Hej! Śledzę to forum od jakiegoś czasu i w końcu zdecydowałem napisać coś od siebie
Sztukami walki zainteresowałem się już w podstawówce i od razu było to tkd. Niestety, mieszkałem wtedy w Elblągu i nie było tam żadnej sekcji. Na początku ogólniaka postanowiłem więc wybrać się z moim kumplem na trening karate shotokan, on miał wtedy zielony pas. Byłem na dwóch raczej w roli obserwatora, ale jakoś to do mnie nie trafiło i odpuściłem sobie. Jakiś czas później poszedłem na trening Ving Tsun Kung Fu. Bardzo mi się spodobało - pierwszy trening trwał 4(!!) godziny. Może wydawać się to dziwne, ale spokojnie - tam nie było żadnych rozgrzewek, biegania itp. Cały czas statyczna pozycja i uczyłem się pierwszego z trzech układów. Bardzo miło wspominam ten czas - treningi 6 razy w tygodniu po 2 godziny każdy. Jeśli chodzi o stosunek sifu do innych sztuk walki, to już inna sprawa - Ving Tsun było TĄ JEDYNĄ DOBRĄ sztuką, a Taekwon-do jej zupełnym przeciwieństwem, czyli kompletnie beznadzejnym i bezużytecznym czymś, z reszta Karate tak samo. No, może jeszcze boks był ok. Nie zabawiłem tam zbyt długo, ale wiele stamtąd wyniosłem. Po ogólniaku wyjechałem na studia do Gdańska. Na drugim roku postanowiłem kontynuować przygodę z Kung Fu, tym razem Shaolin Kung Fu (Yang's Martial Arts Association) - z tego co pamiętam to było połączeie stylu długiej pięści i białego żurawia. To było coś zupełnie innego niż Ving Tsun (tam było bardzo mało technik - tylko to co niezbędne na ulicę - kilka bloków, kilka technik ręką i dwa kopnięcia, no i dźwignie). Jedyną rzeczą podobną do Ving Tsun były elementy białego żurawia (z którego to podobno VT się wywodzi). Dużo się tam nie nauczyłem, oprócz robienia pompek - tak tgo było tam najwięcej, trener miał świra na tym punkcie. Po miesięcznej przygodzie tam i usłyszeniu zapewnień, że umieć coś to będę po 15 latach treningu, odpuściłem to sobie. Po roku wyprowadziłem się z akademika na Zaspę i tam zacząłem chodzić do sekcji Gdanśkiego Klubu TKD we Wrzeszczu prowadzonego przez Sławomira Fydę II dan. To było to! Po 9 miesiącach wyprowadziłem się do Elbląga na kilka miesięcy, ale potem kupiłem mieszkanie w Gdańsku i dalej trenuję - aczkolwiek od 4 miesięcy mam przymusową przerwę, bo na drugim treningu po wakacjach nabawiłem się kontuzji nogi (na pogotowiu powiedzieli, że to "powierzchowne uszkodzenie mięsnia łydki" i że mam na 3 tygodnie dać sobie spokój z treningami, ale chodzić mogłem normalnie dopiero po 2 miesiącach

). Teraz jest już właściwie ok i niedługo wrócę, jak tylko moja córeczka skończy swoj pierwszy miesiąc życia
Ufff, rozpisałem się... Chyba nieźle jak na pierwszy raz
P.S. Wszytkiego najlepszego w Nowym Roku dla wszystkich z Forum!!!