
Z ciekawości pytam Wszystkich związanych z ju-jitsu: co sądzicie o stosowaniu japońskich nazw technik, pozycji, etc.?
Jest w tym duże udogodnienie: po pierwsze, kodyfikacja - wystarczy zarzucić krótką nazwą techniki, i wiadomo, o co chodzi, nie trzeba opisywać.
Po drugie, dużą zaletą jest na pewno daleko idąca unifikacja: w obrębie japońskich SW jest w tej materii pełne zrozumienie - mówiąc np. o mawashi-geri, oi-zuki, jodan/chudan/gedan czy de-ashi-barai zostanie się zrozumianym często niezależnie od stylu, jaki się ćwiczy (jj, aikido, judo, karate...). Zupełnie inaczej, niż np. w chińskich SW, gdzie liczba dialektów (pekiński, kantoński, mandaryński) czy transkrypcji wyklucza taką możliwość...
Na ile jednak jest to istotne w treningu? Czy w ogóle jest sens przyswajać sobie japońskie nazwy technik? Może nie ma to żadnego znaczenia? A jak widzicie to np. w modern ju-jitsu, czerpiącym z japońskiej tradycji, ale wybiegającym we współczesność...
Ciekawy Waszych zdań na ten temat, pozdrawiam wieczornie,
M.