Realna walka w treningu kung fu
Napisano Ponad rok temu
Tomi Fu
Napisano Ponad rok temu
Jak to jak
W powietrze :twisted:
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Interesuje mnie jak w waszych szkołach ćwiczy się ten element. Nie interesuje mnie oczywiście sportowa sanda. Chodzi mi o techniki na pewno występujące w wielu systemach, które na ulicy skończyłyby sie poważnymi uszkodzeniami przeciwnika. Jak to ćwiczycie na sali?
Tomi Fu
Przyczytaj może [link widoczny dla zalogowanych Użytkowników] zanim dojdziesz do ćwiczenia "śmiertelnych technik"
Napisano Ponad rok temu
Wystarczy ćwiczyć (jak napisał flash), w powietrze, albo na sąsiedni obszar np. zamiast w gardło to w klatę albo facjatę, zamiast w kręgosłup to w łopatę(mięsień) i lżej, żeby nie uszkodzić.Oczywiście potrzebna też jest do tego wiedza o punktach witalnych. Myślę, że w przypadku wykonywania tej techniki na punkt witalny(nie proponuję :wink: ) , nie będzie kłopotu(troszkę siły dodać),wiadomo przecież, że jak uderzysz kogoś w gardło to zejdzie:evil: . Przecież "prosty" to "prosty", tyle, że trochę niżej, albo w bok . h -Tak myślę
Człowieku patrz na daty i jak nie masz nic konkretnego do powiedzenia to się nie odzywaj.
Napisano Ponad rok temu
Wystarczy ćwiczyć (jak napisał flash), w powietrze, albo na sąsiedni obszar (...) wiadomo przecież, że jak uderzysz kogoś w gardło to zejdzie
Co do "ciosow w gardlo"... Ja np. cwiczylem kiedys VVD i po ktoryms starciu na ulicy doszedlem do wniosku, ze lekko "sportowe" nawyki ze sparringow, jako to zbyt lekki low kick i malo zdecydowana taktyka ogranicza moja skutecznosc. W walce oczywiscie takich przemyslen nie poczynilem, tylko po walce (z ktorej wynikow jestem zreszta bardzo zadowolony :-) ). Postanowilem wiec kopac mocniej i bardziej zdecydowanie oraz ogolnie mniej brykac wokol przeciwnika.
Tak wiec z takim nastawieniem przystapilem do sparringu na nastepnym treningu i zatrzymalem atak kolegi kopnieciem w gardlo - niechcacy, to byl wynik mojego nowego psychicznego nastawienia, nie celowego dzialania.
Kolega padl - warczal i charczal przez dluzsza chwile, ale nie zszedl... Moze jak bym poprawil mu na ziemi kopnieciem zgniatajacym pieta na kark albo gardlo, toby zszedl... Tego nie wiem, ale z tej historii widac, ze nie ma co przesadzac z wiara w magiczna skutecznosc technik na gardlo, w szczegolnosci recznych, o ile nie sa to duszenia ;-)
Co do tego, ze "wystarczy cwiczyc w powietrze" tez sie nie zgodze. Poszedlem sobie kiedys w ramach relaksu na seminarium krawki. A tam byla przerabiana obrona przed kopnieciem w krocze. Ja mialem kopac, a facet naprzeciwko mial suspensorium. Zdumiewajace dla mnie bylo to, ze mimo ze bez problemu trafiam w splot, mialem sporo klopotu by go trafic w krocze - wyszlo mi dopiero za trzecim czy czwartym razem. W VVD cwiczy sie z kontaktem i wiele razy kopalem w splocik, ale nie uzywalo sie u nas suspensoriow i w praktyce wyszlo, ze mialem problemy z celowaniem w ten obszar.
Mila dla mnie niespodzianka bylo to, ze jak juz zaczalem trafiac tam gdzie chcialem, to okazalo sie, ze trajektoria mojego kopniecia omija blok z krawki i moj partner tez potrzebowal paru prob, zeby sie zorientowac, ze musi uzywac innego bloku przeciw temu kopnieciu.
Tak wiec moim zdaniem jesli cos ma dzialac, to trzeba to cwiczyc i w powietrze, i z partnerem, i w kombinacjach, i w sparringu zadaniowym, bez ochraniaczy i w ochraniaczach, z pelna sila na worku i z umiarem na partnerze, a przede wszystkim trzeba sie uczyc jak stwarzac w walce sytuacje do wykonania takiej techniki.
Samo cwiczenie w powietrze moim zdaniem daje niewiele.
Napisano Ponad rok temu
Ot, zwykłe niedopatrzenie. -Za to przepraszam, ale nie ma co się tak rzucać. Napisałem, co miałem do napisania. Zły dzień masz czy co?Człowieku patrz na daty i jak nie masz nic konkretnego do powiedzenia to się nie odzywaj.
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Ot, zwykłe niedopatrzenie. -Za to przepraszam, ale nie ma co się tak rzucać. Napisałem, co miałem do napisania. Zły dzień masz czy co?
Człowieku patrz na daty i jak nie masz nic konkretnego do powiedzenia to się nie odzywaj.
Ostatnio mam permanentnie złe dni. A wracając do treningu uderzeń i kopnięć to sprawa psychiki u nas też zdażają się ludzie którzy powstrzymują uderzenie przed twarzą kolegi jednak jak ten nie powstrzyma to w następnej walce jest szansa że żaden już nie powstzryma. Ale wszystko trzeba robić w granicach rozsądku.
Napisano Ponad rok temu
XIE YONGGUANG
O MISTRZU YAO CHENGGUANG
Przekład z chińskiego: Andrzej Kalisz
"Jeśli nie chcesz ćwiczyć yiquan, dobrze, ale jeśli chcesz, musisz być najlepszy, ponieważ jesteś synem Yao Zongxuna"
Yao Chengguang rozpoczął naukę yiquan nie dlatego, że lubił wushu, ale ponieważ był chorowity i dlatego ojciec kazał mu ćwiczyć zhan zhuang. Kto przypuszczał, że od tego stania w zhan zhuang zacznie się kolejne 40 lat treningu...
Yao wciąż jeszcze dobrze pamięta z dzieciństwa, jak każdego dnia gdy wracał do domu, ojciec od razu kazał mu odłożyć torbę z książkami i ćwiczyć zhan zhuang.
Yao Zongxun zawodowo zajmował się sztuką walki. W okresie rewolucji kulturalnej nie mógł kontynuować tego zajęcia i rodzina utraciła źródło utrzymania. Dni spędzali zamiatając ulice, wożąc brykiety węglowe i zbierając resztki warzyw. Również wtedy ojciec codziennie kazał synowi ćwiczyć zhan zhuang.
W 1969 roku cala rodzina musiała wyjechać do komuny ludowej w Changping, gdzie pracowali na roli i przy hodowli koni. Trudności nie zniszczyły pasji Yao Zongxuna do yiquan. Powtarzał synowi, że w biedzie trzeba rozwijać siłę woli. Latem i zimą, niezależnie jak wiele i ciężko trzeba było pracować, kazał mu wstawać codziennie o czwartej rano i ćwiczyć. Wieczorem, zmęczony po dniu ciężkiej pracy, znów ćwiczył. Tak minęło 10 lat. Te lata dały solidną podstawę dla umiejętności Yao Chengguanga.
W 1979 roku, po zakończeniu rewolucji kulturalnej, instytucje kultury fizycznej zaczęły doceniać wartość yiquan. Podniosło to Yao Zongxuana na duchu i dodało mu sił do pracy..
"Pewnego dnia ojciec zawołał mnie do pokoju i powiedział - nie możemy marnować czasu, nie mogę dopuścić by yiquan skończył się wraz ze mną. Od jutra zaczniesz z bratem trening doskonalący, zrobię z was nowych wybitnych mistrzów. Ale pamiętaj: jeśli nie chcesz ćwiczyć, to nie musisz, ale jeśli chcesz ćwiczyć, to musisz być najlepszy, bo jesteś synem Yao Zongxuna. Dlatego musisz mi odpowiedzieć, czy jesteś w stanie podjąć naprawdę wielki ciężar, czy chcesz swoje życie poświęcić yiquan? - Tej nocy nie zmrużyłem oka... Rano odpowiedziałem ojcu, że chcę".
Wkrótce Yao Chengguang przekonał się na własnej skórze z czym wiązała się ta decyzja...
"Rano 60 kilogramów, a wieczorem 56 kilogramów"
Od 1979 roku Yao Zongxun, by wychować godnych następców, poddał specjalnemu treningowi doskonalącemu kilku swoich uczniów, byli to przede wszystkim: Yao Chengguang, Yao Chengrong, Cui Ruibin, Wu Xiaonan, Liu Pulei. 26 letni wówczas Yao Chengguang pracował w przedsiębiorstwie trolejbusowym. By móc trenować w dzień, zaczął pracować na nocną zmianę. W nocy pracował, w dzień ćwiczył. Rano ważył 60 kilogramów. Po dniu treningu jego waga spadała do 56 kilogramów. Gdy wieczorem odpoczął i się zregenerował, rano waga znów wracała do 60 kilogramów. Zawsze chodził w tenisówkach, by wygodnie było ćwiczyć. Zimą, chociaż ubrany był tylko w cienki sweter, jego ciało podczas treningu było zlane potem, także włosy były mokre od potu. Latem jego dłonie były pokryte pęcherzami od treningu na worku. Potrafił w ciągu 3 minut uderzyć worek 880 razy. Gdy bez koszuli ćwiczył tui shou i sparing bez rękawic jego ciało było pokryte śladami paznokci partnerów. Yao Zongxun podkreślał, że w treningu san shou powinni mieć poczucie realności walki. Sparingi były więc bardzo ostre. Normalne były podbite oczy i krwawiące nosy i uszkodzone wargi. Ponieważ często miał wargi zranione, gdy na kolację było coś słonego, nie mógł jeść, czasem tylko spożywając delikatny kleik ryżowy.
O godzinie 10. wieczorem rozpoczynał pracę. Przed 11. uczył tam kilka osób yiquan. Po 11 zostawał sam, a nie mógł spać. Czasem jednak był tak znużony, że opierał się o ścianę i na chwilę zasypiał. Koledzy z pracy mówili czasem: "Yao Chengguang naprawdę jest mistrzem - potrafi spać na stojąco". Następnego dnia rano, po pracy, odpoczywał trochę i wkrótce jak żwawy tygrys pojawiał się na miejscu treningu. Ten okres treningu doskonalącego trwał 5 lat. Kosztował wiele potu i krwi. Przesądził o tym, że Yao zdecydował w późniejszym życiu wytrwale pracować dla rozwoju yiquan.
"Wybrałem życie pełne poświęcenia, ale i chwały. Wiele mnie to kosztowało, ale nie żałuję"
Przez 40 lat Yao Chengguang ciągle zajmował się yiquan, może z myślą by zostać godnym następcą swego ojca, a może ponieważ się w yiquan zakochał. Yiquan wniknął w jego ciało i umysł, stał się jego życiem.
W lipcu 1997 roku po raz pierwszy znalazłem się w hutongu Mao'er w Pekinie. Gdy zobaczyłem te wąskie przejścia i maleńkie pomieszczenia, gdy zobaczyłem Yao w zwyczajnym ubraniu, z łagodnym uśmiechem na twarzy, trudno było mi uwierzyć, że tu mieszka Yao Chengguang, i że to właśnie jest Yao Chengguang - jeden z najwybitniejszych mistrzów wushu naszej epoki.
"On myśli tylko o yiquan, o niczym innym. W młodości, zawsze gdy do niego przychodziłem to on ćwiczył. Teraz ćwiczy, a oprócz tego uczy, zajmuje się studiami teoretycznymi, bierze udział w różnych konferencjach, ciągle jest zajęty. Raz na jego rowerze pojechałem zrobić zakupy. Zaledwie wsiadłem na rower, gdy zauważyłem, że niewiele brakuje, żeby się rozpadł. Ale on ciągle jest zajęty, nie ma czasu żeby pomyśleć o naprawie" - opowiada uczeń i przyjaciel Yao - Zhao Guoqing.
Sąsiadka mówi: "Mieszkamy w sąsiedztwie tyle lat, ale gdyby nie to, że ciągle do niego przychodzą tutaj cudzoziemcy, nigdy bym się nie domyśliła, że Yao Chengguang jest osobą tak znaną w świecie".
Tak, nie interesuje go sława, nie interesują korzyści, jedyne co go interesuje, to żeby w swoim życiu zrobić coś dla yiquan. Taki jest Yao Chengguang.
W 1985 roku zmarł Yao Zongxun. Yao Chengguang przejął pałeczkę. Był zapraszany do Shanxi, Shandongu, Henanu, Guizhou, Sichuanu i wielu innych miejsc, gdzie nauczał yiquan. W 1988 roku spędził pół roku w Hongkongu, zaproszony przez tamtejsze Towarzystwo Yiquan. Dało to podstawy dla rozwoju yiquan w Wonnym Porcie. W 1992 roku pojechał do Japonii na zaproszenie Japońskiego Stowarzyszenia Taiki-ken, u stóp Fuji-yamy demonstrując prawdziwe kung-fu, wpływając na rozwój taiki-ken - japońskiej odmiany yiquan. W 1992 roku pewien posiadacz 4 dana w taekwondo z południowej Korei przebywał w Chinach. O chińskich sztukach walki wyrażał się niepochlebnie, twierdząc, że nie mają one praktycznej wartości. Przedstawiono mu wówczas Yao Chengguanga, który wpłynął na zmianę jego poglądów.
W 1994 roku założył szkołę Zongxun Wuguan. Przez 7 lat pobierali tu nauki liczni uczniowie z całych Chin i wielu krajów świata. W 2001 roku na zaproszenie Maurizio Trottiego i Vittorio Botazziego nauczał we Włoszech, otwierając kolejny rozdział w popularyzacji yiquan na świecie.
"Moim marzeniem jest, by wychować jak najlepszych następców. Nieważne, czy Chińczycy, czy cudzoziemcy, ważne żeby naprawdę chcieli uczyć się yiquan".
"Perspektywy rozwoju yiquan są szerokie, ale wiele jest trudności. W pojedynkę im nie sprostam. Mam nadzieję, że wspólnie będziemy rozwijać yiquan"
"Wybrałem życie pełne poświęcenia, ale i chwały. Choć wiele mnie to kosztowało, ale nie żałuję"
--------------------------------------------------------------------------------
Copyright by Andrzej Kalisz
I jeszcze fragment innego artykułu ( YAO CHENGGUANG
MIĘDZYNARODOWA POPULARYZACJA YIQUAN
Redakcja: Xie Yongguang
Przekład z chińskiego: Andrzej Kalisz)
Uważam, że należy podkreślać podejście naukowe, a zdecydowanie odrzucać tajemniczość. Yiquan, który chcemy spopularyzować powinien być naukowy, nie powinien być czymś związanym z "ponadnaturalnymi zdolnościami", "zabijaniem wołu pasącego się po drugiej stronie góry" i innymi rodzajami "cudów".
Powinniśmy skorzystać z doświadczeń boksu, taekwondo i innych sztuk walki w zarządzaniu organizacjami. Nie można mówić o rozwoju, jednocześnie zamykając drzwi. Adepci i instruktorzy yiquan powinni szukać tego co prawdziwe, powinni współpracować i dyskutować, rozwijać ducha jednej drużyny, kłaść nacisk na praktyczną weryfikację.
pozdrawiam
Napisano Ponad rok temu
Pozwolę sobie bezszczelnie wkleić jeden z artykułów O MISTRZU YAO CHENGGUANG (może być dla kogoś inspiracją ).
A nie prościej (i krócej) linka podać?
Napisano Ponad rok temu
tak o realizmie, dla wyluzowania
Użytkownicy przeglądający ten temat: 1
0 użytkowników, 1 gości, 0 anonimowych
10 następnych tematów
-
Wielki Międzynarodowy Festiwal Wushu... i co z tego?
- Ponad rok temu
-
Formy
- Ponad rok temu
-
Blokada:wywołam burzę.
- Ponad rok temu
-
WYWOLam burze
- Ponad rok temu
-
Broń w KF
- Ponad rok temu
-
Początkujący
- Ponad rok temu
-
Budapeszt 2004
- Ponad rok temu
-
Potrzebuje masy miesniowej
- Ponad rok temu
-
Splashing hands
- Ponad rok temu
-
White Rabbit - Co z ciebie wyrośnie?
- Ponad rok temu