Pmasz nic dodać, nic ująć - zgadzam sięz Tobą w 100, a nwet w 200%
Odbiegając nieco od tematu - uważam, że obecnie przez to, iż większość instruktorów jest zawodowcami (utrzymują się z uczenia aikido), to tastępuje całkowita komercjalizacja. Co to oznacza... otórz to, że na aikido przychodzą wszyscy - łącznie z osobami o wręcz zerowych zdolnościach motorycznych i chcą łączyć się z kosmosem lub po prostu wpadają na zajęcia rekreacyjne o nazwie aikido( czy coś takiego też można tak nazwać??). Kiedyś to nie uczeń wybierał nauczyciela, ale było wręcz odwrotnie i to właśnie uczeń musiał się wykazać samozaparciem i siłą charaktery, aby zostać przyjętym. Oczywiście w obecnym ustroju kapitalistycznym są to jedynie mrzonki. Natomiast wstępna selekcja uczniów(takiej w aikido nie ma) powinna się odbywać na macie poprzez wysokie natężenie ćwiczeń( nie chodzi mi tutaj o 100 pompek na czas, ale o większy naciska na rozwój fizyczny np. tak jak w bjj, judo, karate, itp. czyli bardzo ostra rozgrzewka). Dodatkowo same ćwiczenie powinno być męczące i ludzie po treningu powinni wychodzić bardzo zmęczeni. Co by się stało? Odpadłyby najsłabsze jednostki i osoby traktujące aikido, jako sztukę walki, gdzie nie można się spocić - vide ostatni mistrz marian. Zostałyby osoby o dużym zapale, mocniejsze fizycznie i mające świadomość, że ćwiczenie to nie jest tylko tzw. luzik, ale również ciężka praca. Eliminowano by to filozofów, magów i innych wynaturzonych osobników widzących w aikido lekarstwo na swoje lenistwo, które tam nie byłoby zauważalne.
Również tzw. stare wygi musiałyby ćwiczyć mocniej, bez obijania, bo młodzież goniłaby ich i co jakiś czas sprawdzała i próbowała - mieliby dodatkową motywację do rozwoju
Niestety jest jak jest i każdy instruktor chce żyć i utrzymywać rodzinę na odpowiednim poziomie - to jest zrozumiałe.
Chyba Chiba powiedział kiedyś w jakimś wywiadzie(jeśli to nie on to Szczepan i Pmasz poprawcie mnie), że jeśliby robił aikido takie jak naprawdę chce, to nie miałby za co jeść.
Sorki za odejście od tematu...... 8)