje się podnieśc do rangi dogmatu. Wówczas przestaje to być dyskusja, a zaczyna - głupawe przekrzykiwanie się. Na zasadzie "moje karate to jedyne prawdziwe karate". Taki dyskurs jest kompletnie bez sensu - nic nikomu nie daje, nie pozwala na wymianę poglądów, dopuszcza jedynie treści apologetyczne, bez szans na uczciwą krytykę - krytyka jest albo nieobecna (a zatem bezwartościowa), albo totalna (równie bezwartościowa).
Dyskusja warunkowa ("będę z tobą dyskutował, ale najpierw musisz się ze mną zgodzić, że ..., bo inaczej dyskusja nie ma sensu") to bolączka tego forum (nie tylko zresztą). W taki sposób osoby spoza kręgu karate często wypowiadają się na tym forum ("Podyskutujemy, ale najpierw przyznajcie, że karate jest do dupy"), w taki sposób dyskutujecie wy (Bodidharma i ninja65) - "Podyskutujemy, ale najpierw przyznajcie, że Oyama to szarlatan". Ustalmy coś - ja wiem, że to jest oklepany slogan, ale karate jest jedno. I wszyscy uznani mistrzowie przyczyniają się do rozwoju tego karate, czy to się komuś podoba, czy nie. Gdyby Oyama był takim bezwartościowym chłopkiem "od swojego stylu", na jakiego tutaj chcecie go kreować, nigdy nie pociągnąłby za sobą takiej rzeszy "wyznawców".
Proponuję wyzbyć się tej postawy wyższości, którą co po niektórzy tak obwożą po tym forum. Zawsze byłem zdania, że karate wykształca w swoich adeptach cnotę pokory - najwyraźniej chyba się myliłem. Smutne to, że takie paskudne politykierstwo i chełpienie się własnym stylem dominuje nad poczuciem karateckiej solidarności