Egzaminy
Napisano Ponad rok temu
Rozumiem, że jeśli ćwiczę w dojo u np. człowieka z brązowym pasem i on nie ma prawa mi stopni nadawać to egzaminator musi zobaczyć co ja potrafię. Ale gdy trenuję na codzień u człowieka który takie stopnie nadaje i on wie co ja umiem to egzamin jest tylko dla nabicia kasy.
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Egzamin jest także formą sprawdzenia samego siebie.
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
egzamin jest po to zeby faktycznie sprawdzic umiejetnosci na dany stopien
na treningu mozesz czegos nie wiedziec ,zawsze masz sie kogo spytac
podczas egzaminu to juz nie ma takiej mozliwosci, to jest sprawdzian WLASNYCH umiejetnosci
Napisano Ponad rok temu
A od kiedy to idzie się na egzamin wiedząc, że się zda.
Jeśli nie miałem pewności że zdam to nie szedłem nas egzamin.
Ćwiczyłem tak długo aż wiedziałem, że umiem na dany stopień, sam sobie byłem o wiele bardziej wymagającym egzaminatorem niż ten prawdziwy. Jeśli trener który cię prowadzi i trenuje nie zna twoich umiejętności to go zmienić trzeba. On was olewa.
Ja to tak widzę. Inaczej jest wtedy gdy trener nie ma uprawnień żeby stopnie nadawać , wtedy potrzebny egzaminator.
Napisano Ponad rok temu
Niebawem umieszcze tekst jednej z naszych kolezanek, ktora w stanach pol roku Ryu-te cwiczy i opisuje egzamin na czarne paski u Taiki (jeszcze nie swoj), ale ciekawy.
Pozdrawiam
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
A tak do rzeczy to chyba oczywiste, że egzaminy podział na stopnie kyu, dany to wszystko wymysł czasów kiedy zaczęła się publiczna masówka, płatne nauczanie, organizacje - a gdzie masa tam i kasa itd itd.
Jeszcze z innej strony jeżeli, ktoś zajmuje się zawodowo uczeniem SW to jasne jest że raczej woli na tym zarabiać niż dopłacać. Ty też wolisz pewnie pensje odbierać niż wydawać. Gorzej jeżeli ktoś wiąże te rzeczy zbyt ściśle tzn robi egzaminy co 10 minut , zeby tylko wiecej wydoić.
Chyba trudno od tego uciec.
Pozdrawiam
Napisano Ponad rok temu
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
Napisano Ponad rok temu
No jasne ale mi nie o to chodzi.
[quote]
Gorzej jeżeli ktoś wiąże te rzeczy zbyt ściśle tzn robi egzaminy co 10 minut , zeby tylko wiecej wydoić.
[/quote]
O to to, wlasnie o to mi tu chodzi miedzy innymi. Ale nie tylko. Nie mam nic przeciwko zarabianiu przez trenerów na boga. Nic a nic. Chodzi mi o sens egzaminow wogole.
Widze ze uczen osiaga efekty, dozo cwiczy, jest dobry i opanowal material na okreslony stopien a jeszcze w dodatku na kumite leje ludzi z wyzszymi paskami to mowie mu po zajeciach przy wszystkich " od dzisiaj mozesz nosic xxx pas albo cos w tym stylu, tylko zaplac 40 zl za wydrukowanie certyfikatu "
[/quote]
Napisano Ponad rok temu
Dobrze jest gdy zdaje sie egzaminy przed osoba, ktora ciebie nie zna , jest wtedy wieksza obiektywnosc w ocenie twoich technik i wiekszy dystans .Poza tym osoba zdajaca bardziej sie stara i chce lepiej wypasc przed egzaminatorem - tak jakby czynnik mobilizujacy .
A jezeli jest taka sytuacja , o ktorej pisze Laser tzn.osoba jest dobra technicznie , ciezko pracuje na treningach i dobrze walczy to zdanie egzaminu jest juz tylko formalnosc i nie powinno mu przysporzyc trudnosci .
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
JEDNA WIELKA KOMERCHA współczesne egzaminy komercha,komercha,komercha bleeeeeeeeeeeee!!
W moim miescie trener sam drukuje dyplomy. I bierze za to 40 zl.
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
W dzisiejszych czasach egzaminy są smutną koniecznością - pomagają ustawić w szeregu pazernych Europejczyków i weryfikować ich umiejętności. Biali nie pojmują karate jako procesu ciągłego (ciągłe doskonalenie) lecz jako proces wieloetapowy (od egzaminu do egzaminu).
W sumie za naprawdę konieczne uważam egzaminy walki - pozwalają przekonać się ile dany człowiek jest w stanie znieść, czy ma wolę walki, czy jest wystarczająco silny Jeśli chodzi o spradzanie techniki, to potrzebne jest to jedynie w przypadku instruktorów - ludzi, którzy chcą uczyć innych (w końcu nie można "wypuścić na rynek" ludzi, którzy będa uczyć źle). Wszystko to jednak przy założeniu że "cała reszta" to ludzie wystarczająco skromni, samokrytyczni i uczciwi, tacy którzy widząc mankamenty swej techniki będą chcieli je dopracować zanim zaczną sobie rościć prawa do tytłu mistrza...
Napisano Ponad rok temu
Ależ to właśnie Funakoshi wprowadził system kyu i dan oraz opracował wymagania egzaminacyjne. A dla kogo one miały być? Przecież nie dla Europejczyków (a raczej Amerykanów, bo do nich najpierw trafiło karate), tylko dla Japończyków, których nauczał.Hmmm... egzaminy, pasy i inne pierdoły- to wszystko stworzono z myślą o ludziach z Zachodu. Przecież ani Gichin Funakoshi ani Choyun Miyagi nie ćwiczyli dla pasów - zależało im jedynie na doskonaleniu swoich umiejętności.
W dzisiejszych czasach egzaminy są smutną koniecznością - pomagają ustawić w szeregu pazernych Europejczyków i weryfikować ich umiejętności. Biali nie pojmują karate jako procesu ciągłego (ciągłe doskonalenie) lecz jako proces wieloetapowy (od egzaminu do egzaminu).
Napisano Ponad rok temu
Użytkownicy przeglądający ten temat: 1
0 użytkowników, 1 gości, 0 anonimowych
10 następnych tematów
-
pierwszy egzamin
- Ponad rok temu
-
Ciekawe tematy
- Ponad rok temu
-
www shotokana
- Ponad rok temu
-
Wartość kata
- Ponad rok temu
-
Słów kilka do shihana
- Ponad rok temu
-
Pasy, paski, paseczki...
- Ponad rok temu
-
Ale jestem pazerny
- Ponad rok temu
-
Okinawskie style w Poznaniu
- Ponad rok temu
-
Seminaria Koryu Uchinadi 2002 - relacja
- Ponad rok temu
-
shin ai do
- Ponad rok temu