Napisano Ponad rok temu
Re: KARATE A RELIGIA - Kontrowersyjny temat
Trochę chyba moi przedmówcy trafili w ślepy zaułek.... BaX BunnY - ale wywołałeś temat, naprawdę z grubej rury.
Ale do rzeczy... w Twojej sekcji był kiedyś terminator /m.in. wicemistrz Europy, wielokrotny medalista MP w fuku-go i kumite/, który dzisiaj jest braciszkiem zakonnym. Nie dalej niż rok temu odbyłem z nim wilowątkową dyskusję na ten temat. Myslę, że nie ma senseu przytaczać jej całej lecz tylko główny wątek.
Otóż nauka Kościoła nigdzie nie wspomina o sztukach walki jako o zagrożeniu dla życia duchowego katolika i chrześcijanina. Nie chodzi tu także o agresję lecz przede wszystkim o to czym dla nas to karate jest w życiu. Posłużę się tutaj powiedzeniem jednego z ojców Kościoła - Św. Augustyna, który napisał mniej więcej tak: ...jeśli Bóg w Waszym życiu jest na pierwszym miejscu to wszystko inne także pozostaje na właściwym miejscu"... Nie ma sprzeczności jeśli ćwiczymy karate dla wewnętrznego rozwoju, doskonalenia technicznego i duchowego. Kościół nawet popiera zastosowanie technik /powtarzam technik/ koncentracji i medytacji dla osiągnięcia wyższego etapu rozwoju duchowego człowieka. Tak np. robi ojciec Jan Bereza, doominikanin, który w Lublinie naucza techniki wschodniej medytacji... Tak więc jeśli trenujemy karate dla samorozwoju duchowego i fizycznego lecz w wiara w Boga jest dla nas celem nadrzędnym to wszystko jest OK ! Jeśli z kolei ćwiczymy karate zaprawioną filozofią ZEN /niektóre kluby reklamują się, że nauczają filozofii ZEN/ to oczywiście jest to sekciarstwo, ponieważ ZEN należy do Buddyzmu i jako medytacja transcendentalna nie powinien być przyswajany przez katolika. Zresztą jaki to może być ten polski ZEN ? Przedziwna mieszanka wyobrażeń o Zenie i kulturowego pulp ficton zmiksowana na użytek robienia kasy...
Idąc dalej należy się zastanowić czy trenowanie karate jest zgodne z 10-ciorgiem przykazań. Większośc zarzutów dotyczy nie 5 przykazania: nie zabijaj /bo nikt tego nie czyni na treningach ani też na zawodach/ ale 1 przykazania.. Niektórzy moga /choć nieświadomie/ łamać pierwsze przykazanie, które mówi: nie będziesz miał Bogów cudzych przede mną... Tymczasem co my robimy na treningach ? Na początku i na końcu każdych zajęć kłaniamy się wizerunkowi Gichina Funakoshiego. Przecież w kręgu cywilizacji chrześcijanskiej i katolickiej takie zachowanie jest nie do zaakceptowania. Kłanianie się portretowi zmarłego to grzech bałwochwalstwa. Cóż więc zrobić ? Ja np. tłumaczę, że ukłon shomen-ni-rei, nie jest przeznaczony dla Funakoshiego ale jest to ukłon wyrażający podziękowanie dla wszystkich Mistrzów, dzięki, którym karate przetrwało do dziś, jest to ukłon dla tradycji i dorobku karate. To powinno załatwić sprawę osób, których dziwi takie zachowanie z powodów religijnych. Jeśli to nie pomoże należy po prostu zdjąć... Oczywiście w przypadku 5 przykazania też należy się zastanowić czy zawodnik startujący w turnieju nie przejawia agresywnej chęci zrobienia komuś krzywdy ? Jeśli tak się dzieje to oczywiście grzeszymy i nie powinniśmy dalej ćwiczyć, jeśli rywalizujemy sportowo i fair play to jest OK !
Dochodzimy więc do punktu wyjścia tej wypowiedzi. Jeśli Bóg jest najwazniejszy, i w to wierzymy, to logiczną konsekwencją będzie uznanie jego panowania i poddanie się mu. Jesli On chce zaprosić kogoś do współpracy z sobą w ten sposób, że poprzez trening karate kształtowane będą takie cechy charakteru jak pracowitość, uczciwość, koleżeństwo, cierpliwość, itp. to chyba wszystko jest OK.
Zwróćcie uwagę, że nikt nie zastanawia się czy judo też jest takim "zagrożeniem" jak inne sztuki walki. Dlaczego ? O judo wszyscy już myślą jako o sporcie, sport nie jest zagrożeniem dla religii i człowieka, natomiast o karate mówimy używając mistycznych pojęć i terminów: np. na początku treningu i na końcu treningu medytujemy /a wystarczy powiedzieć, że się koncentrujemy/, osiągnęliśmy nie stopień rozwoju technicznego ale stopień wtajemniczenia /czego, w czym ? / Tak powstają wątpliwości. Używajmy terminów jasnych i naukowych, a nie terminów zapożyczonych z innej religii, o których sami nie mamy zielonego pojęcia... Takim terminem do którego każdy sie odwołuje jest filozofią karate. Przy tym każdy ma problem z werbalizacją czym właściwie to filozofia jest. Jeśli nie potrafimy wyjaśnić jasno i bezdyskusyjnie jakiegoś pojącia nie używajmy go. nie róbmy z karate jakiejś ezoterycznej nauki dla wtajemniczonych a wtedy nie będziemy mieli takich dylematów jak ten postawiony w topicu.
Nawiasem mówiąc, niektórzy księża wystepują przeciwko sztukom walki. Znam przypadek w Warszawie, kiedy na apel księdza rodzice tak masowo zaczęli wycofywać dzieci z treningu, że sekcja upadła. Znam na szczęście także inne przypadki. Księdza, który ćwiczył ze mną w Poznaniu, czy mojego wychowanka który niedługo zostanie wyświęcony na brata zakonnego i nadal zdarza mu się poćwiczyć kata. Tak więc koledzy nie twórzmy mitów z karate. Karate to fizyka, bimechanika, fizjologia i pedagogika, a jeśli ktoś na siłę chce do tego dodac "filozofię" to niech to będzie filozofia pracy u podstaw...
Sorry za haos w wywodzie.
Pozdrawiam
dan