Jako EDC do wszystkiego (znaczy zero pieprzenia) to Amphibian. SOCOMy (czy to klasyczne, czy elite) były projektowane jako noże taktyczne, a więc chodzi tu bardziej o możliwość przebicia czegoś niż zastosowania, że tak powiem, "turyste". Wół roboczy Microtecha to właśnie Amphibian. Ma on dużo bardziej masywny czubek. Jak jadę w góry, to SOCOM zostaje w domu, proste.
Luzy... minimalne, ledwo wyczuwalne luzy powstaną prawie zawsze. Prawie, bo noże, które sobie poradzą z czasem to generalnie te, gdzie:
a) jest mocna "rama" z litego tytanu (framelock po prostu)
ostrze ma szerokie podkładki i siedzi na dużej przestrzeni między oboma częściami rękojeści.
c) ostrze chodzi na łożysku ślizgowym, dzięki czemu oś główna nie jest dokręcona z wyczuciem ale dociśnięta "na trupa", ile wlezie. Bo okładziny nie ściskają ostrza tylko owe łożysko.
d) maksymalna precyzja wykonania
Dobrym przykładem jest tu Sebenza, natomiast np. podobny do niej konstrukcyjnie (na pierwszy rzut oka) Camillus Dominator już nie. Co bynajmniej nie przeszkadza mu być bardzo dobrym nożem!