Napisano Ponad rok temu
Re: Aikido po drugiej stronie lustra
Oczywiście, nie miałem zamiaru wytwarzać reakcji moich wiernych dyskutantów, jaka nastąpiła. Ku przestrodze, to jest bardzo proste - wystarczy określony ton, kilka podstępnych sformułowań, i nie ma człowieka który by się nie zirytował. Wy to robicie podświadomie, ja zrobiłem to z rozmysłem, za co Was przepraszam.
Kiedy rozpocząłem ten wątek, miałem oczekiwania, że ktoś pójdzie za tokiem mojej myśli i podzieli się swoimi spostrzeżeniami. Nie chodziło mi o doraźne animozje podparte zdaniami wybranymi z kontekstu. Rozumiem, że ktoś nie rozumie o co mi chodzi, lub rozumie i nie akceptuje, lub też rozumie i akceptuje, ale ze zrozumiałych dla siebie powodów się nie wypowiada. To co proponuję, w naturalny sposób rodzi pytania, których faktycznie nie było. Zatem, czego oczekiwałem?
W pierwszym poście tego wątku przedstawiłem teorię aikido, w której wyodrębniłem to, co ma dla mnie sens. To znaczy, unikalne podejście Ueshiby do Martial Art, które jest oparte na, jak to ujął Andrzej Bazylko, ideale etycznym aikido.
Unikanie walki, jeśli już konfrontacja ma miejsce, oparta jest na unikach. W jaki sposób to robić, to znaczy nie robić nic, co by zangażowało nas czasowo, w przypadku jednego lub wielu napastników, zasugerowały mi wspomnienia o Ueshibie, który potrafił sie przeciskać w tłumie szybko jak nikt inny; wspomnienia Koichi Tohei, ktory dzielił się uwagami z randori z ośmioma zaawansowanymi judokami, do którego był wyzwany na Hawajach; oraz stażu z Koichi Kashiwaya (8 dan) poświęconwmu właśnie temu tematowi. Uzupełnieniem, był także clip Shiody, przemieszczającym się randori niezwykle szybko, jak i jakiegoś gościa uprawiającego styl Real Aikido, który to clip z jego randori pokazałem na tym forum, i pamiętam, że Szczepan wyszydził, że gość kręci się tak jak bąk, czy też pies wokół swojego ogona. W sumie chodzi o to, by wyprzedzić zamysły napastników, skierować się w ich kierunku (zawsze irimi), ominąć ich i zająć pozycję za ich plecami, by móc użyć ich jako tarczy, tarana, lub zasłony pozwalającej na dokonanie następnego manewru - w żadnym razie jakiejkolwiek techniki. I tak do zmęczenia się napastnków. Teoretycznie rzecz biorąc, do zaniechania przez nich ataku. Jeżeli ktoś uważa, że nie mam racji, to proszę - mamy o czy dyskutować.
Do innego podejścia, jeżeli chodzi o wykonywanie technik, pobudziło mnie wspomnienie pewnej zabawy, która została pokazana na klasycznym już westernie Indiański Wojownik. Po podaniu sobie ręki, obaj przeciwnicy starają się wzajemnie wyprowanić z równowagi. Kto pierwszy ruszy stopę z miejsca, przegrywa. Pamiętam, że byłem w tym mistrzem szkoły i to dlatego, że stosowałem prosty trik, który wyraża istotę techniki tenchi-nage, której Szczepan wyraźnie nie rozumie, lub sobie tylko tak żartował. Jest dużo trudniej wyprowadzić kogoś z równowagi do przodu lub do tyłu, ponieważ kolana pozwalają na obniżenia środka ciężkości. W przypadku wychylenia na bok, staw kolanowy jest zablokowany i nie jest to możliwe. Wystarczy zbliżyć korpus do korpusu i wychylenie ma miejsce tylko poprzez 'uwieszenie' się na partnerze bez użycia jakiejkolwiek siły. Tak więc reszta stała się dla mnie bardzo prosta. Wystarczyło się skupić na tym właśnie 'uwieszeniu', czy też na zablokowaniu korpusu napastnika, by to stało się możliwe. Tak więc wprowadziłem pojęcie bloku i miejsce dźwigni, których zadaniem nie jest sprawienie bólu, ale jego zainicjowanie, by napastnik aby tego bólu uniknąć, skierował się tam, gdzie tego oczekujemy. Teoretyczne założenie, że tak się stanie, oparłem na tym, że dzwignie zakładane są już po wytąceniu napastnika z równowagi. Za teorią poszła praktyka, to jest sprawdzenie, czy wszystkie znany techniki aikido można wykonać w ten sposób. Resultaty przeszły moje najśmielsze oczekiwania i znowu - jeśli ktoś pójdzie moim śladem i zada sobie trud sprawdzenia i zweryfikowanie mojej teorii, to mamy płaszczyznę do dyskusji. Wyobrażanie sobie i formułowanie nieodpowiedzialnych wniosków mnie nie interesuje.
Oczywiście, najwięcej dyskusji wywołuje 'pobożne życzenie' (patrz Randall), że nie należy skrzywdzić napastnika w wyniku własnej akcji. Dla mnie sprawa ta ma kapitalne znaczenie, chociażby ze względu na moje własne doświadczenie, które wcześniej opisałem i nie będę do niego wracał. Uważam, że moment psychologiczny, tzw. szok pourazowy, o którym mówiliśmy w innym wątku, w związku z przyjacielskim podaniem dłoni, to także temat o którym warto by dłużej porozmawiać.
Nie będę się zatem powtarzał. Ludzie uczęszczają na zajęcia aikido z różnych powodów i nie jest moim zamiarem ich od tego odwodzić. Nie mam też zamiaru krytykować współczesnej metodologii nauczania aikido. Każdy nauczyciel stawia sobie jakieś cele i dobiera metody. Mnie natomiast brakowało narzędzi do naturalnego przyswojenia technik aikido, rozumianych jako technik samoobrony opartej właśnie na etycznym ideale aikido. Czy zaproponowane kata można usprawnić, czy też ćwiczenia z partnerem można by było ująć w inny sposób, czy zastąpić muzykę odliczaniem (judo), czy ćwiczenie uników zastąpić 3-4 osobowym randorii - to wszysto, o czym można by porozmawiać w tym wątku. Wyjście aikido z dojo, traktując Aikido Workout jako uzupełnienie treningu aikido, czy też nadając mu samodzielny charakter, to też temat do dyskusji i rozsądne argumenty chętnie wezmę pod uwagę. Zatem Folks! Naprawdę, nasza rozmowa, przy odrobinie chęci, mogła by być bardzo interesująca. Zachęcam do zabrania głosu.