Napisano Ponad rok temu
Re: Marek Piotrowski
Mimo tego, że nigdy nie trenowałem sportów walki, Marek Piotrowski był (i chyba pozostał) moim idolem. Fantastycznym sportowcem i człowiekim godnym naśladowania.
Jego karierę śledziłem chyba od samego początku tzn. od początku jego działalności w kickboxingu, bo z tego co wiem wcześniej trenował kyokushinkai. W tamtych czasach mistrzem świata w semi-contakcie był Piotr Siegoczyński. Zbliżały się kolejne mistrzostwa świata w Monachium (rok 1986 lub 87), w których po raz pierwszy Polacy mieli wystartować również w full-contakcie (a trzeba pamiętać, że oficjalnie zawody w full-kontakcie były wówczas w Polsce zabronione - chore, prawda?). Wtedy przeczytałem wywiad z jakimś Piotrowskim, który zapytany jak ocenia swoje szanse powedział, że nie czuje się gorszy od innych zawodników i stać go na złoty medal. Pomyślałem, że facet jest trochę zarozumiały. Później gdy okazało sie że po prostu zmiótł z ringu wszystkich przeciwników wiedziałem że jest to facet który wie czego chce.
Kiedy parę lat później wyjeżdżał do USA i mówił, że ZOSTANIE (!!!) zawodowym mistrzem świata, wiedziałem że tak się stanie na pewno.
No i został mistrzem pokonując samego Dona Wilsona. Z walk, które widziałem największe wrażenie wywarł na mnie pierwszy pojedynek z Rickiem Roufusem. Marek wygrał go na punkty po 10 rundach. Roufus w tej walce nie istniał, Piotrowski spacyfikował go zasypując lawiną ciosów rękami i nogami bitych w różnych płaszczyznach, z niesamowitym natężeniem we wszystkie partie ciała przeciwnika. Piotrowski nie miał może nokautującego ciosu, ale jego styl walki był bardzo skuteczny. Jego taktyka polegała na zamęczeniu przeciwnika. Miał niesamowitą kondycję. Druga walka przy której wstrzymywałem oddech, to pojedynek z Robem Kamanem. Marek przegrał w 7 rundzie, ale tak zdeterminowango zawodnika, żeby dokończyć pojedynek do końca, nigdy już nie widziałem.
Sorki za to, że się tak rozpisałem, ale jestem cały czas pod wrażeniem jego osobowości i musiałem się tym podzielić.
Jest mi strasznie przykro, że Piotrowski już nie walczy, ale mam nadzieję, że kiedyś przyjdzie taki moment, że ktoś zorganizuje galę, w której odbędzie się oficjalne zakończenie jego kariery i bedziemy mogli zobaczyć Marka w pokazowej walce z Wilsonem lub Roufusem a może Kamanem.... Kto wie? Życzę mu tego z całego serca.
pozdrawiam
Marek
P.S. Książkę Aleksandra Bilika "Kickboxer" kupiłem kiedyś na ul. Mińskiej 25 w W-wie, ale było to z 10 lat temu. Przeczytałem ją całą jeszcze tego samego dnia. W ostanim rozdziale była mowa o dalszym ciągu tej książki. Może ktoś wie, czy została wydana?