Ja tam wolę jak staże są droższe i mniej ludzi na nie wchodzi...
Można wtedy normalnie poćwiczyć i czegoś nauczyć się na stażu, a nie tak jak w większości wypadków być jednym z tych 300 osób, które najchętniej zrobiłyby sobie wpisik i zdjęcie z sensei.
Zwykle jestem mocno rozbawiony, gdy żądne nauki tłumy zamiast sensownej nauki dostają 350 wersję ikkyo, shihonagi i iriminagi, bo prowadzący zna z całej sali 5-10 osób, a dodatkowo średni poziom ćwiczących jest zwykle mocno podstawowy - co najlepsze wszyscy są zwykle po takich stażach mocno podekscytowani.... opowiadają o ich trudnym przesłaniu i tym, że wiele z czegoś takiego wynieśli....
Co mi się podoba np. na stażach linii Cogniardowej, to to że liczba osób nie jest zbyt duża... poza tym jest tam doskonale zorganizowana strona merytoryczna - po prostu mają ciąglość nauczania pod jednym nauczycielem... dodatkowo z tego co szanowny Pancer(zdenuncjowałem kolege:) ) mi opowiada, wiedza którą się im salwuje jest od nich później wymagana, co dodatkowo podwyższa cały poziom...
Jest oczywiście wiele rzeczy, które mi się mniej podobają w tej organizacji, ale ogólnie zaczynam ją postrzegać bardzo na plus....
Jest to na pewno o niebo lepsza struktra nauczania, niż zbiorowe zloty miłośników i kolekcjonerów pamiątek po kolejnym seminarium z n-tym nauczycielem...
Oczywiście wyłączam tu przypadek posiadania własnego nauczyciela i regularnym odwiedzaniu go .... 8)