Napisano Ponad rok temu
Re: Walka z czworonożnym przeciwnikiem.
Maverick milczalem dlugo, ale... opowiadasz takie bzdury, ze moga byc one grozne nie tylko dla Ciebie, ale takze dla innych rownie naiwnych, a moze tylko niedoswiadczonych ludzi takich jak Ty. Jako osoba, ktora stoczyla walke z psem i nie bylo to spektakularne zwyciestwo (na szczescie z duzym wilczurem, ktory normalnie "gryzie", w odroznieniu od bulowatych, ktore nie "gryza", jesli Ci to cos mowi, a pewnie nie) zapewniam Ci, ze to gledzenie jakie kopniecie (mam dosyc duza wieloletnia wprawe w kopaniu) wykonasz (a na dodatek sadzac po terminologii reprezentujesz jakis zalosny styl) nie ma zadnego sensu.
Mam psa kundla, ktory wazy niespelna 15 kg i kilka razy w zabawie udalo mu sie skoczywszy na mnie, z niewielkiego rozbiegu przewrocic mnie, a skacze spokojnie z miejsca do mojej twarzy mimo, ze ma w glebie zaledwie okolo 40 cm wzrostu. (Ja waze 80 kg, 180 cm). Nie wyobrazam sobie, ze skacze na ciebie pies 50 kg i stoisz na nogch. To jest niemozliwe, na dokladke, ze pies piekielnie rzadko pudluje. Zapewniam Cie, ze z pewnoscia sponiewiera Cie np. nawet 20 kg stafik. (Kto mial do czynienia z ta rasa, wie jaka ma potworna dynamike i determinacje). Jak trudno kopnac psa (nawet wielkosci malego pinczera, wie kazdy, ktory probowal w ten sposob odpedzic nachalnego nie kanapowca, ale "cwanego" "ulicznego" kundla. Po prostu mozna sobie wyrwac noge z dupy od kopania w powietrze. Twoj przyklad z kotem jest chybiony. Bo sie tylko bawiles z nim!!! Niedawno bronilem mojego psa przed zwykla kotka, ktora chronila swiezo urodzone kocieta - pointa - szycie mojej pogryzionej i podrapanej reki i rozlegle rany, a pewnie blizny na tzw. cale zycie.
I juz zeby sie nie pastwic nad Toba, bo nie to bylo moim zamiarem (generalnie lubie ludzi, nawet ignorantow, z ktorych kazdy jesli nie jest zakutym lbem, moze byc w koncu ekspertem) - informuje Cie, ze prawdopodobienstwo, ze zostaniesz zatakowany przez psa, ktory Cie bedzie chcial zabic jest kosmicznie male. Wieksze maja Ci, ktorzy wychodza na spacery ze swoimi malymi pieskami, do ktorych dopierdolic sie chce jakis "bojowy", wlasnosc kola w dresie, ktory zapomnial, ze np. amstafa nie puszcza sie samego, zeby walesal sie po osiedlu.
Mam rade - zapytaj siebie samego czego sie tak naprawde boisz? Mysle, ze psy beda na bardzo odlegym miejscu.
Rownie bawia mnie opowiesci, dotyczace motywacje kolegow po "nozu", ktorzy mowia, ze nosza noz, bo moga otwierac koperty, kartony, kroic kanapki, ratowac ludzi z plonacych samochodow uwiezionych w pasach itp. K.... nosze nosze noz od lat i nigdy nie otworzylem zadnego kartonu, a jak sie zdarzyl karton, to wybralem z polki noz do tapet, nie robie nim kanapek (La Griffe, czy Commnader za ch.. sie do tego nie nadaja, poza tym nie lubie czyscic ich z masla), a z pasow jak na razie wypinam sie bez problemow).
K_P