Komentarze do Przygód Miszcza Mariana
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
aczkolwiek z tych dwóch zupełnie niekoherentnych obrazów Miszcza wolę ten bardziej serio :-)
Napisano Ponad rok temu
powrót do surrealityczo-komiksowej narracji bardzo udany
aczkolwiek z tych dwóch zupełnie niekoherentnych obrazów Miszcza wolę ten bardziej serio :-)
Wszystko to kwestia gustu jak mawiał mój dziadunio Ja z dwóch nie kohe...
Nie ko.... No, z dwóch kurna róznych Miszczów lubię obydwu, ale ten starszy, (żekłbym
frywolniejszy), jest mi bardziej bliski.
BTW: Ciekawe co się z tym poważniejszym wyrabia ..... Już się nie mogę doczekać na nasz ulubiony ciąg dalszy, który jak wiadomo pownien jak najszybciej nastąpić
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
na razie mnie sie nie chce- zreszta oglądalnośc serii abstrakcyjnych marianków jest dużo wieksza niz powaznych. trocho populizmu dla wyborców
wot marketingowiec... ale cóż, zawsze tak było, że prawdziwą sztukę potrafili docenić tylko nieliczni
pozdr
kurm (mający zaliczone wszystkie poważne i nie poważne Marianowe opowiadania
:twisted: )
Napisano Ponad rok temu
I dlaczego motylicy wątrobowej nie ma? Motylica nie dała rady jak Marian popił czy co?
Napisano Ponad rok temu
Tak mnie się zasatanwia, dlaczego miszcz, wielki aikidok, posiadacz wszystkich tajemnic oraz jedenastego dana, nawracacz dresów na dobrą drogę itp. napada na listonosza, miast dzieci z bidulca uczyć?
I dlaczego motylicy wątrobowej nie ma? Motylica nie dała rady jak Marian popił czy co?
ot i cała tajemnica....
:wink:
Napisano Ponad rok temu
po pierwsze: a wiecie kim jest (był?) naprawdę listonosz? (z roweru sie uwolnił! - to sztuczka nielicznym jeno znana)
po drugie: historie niestworzone ludziska opowiadają, powtarzając co kuzyn na jarmarku będąc raz w roku usłyszał...
a prawda zostaje ukryta pod wielką kupą plotki... i tylko nieliczni potrafią ją dostrzec (prawdę, nie kupę) :wink:
Napisano Ponad rok temu
A Marianki, jak zwykle są świetne.
Napisano Ponad rok temu
"Miszcz Marian słyszał głosy. Nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie fak, iż nie wiadomo skąd dochodziły – czy to z wnętrza marianowego jestestwa , czy też z zewnętrzna... Marian nie mógł się zdecydować. Nie mógł, czy raczej nie chciał. Któż by się przejmował ponocnymi głosami ... no właśnie – głosy w nocy ! Nic to. – pomyślał Marian. Głosy w głowie to jedno – a spać przecież trzeba. Rano się z nimi rozprawię – co mi tam.
Rano jednak Miszcz nie znalazł sprawcy źródła nocnych pogłosów – i to go utwierdziło w głębokim przekonaniu, że to jego własne, wewnętrzne głosy były. Jakieś sumienie, czy co – różnie ludziska to nazywają. Szybko zatem zapomniał o tym nieistotnym fakcie.
Niestety – kolejnej nocy historia się powtórzyła – Miszcza ponownie w środku nocy ponownie obudziły głosy. Nie podnosząc uszu z poduszki ani nie otwierając oczu, zaczął nasłuchiwać.... tak intensywnie nasłuchiwał, że już miał pewność. Gdy leżał na lewym boku – głosy dochodziły z lewej strony jego czaszki... gdy zaś na prawym – przelewały się naprzeciwko. Zawsze jest przecież jakieś naprzeciwko. Ukontentowany tym odkryciem spokojnie zasnął.
Niestety – kolejnej nocy już się zdenerwował. Mniemał bowiem, iż skoro odkrył naturę rzeczy, to i da mu ona spać po nocy. A tu – o! Środek nocy i coś mu gada i przekonuje do swoich racji.... Spieszę bowiem dodać, że z nocy na noc – słuch Miszcza jak na organ adaptatywny przystało – wyostrzał się w swej czułości i mimo, że słysząc nic nie rozumiał – rozumiał on coraz to więcej.
Miszcz wkurzony już niemożebnie sięgnął ręką pod poduszkę. Nie robił tego już od pewnego czasu, kiedy to zaginął był mu radiobudzik, któren to trzymał tam będąc kilka lat młodszym.
Używał go w celu samodoskonalenia się – ale nie pora teraz o tym.
Sięgnął ręką i zdębiał. Trwał by w tym stanie być może do rana gdyby nie fakt, że natrafił ręką na rzecz, która okazała się być jego zaginiętym w zamierzchłych czasach radiobudzikiem. Wyciągnął go zatem na światło nocy (bo pełnia była) i z zadowoleniem stwierdził, że nikt żadnych pokręteł w międzyczasie nie ukradł – a mógł przecież. Radiobudzik był w komplecie. Tak się jednak niefartownie złożyło, że z niewiadomych przyczyn, budzik przypomniał sobie o tym, że Marian nastawił go samodoskonaląc się drzewiej na godzinę 2:34 w noc. Przedtem bestia nie chciała współpracować – a teraz – po zaginięciu – proszę jaki się karny zrobił.
Teraz – gdy Miszcz Marian poznał Prawdziwą Naturę Rzeczy – zaczął się wyostrzonym do granic możliwości słuchem wsłuchiwać w to, co mała, plastyczana skrzynka chciała mu przekazać. Okazało się, że jest to (jak co noc) – dysputa wyborcza.
Miszcz cisnął małym prześladowcą o ścianę tak, że wysypały mu się z bebechów wszystkie bateryjki – także te zapasowe, co to przez kilka lat siedziały w ukryciu, jakies gałki pokrętła i druciki... Radiobudzik zamilkł. Miszcz na wszelki wypadek dobił go jeszcze obcasem buta – a obcas miał podkuty. No – pomyślał. Teraz jak będę słyszał w głowie jakieś głosy po nocy – to przynajmniej będę wiedział, że to audycja wyborcza.... Tak sobie imaginując pogrążył się w niezakłóconym śnie na pozostałą mu przecież część nocy.
"
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Atemi... jakieś małe atemi w potylicę...plizzzz....
"Miszcz Marian usiadł. Usiadł i poczuł się podle. W zasadzie to nie wiedział, że czuje się podle, bo nigdy jeszcze tego nie doświadczał… Tak czy inaczej; usiadł i się poczuł.
I gdy tak siedział - do głowy zaczęły napływać mu najprzeróżniejsze myśli. Zaniepokoiło go to z lekka, bo nie był to dlań stan naturalny. Żeby tak siedzieć i myśleć…
Ale że czuł się podle, więc i nie przerywał tego ciągu nowych doznań.
Siedział więc i myślał. A to o wewiórach, a to o tym, by rzucić znowu palenie czy picie, a to znów o tym by sobie pochędożyć, cokolwiek by to miało znaczyć. Myślał o rzeczach najprostszych, wręcz organicznych, a jednocześnie najbliższych jego zrozumieniu. Słowa takie jak "podatek", "kosmos" i im podobne nie mieściły się w jego aparacie pojęciowym - sam "aparat pojęciowy" zresztą też nie.
Siedząc tak, myśląc i czując się podle Miszcz stęknął, odchrząknął, splunął przedsię. Ten cykl czynności zakończył wyżej wymienioną monotonną i niepożądaną czynność. Ostatnia myśl, jaka zagościła w marianowym umyśle brzmiała ni mniej ni więcej jak "cholera…. wilka złapię …" Oczywiście nie miał szansy złapać wilka. Nie on, i nie od siedzenia na ziemi. A i też nie tą częścią ciała, której dotyczyły wszystkie uwagi zasłyszane w młodości…Zresztą… gdzie w obecnych czasach szukać wilków ? Miszcz znowu się zafrasował i byłby przybrał pozę Stańczyka frasobliwego, gdyby nie fakt, że od pewnego czasu już nie siedział. No i nie w fotelu."
Napisano Ponad rok temu
Celnym i tępym ciosem pozbawił obu naraz przytomności i zadał kilka ważnych pytań. Jako, że nieprzytomni nie mogli odpowiedzieć miszcz zmienił kolejność i ocuciwszy serią bokserską w korpus wpierw był zadał pytania a zaraz potem pozbawił przytomności.
Też nie zadziałało. Ze smutkiem rozdzierającym co się dało miszcz postanowił zrezygnować z pozbawiania przytomności. Było to o tyle przykre, że Marian ten właśnie proces lubiał najbardziej.
Pozbawienie przytomności jawiło mu się jako proces jasny, klarowny i w pełni kontrolowany.
Oto mieli przytomność a zaraz potem jej nie mieli. Była przyczyna i skutek. Coś wynikało z czegoś.
Zadawanie pytań było bardziej skomplikowane. Mącili, kłamali i używali brzydkich wyrazów. Taaa, miszcz wyraźnie wolał pozbawianie przytomności.
- Hmm? warknął groźnie. W tym basowym: Hmmm? zawarł był miszcz wszelkie pytania, których werbalizacja tak ograniczona była warunkami czaso-przestrzennymi jak i spłyciła by głebię marianowych wątpliwości.
I tak w miszczowskim Hmmm?! poza prostymi: Kto was tu nasłał?, Czego ode mnie chcecie? kryły się głębsze: Czy taki ma być sens twojej egzystencji? albo i czy Bóg istnieje czy też Jaki będzie program prospołeczny Pis-u
Co by w tym pytaniu nie było faktem jest, że zapytany przytoczony ogrome przekazu po chwili trwania z otwartymi ustmi sam siebie pozbawił przytomności
Zawiedzony miszcz na odchodne rozdeptał odruchowo niedopałek.
Napisano Ponad rok temu
To przez chroniczny niedostatek oryginalnych "marianków"
poklon poklon poklon poklon poklon
W.
Napisano Ponad rok temu
A przy okazji ostatni z nich próbuje chyba obalic teorie że baby i budo to pomyłka
Napisano Ponad rok temu
stare dobre marianki (nie żeby nowe były nie teges, ale zawsze to miło powspominać 8) )
Napisano Ponad rok temu
Tak swoją drogą... pmasz... dawaj następny, bo znowu zaczynam czuć przypływ weny...hehe :twisted:
A..no i gdzieś zapodział się Ciąg Dalszy cyklu odcinkowego...
W.
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
marian wstal od stolu, zostawiajac 2 euro napiwku. wyszedl na upalny berlinski trotuar kierujac sie w strone dworca Friedrichstr. w metrze bawil sie organizerem, sprawdzajac schedule na nastepny tydzien. Podroz sluzbowa do montrealu, spotkanie z kochanka, closing, powrot.
-eine kleine Spende vielleicht..?- glos zebraka wyrwal go z zadumy.
wszedl na lotnisko zwinnym tenkanem unikajac zderzenia z gromadka tureckich dzieci. Podal stewardessie bilet, dopchal sie do swojego miejsca w klasie business i rozsiadlszy wygodnie w fotelu, wyciagnal z aktowki najnowszy numer "budojo". obudzil go dopiero glos dobiegajacy z glosnika "...and thank you for choosing lufthansa."
hotel mial wszystko, co potrzeba- pay per view, 12 letnia whisky w lodowce i goraca wode.
...
Użytkownicy przeglądający ten temat: 0
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych
10 następnych tematów
-
Wielkanocne seminarium z Yoshigasaki Sensei w Berlinie.
- Ponad rok temu
-
AiKIDO w Słupsku
- Ponad rok temu
-
Kobayashi Hirokazu i Budojo
- Ponad rok temu
-
dostawac w d... na treningach aikido
- Ponad rok temu
-
Aikido Walka na śmierć
- Ponad rok temu
-
Majówka - Szczecin
- Ponad rok temu
-
Jakie Gi ?
- Ponad rok temu
-
Aikido - Szczecin
- Ponad rok temu
-
Majowka w Opolu
- Ponad rok temu
-
WESOŁYCH ŚWIĄT
- Ponad rok temu