dzień dobry
to w zasadzie nie tyle o walce ale zawsze w temacie... kiedyś ogladałem taki prog na discovery o procach i procarzach w starozytności - myślę o procach takich jak:

Proca rzymska, zwana "sznajdrą" Miałem taką, jak w "Ekranie z bratkiem" leciał "Tiery śmiałek" (bo jak leciał Robin Hood to miałem łuk :-) )
Potęga, można miotać półcegłówki, można gładkim, okrągłym kamieniem puszczać "kaczki" (taka szybkość).
Jeden sznur miał pętle na nadgarstek, drugi supeł - trzymany między kciukiem a wskazującym.
Techniki rzutu miałem dwie,
-dla mniejszych kamieni kręcenie nad głową i wypuszczenie sznura
-dla większych półobrót, jak przy rzucie dyskiem, proca zza siebie, z dołu po przekątnej to poziomu
Celuje się mechaniką ciała, no pamięcią ruchu :roll: Pierw miałem wrażenie, że wbrew fizyce kamień leci po łuku, dalej skręcając po łuku, po wypuszczeniu z procy (broń do strzelania z za węgła

) ale to pozory.
ZAsięg straszny, ćwiczcie sami i żeby było pusto naokoło. Jak za długo kręcić nad głową, to sznury mogą się skręcić i cholera wie gdzie poleci.