Re: "Obudzenie w sobie skurwysyna" , przed zawodami. .
Hmmm.. ja po prostu uwielbiam walczyć (NA MACIE! - na uklicy nigdy nie walczyłem i mam nadzieję, że nie będę), tak wiec przed zawodami po prostu nie mogę sie doczekać walk. 8)
Gdy zawody już sie zaczynają oczywiście udziela mi się trochę nerwowa atmosfera. Nie ogladam żadnych walk innych zawodników, tak doradził mi trener, i okazało się to mądrą radą, gdyż nie angażuję sie psychicznie w starcia.
Bezpośrednio przed walkąwmawiam sobie, może trochę na siłę, że po prostu chcę rozerwać przeciwnika na strzępy, wprowadzam się w berserk, szał bojowy - nazywajcie to jak chcecie. Ci, którzy czytali komiks "Czas ludzi cienia" pmiętają zapewne taką kwestię :"Jestem drapieżnikiem. Skrzyżowaniem tygrysa ludojada, rekina i orła. Stoję na szczycie łańcucha pokarmowego" - o to właśnie chodzi.:>
W trakcie walki, gdy już padam, ponmagają mi dwie rzeczy. Jedną są słowa trenera :"Na macie jesteś sam. Nie ma kumpli, matki, ojca - tylko ty i przeciwnik. Jeśli pękniesz, jeśli raz sobie odpuścisz - będziesz sobie odpuszczał zawsze", drugą zaś chęć pokazania facetowi każdym moim gestem, że ja mam jeszcze ochotę do walki, mam siłę i wolę zwycięstwa i tylko mażę, by sędzia zarządził dogrywkę i dał mi tym samym okazję do skopania przeciwnikowi tyłka.
Oczywiście po skończonej walce, bez względy na jej wynik, nie żywię do przeciwnika żadnych negatywnych uczuć : pozwolił mi walczyć ze sobą, czegoś mnie nauczył i jestem mu za to wdzięczny. Zero pretensji i urażonej dumy - tylko kumple, których jednoczy wzajemne nabijanie sobie siniaków.