reką w twarz?
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Uderzenie w twarz czy bardziej głowę opisują tfu klicker, WKF no i oczywiście full contact, który jest jedynym dorzecznym.
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Brak uderzeń pięściami na twarz ma swoje dobre strony- nie trzeba tak uważać jak w full'u (gdzie szybka piącha może rzucić cię w objęcia Morfeusza :wink: ) więc cała energia idzie na intensywną i wymianę ciosów. Krótko mówiąc: aż kłaki lecą jak się fighterzy zawezmą...
Czyli mało ma to wspólnego z realną walką.
Napisano Ponad rok temu
W Oyama karate zasady walki są chyba podobne do KK ?
Napisano Ponad rok temu
Nigdy nie zapomne średniozaawansowanego zawodnika, jednego z innych styli który stanął do walki w taki sposób, że poprostu, z opuszczonymi rękami wypłaciłem mu lowkick (SŁABY) w wykroczną.
Usłyszałem tekst "O Boże ! Jak to boli !"
Ludziom wtedy otwierają się oczy, że walka boli ale NIE AZ TAK jakby się wydawało.
Dwa aspekty. Czujesz ból i się z nim oswajasz
Drugi
Zrozumiesz, że twoje uderzenia, czy kopnięcia nie są dostatecznie mocne aby zwalić jednym lokajem kogoś z nóg i w realnej walce MUSISZ udeżać CELNIE, żeby wygrać.
Napisano Ponad rok temu
Ja tez niczego nie bronie, ale niech kyokushinowiec stanie do walki z bokserem, kickerem albo nie daj Boze thaiboxerem wg. jego zasad (tzn. nie kyokushinowca). Wiesz, to jest troche bez sensu pokazywanie przewagi w walce kogos wg. zasad ktorego sie walczy. W ten sposob mozesz powiedziec, ze szachy maja wiecej wspolnego z realna walka, niz KK, bo szachista wygra na swoich zasadach z kyokushinem.Nie bronię tutaj pomysłu walki w KK, ale nie każdy komu się wydaje , że walczy "realnie" w boksie, kicku, czy czymkolwiek niech ściągnie ochraniacze (oprócz jajcochrona) i stanie do walki z zawodnikiem KK według jego zasad. (...)
W realnej walce nie ma zadnych zasad.
Napisano Ponad rok temu
Takiej nie ma poprostu według żadnych zasad.
Nie będę wałkował tematu "realnej" walki. Żadna klatka, żaden "stritfajting" tu nie pomoże. Realna walka to "tulipany", noże, popielniczki, klucze w oku, maya geri w tył głowy z ciemnej bramy.
Chodzi mi tylko o OSWOJENIE z bólem i i wybicie z głowy klimatów typu "Jak bym tak komuś kopnął w ryj to trup na miejscu" :-)
Człowiek wbrew pozorom jest twardy i musisz dostać z gołej pięści 6 razy w to samo żebro podczas jednego sparingu, żeby to zrozumieć.
Sorki, nie wtrącam się dalej do ewentualnej dyskusji.
Napisano Ponad rok temu
A tak na marginesie zauważyłem że na tym forum generalnie bardzo często ludzie się zacietrzewiają:-)
Wyluzujmy się :-)
Napisano Ponad rok temu
Na pewno ma to mniej wspólnego z realną walką niż Krav Maga.Brak uderzeń pięściami na twarz ma swoje dobre strony- nie trzeba tak uważać jak w full'u (gdzie szybka piącha może rzucić cię w objęcia Morfeusza :wink: ) więc cała energia idzie na intensywną i wymianę ciosów. Krótko mówiąc: aż kłaki lecą jak się fighterzy zawezmą...
Czyli mało ma to wspólnego z realną walką.
Swoja drogą analiza tego problemu nie jest taka prosta.
Z jednej strony zawodnik knockdown jest szybszy, silniejszy,bardziej odporny na ból, ma lepszą technikę ciosu i przygotowanie taktyczne - jest więc lepiej przygotowany do realnej walki niz przeciętny śmiertelnik (taki, który nic nie trenuje i nigdy nie walczył w ringu).
Z drugiej strony zawodnik knockdown ma w świadomości zakorzenione pewne reguły, do których łamania nie jest przygotowany. ie chodzi tylko o to, że nie uderzy odruchowo w twarz, że nie wydłubie oka i nie kopnie w krocze - on nie jest przygotoway na takie akcje ze strony przeciwnika. Po prostu "w głowie mu się nie mieści" że przeciwnikowi tak wolno...
Mimo to uwazam, że trenując karate można czuć się względnie bezpiecznie, ponieważ:
1. Wieczory spędzasz na treningach zamiast włóczyć się po mrocznych zaułkach i owianych złą sław mordowniach.
2. Jesteś na tyle ytrzymały, by móc przez długi czas utrzymać szybkie tempo biegu.
Nie ma lepszego sposobu: trenuj karate, kup sobie wygodne buty biegowe - i nie musisz si bać, że ktoś Ci nakopie.
No chyba, że zaskoczą Cię w bramie... :wink:
Napisano Ponad rok temu
on nie jest przygotoway na takie akcje ze strony przeciwnika. Po prostu "w głowie mu się nie mieści" że przeciwnikowi tak wolno...
...dlatego trzeba od czasu do czasu nałożyć rekawice + kaski i poobcierac troche mordke;
w zwyklej walce knockdownowej spokojnie mozna dodac 'liscie' na mordke i przerywac walke dopiero po porzadnym kopnieciu a nawet jak sie dostanie, starac sie kontynuowac walke...
Napisano Ponad rok temu
i dla zasady poturlac sie troszke po glebie (tez moze sie przydac)on nie jest przygotoway na takie akcje ze strony przeciwnika. Po prostu "w głowie mu się nie mieści" że przeciwnikowi tak wolno...
...dlatego trzeba od czasu do czasu nałożyć rekawice + kaski i poobcierac troche mordke;
w zwyklej walce knockdownowej spokojnie mozna dodac 'liscie' na mordke i przerywac walke dopiero po porzadnym kopnieciu a nawet jak sie dostanie, starac sie kontynuowac walke...
Napisano Ponad rok temu
.
Chodzi mi tylko o OSWOJENIE z bólem i i wybicie z głowy klimatów typu "Jak bym tak komuś kopnął w ryj to trup na miejscu" :-)
.
Codo klimatów to zgoda a co do bólu hmm.
Ból na treningu a w czasie nietreningowej walki (na ulicy czy chociazby na ringu w czasie walk zawodowych bokserów-którzy się nie utwardzają jak kyokushinkowcy ) to dwie różne rzeczy. Na ulicy czy na ringu bardzo czesto zdarzają się poważne kontuzje ze złamaniami włącznie, których ludzie po prostu nie czują. Bokserzy którzy walczyli z połamanymi kostkami dłoni czy z pękniętą szczęka i tego nie czuli to wcale nie rzadki przypadek. I nie jest to kwestia tego że sa oni oswojeni z bólem bo się lata utwardzali. O nie. To po prostu sprawka adrenaliny.
W KK jest taki mit że ''my som twardziele bólu się nie boimy i to nam daje przewagę". Tymczasem cała ta przewaga wynikająca z odporności na ból znika gdy organizmy walczacych znajdą się pod wpływem adrenaliny. Bo dzięki niej mozna znieść o wiele więcej niż jest w stanie dac jakikolwiek trening. I wtedy kompletny mięczak moze nie czuć bólu i to wynikajacego z naprawdę powaznego uszczkodzenia ciała. Wtedy żeby cios odniósł skutek to rzeczywiście musi być nokaut, przeciwnik musi byc przestać zdolny do prowadzenia walki.
Dlatego jestem zdania ze bokser to jeszcze ten strzał na zebra wytrzyma ale kyokushinkowiec tego haka na szczękę to już chyba nie
Moim zdaniem taka twardość i odporność na ciosy na jaką nastawia się w KK nie powoduje jakiejś specjalnie dużej przewagi w realnej walce-bo i tak zostnie to zneutralizowane przez hormony- ale spowoduje że realnej walce opartej w dużej mierze na wymianie ciosów bedą premiowani ludzie którzy są obiektywnie (niezależnie od tego jakimi są twardzielami) odporniejsi-bo są potężnieszej budowy mają grubsze kości nie padają od pierwszego lepszego strzału w szczękę, po prostu ciezko ich znokautować.
Napisano Ponad rok temu
Owszem, jesli chodzi o ból. Ale jego znaczenie w walce jest bardzo duze, a to przez fakt, iz ból rodzi strach. Jest to naturalny odruch. Poprzez cwiczenia uodparniajace jestesmy w stanie o wiele bardziej kontrolowac emocje zrodzone przez ból. Uwazam ze hormony hormonami, nie mamy na nie wpływu, ale mamy wpływ na ich skutki. Przytocze sytuacje, której nie byłem swiadkiem, ale jest z pewnego zródla. Libacja w akademiku. Poznym wieczorem ok. 20 kolesi wyszlo z niego na ulice- ot tak. Z za rogu wyskoczyło na nich...2, słownie-dwóch kolesi z paskami na spodniach. Gosciowie jak nie zaczyli nawalac! Jatka! I co? 20 studentów spier....liło do akademika, bo jak zobaczyli jak dresy wstaja po uderzeniach tulipanami, glanami, nic sobie nie robiac z ran, po prostu nie mogli sobie uswiadomic dlaczego tych boli, a tych nie. Oczywiscie wiadomo, ze dresy sa wlasnie "uczone" tłuc pomimo bólu. Po prostu maja niesamowita umiejetnosc blyskawicznego zamieniania bólu w siłe. Sa do niego PRZYZWYCZAJENI. Adrenalina nie za bardzo wspomogła studentów. Aczkolwiek uwazam, ze rzeczywiscie człowiek w skrajnych warunkach za pomoca adrenaliny moze zrobic niemal wszystko..
Chodzi mi tylko o OSWOJENIE z bólem i i wybicie z głowy klimatów typu "Jak bym tak komuś kopnął w ryj to trup na miejscu" :-)
.
Codo klimatów to zgoda a co do bólu hmm.
Ból na treningu a w czasie nietreningowej walki (na ulicy czy chociazby na ringu w czasie walk zawodowych bokserów-którzy się nie utwardzają jak kyokushinkowcy ) to dwie różne rzeczy. Na ulicy czy na ringu bardzo czesto zdarzają się poważne kontuzje ze złamaniami włącznie, których ludzie po prostu nie czują. Bokserzy którzy walczyli z połamanymi kostkami dłoni czy z pękniętą szczęka i tego nie czuli to wcale nie rzadki przypadek. I nie jest to kwestia tego że sa oni oswojeni z bólem bo się lata utwardzali. O nie. To po prostu sprawka adrenaliny.
W KK jest taki mit że ''my som twardziele bólu się nie boimy i to nam daje przewagę". Tymczasem cała ta przewaga wynikająca z odporności na ból znika gdy organizmy walczacych znajdą się pod wpływem adrenaliny. Bo dzięki niej mozna znieść o wiele więcej niż jest w stanie dac jakikolwiek trening. I wtedy kompletny mięczak moze nie czuć bólu i to wynikajacego z naprawdę powaznego uszczkodzenia ciała. Wtedy żeby cios odniósł skutek to rzeczywiście musi być nokaut, przeciwnik musi byc przestać zdolny do prowadzenia walki.
Napisano Ponad rok temu
Nie będę wałkował tematu "realnej" walki. Żadna klatka, żaden "stritfajting" tu nie pomoże. Realna walka to "tulipany", noże, popielniczki, klucze w oku, maya geri w tył głowy z ciemnej bramy.
Chodzi mi tylko o OSWOJENIE z bólem i i wybicie z głowy klimatów typu "Jak bym tak komuś kopnął w ryj to trup na miejscu"
Człowiek wbrew pozorom jest twardy i musisz dostać z gołej pięści 6 razy w to samo żebro podczas jednego sparingu, żeby to zrozumieć.
ktoś powiedział parę mądrych rzeczy, sam to wiem po sobie :-) 8) nieraz dostawałem, zanim jeszcze oberwałem to miałem potężnego stracha, potem był ból i ogień w oczach, potem mu oddawałem i stwierdzałem że skoro nadal żyję to że mogę walczyć nadal. Nie znaczy że ignoruję ból czy bagatelizuję, ale regularny trening pozwala się uodpornić psychicznie na ciosy.
Napisano Ponad rok temu
A pytanie - dostałaś/łeś kiedyś? łomot; Jeśli nie to pomaga - po pierwszym porządnym łomocie człowiek orientuje się, ze istnieje boska prawda - to boli, ale da się wytrzymać.
Potem trzeba tylko oddać... I wtedy odkrywasz druga boska prawdę - ich to tez boli
Jeśli walka trwa 20 sekund to o bólu nie ma żadnej mowy. Ale gdy sytuacja sie przedłuża to każdy kto dostanie bombe i padnie do walki juz sie nie właczy. Bo wytrzeźwieje, na chwile emocje opadna i do głosu dojdzie właśnie ból.
Tak jak ci biedni studenci. Kto był bardziej zdesperowany ten wygrał. Straty zostały policzone następnego dnia
Pozdr
Użytkownicy przeglądający ten temat: 1
0 użytkowników, 1 gości, 0 anonimowych
10 następnych tematów
-
2003 Okinawa Karatedo & Kobudo World Tournament
- Ponad rok temu
-
pytanie do ludzi ze szczecina
- Ponad rok temu
-
Egzaminy ach te egzaminy
- Ponad rok temu
-
Szukam diagramów kata wado-ryu.
- Ponad rok temu
-
Technika karate w życiu domowym ;-)
- Ponad rok temu
-
Ciekawe (i niesprawdzone) epizody z historii karate
- Ponad rok temu
-
Zawody w karate
- Ponad rok temu
-
Treningi w lesie
- Ponad rok temu
-
Apel do zdrowych głów
- Ponad rok temu
-
KAMAKURA
- Ponad rok temu