no piekne to one nie sa, ale zawsze stawialem na funkcjonalnosc.
hartuje w palenisku weglowym, temperatura na oczko,
kolor taki przy przejsciu z wisni w pomarancze, chlodze w cieplym oleju silnikowym z przystankiem, tez na oko,
jak wyciagam to wkrecam w imadlo coby sie jescze wyprostowal, bo jak sobie wykminilem to przemiana martenzytyczna jeszcze musi zachodzic, odpuszczanie w piekarniku tak zeby zaczal wpadac w cynamaon, 1h razy dwa.
potem podostrzam sprawdzam czy sie nie lamie, nie szczerbi nie gnie, (rabanie drewna, ciecie gwozdzi na kowadle za pomoca mlotka, pilnikiem twardosc tak na oko- zeby prawie sie slizgal ale lekko bral)
jesli ok to szlif koncowy i oprawa (nie musze dodawac ze ta prymitywna metoda nie zawsze za pierwszym razem taki efekt daje ale robie do skutku, badziewia nie oprawiam!!!)
oprawa, trzpien owijasz materialem nasaczonym zywica, sciskasz, suszysz i szlifujesz,
konstrukcaj jest full tang ze skull crusherem
drugi z brzeszczota od pily do metalu, ja tylko szlifowalem, tak ze chwala moja mniejsza w tym wypadku

dziury pod piny wypalam lukiem elektrycznym.
jesli chodzi o dziwne wyciecie w grzbiecie kuchenniaka to najpierw go nie bylo ale w kuchni wyszlo ze cos z nim nie tak jak sie cebule obiera, przy szatkowaniu bylo OK ale nie bede bral drugiego noza zeby ja obrac, wiec dorobilem wyciecie dla poprawy ergonomii
[edited]
z tym gwozdziem to duzo robi geometria ostrza i odpowiednie pukanie mlotkiem-z wyczuciem, tak na oczko