Wiem, ale nie powiem... Mistrzowie: otwartość czy tajemnica.
Napisano Ponad rok temu
Piękny wątek się rozwija pod bokiem ([link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]), i zrodziło mi się w związku z tym pytanie...
Jak podchodzicie do kwestii przekazu Waszej szkoły?
Czy wiecie skąd wzięła się wiedza Waszego nauczyciela?
A może na pytanie "skąd to wszystko" słyszycie głównie odpowiedzi typu "tysiąc lat temu wędrowny mnich zobaczył kaczkę walczącą z jaszczurką... natchnęło go to i po 33 latach medytacji stworzył unikalną sztukę zabijania kwaknięciem"?
Pozdrawiam,
AdamD
Napisano Ponad rok temu
Dawno dawno temu, kiedy zaczynałem trenować, trafiłem do klubu nazywającego się radośnie szkołą kung fu Red Tiger. Tam to właśnie NIKT NIC nie mówił o tym skąd się to wszystko wzięło... Natomiast regularnie używane były słowa takie jak "tradycja", oraz zwroty "tysiące lat rozwoju". Później zmądrzałem, wziąłem dupe w troki, i wyniosłem się z Red Tiger. Jeszcze później trafiłem na wywiad z L. Pałysem (założycielem RT), który wyjaśniał korzenie wiedzy. Zbladłem. Jeśli ktoś ma ochotę poczytać, [link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
Później na trochę trafiłem do grupy tai chi Mariusza Sroczyńskiego (YMAA Warszawa). Tam nikt nie opowiadał bajek o tysiącletniej tradycji, za to był szeroki dostęp do literatury (firmowanej zresztą przez YMAA...), a na Sieci można znaleźć tyyyyyyyyyyyyle informacji o tym co i skąd się wzięło. Przytłoczony nadmiarem wiadomości zwątpiłem w sens uczenia się na pamięć historii powstania stylu - i zająłem spokojnie ćwiczeniami. Z YMAA rozstałem się "bo tak jakoś wyszło", ale z całą pewnością w ciepłych nastrojach.
Kolejnym "krokiem" jest (szczęśliwie do dziś) Paweł Droździak, i "jego" szkoła walki Hoenkai. Tu może mistrz założyciel jest mniej popularny niż Michael Jackson, ale z info skąd się co wzięło można również bez problemu znaleźć...
I to by było na tyle w tym temacie...
Pozdrawiam,
AdamD
Napisano Ponad rok temu
Heh
Jak podchodzicie do kwestii przekazu Waszej szkoły?
Czy wiecie skąd wzięła się wiedza Waszego nauczyciela?
A może na pytanie "skąd to wszystko" słyszycie głównie odpowiedzi typu "tysiąc lat temu wędrowny mnich zobaczył kaczkę walczącą z jaszczurką... natchnęło go to i po 33 latach medytacji stworzył unikalną sztukę zabijania kwaknięciem"?
Pozdrawiam,
AdamD
Adam, czy Twoje pytania skierowane są tylko do kungfistów?
Silvio
Napisano Ponad rok temu
JAK KTOS PODAJE TAKIE INFO JAK WSPOMINANY STARSZY MISTRZ TO JEST NA TWARZ NAZYWANY HOSZTAPLEREM I OSZUSTEM!!!!! I NIKOGO NAWET NIE INTERESUJE CZY ON COS UMIE BO TEGO NAWET NIE BEDA SPRAWDZAC...
w ogole nie ma w kungfu zadnych stopni mistrzow czy innych dziwolagow,
kiedys jak napisalem do magazynu Neijia Tomka Grycana artykul na temat: "Byc alebo nie byc shifu" gdzie pisalem jak to wyglada w chinach i nabijalem sie nieco z naszych domoroslych mistrzow to dostalem od co niektorych prywatne maile w ktorych oskarzyli mnie o NIECNA PROBE PRZEJECIA RYNKU!!!!!!
w Chinach mowi sie ze tradycyjne kungfu jest przekazywane z nauczyciela na ucznia i dlatego wazne jest kto jest Twoim nauczycielem z jakiej linii on pochodzi itd. i trezba tez podkreslic ze wazne jest jak dlugo sie cwiczylo ale pod bezposrednim nadzorem a nie na jakis seminaryjkach raz, dwa razy do roku...
takie info sa powszechnie dostepne i gwarantuja niejako przekaz i jakosc tego przekazu w danego mistrza
Napisano Ponad rok temu
I NIKOGO NAWET NIE INTERESUJE CZY ON COS UMIE BO TEGO NAWET NIE BEDA SPRAWDZAC...
Sam juz nie wiem.. Z jednej strony lineaze sa dla Chinczykow istotne (nie tylko dla nich - sam to lubie ), a z drugiej strony "uczymy sie rzeczy do bicia ludzi" i "shifu, ktory zostanie pobity powinien sie spakowac i wyjechac".. No to jak w koncu? Jesli istota kungfu jest walka, to jej umiejetnosc powinna byc najwazniejsza. Cala reszta jest jakby na drugim miejscu.
No dobra, zalozmy, ze Lech Palys przyjezdza do Pekinu i (ubrany w kolorowe patalszki z Samuraja) pokonuje w walce uznanego freefightera bez zadnego "ale".. No to co beda sie czepiac braku lineazu? :papieros:
Napisano Ponad rok temu
A dla chińskich sztuk walki typowe jest chwalenie się mistrzem i linią przekazu (w niektórych wypadkach fabrykowanie linii przekazu też należy do tej tradycji :-) Zachowanie inne od razu wskazuje na niewielki poziom chińskości Chyba, że chodziło o mistrza który akurat się ukrywał przed władzami, i wtedy sytuacja wymuszała inne zachowanie (o tym np. mówią przekazy systemu mizongquan). Gdy ktoś zachowuje się w sposób inny, to rzucenia hasła hochsztapler jest oczywiste. Co nie znaczy, że wśród tych którzy powołują się na ściśle określonych mistrzów i przekazy hochsztaplerów jest mniej Ale to już odrębna kwestia.
Napisano Ponad rok temu
:infinity:
Napisano Ponad rok temu
Załóżmy sobie, że o jakimś gościu wiadomo, że czegoś się tam niby uczył od innego gościa, ale niewiele. Jednak mimo to był zdolny, wypracował swój system, wykazał się w paru walkach. Jeśli komuś to czego naucza odpowiada nie ma powodu, zeby się od niego nie uczył, tylko i wyłącznie dlatego, że gość nie może wykazać 'zhen chuan'. Ale powinno być jasne jak wygląda sytuacja, tak żeby ktoś komu to odpowiada mógł to wybrać, bo mu się to po prostu podoba, albo bo widzi tego skuteczność, a nie bo się opierał na absuralnym w tym wypadku twierdzeniu o starochińskim pochodzeniu i tysiącletniej tradycji systemu.
Napisano Ponad rok temu
Heh
Piękny wątek się rozwija pod bokiem ([link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]), i zrodziło mi się w związku z tym pytanie...
Jak podchodzicie do kwestii przekazu Waszej szkoły?
Czy wiecie skąd wzięła się wiedza Waszego nauczyciela?
Adam, a nie zauwazyles takiej dziwnej prawidlowosci, ze ci, ktorzy cwicza u kogos, kto sie z tymi wiadomosciami (co umie i skad) nie kryje jakos nie maja na tym punkcie kompleksu? :wink:
Na przyklad taki taaighik, kokietuje nas tutaj pytaniem czy to aby wazny ten linydz, ale sam moze spokojnie powiedziec od kogo sie uczy i od kogo uczyl sie jego nauczyciel (spoko Ge Ande, nabijam sie jeno )
A ci, co sami cos wytworzyli otaczaja to nimbem tajemnicy
Dla mnie linia jest wazna o tyle, ze do pewnego stopnia gwarantuje, ze nauczyciel uczyl sie u dobrego nauczyciela, ktory sam cos umial. I nic w tym mistycznego nie ma, tak samo jest w zachodnim sporcie - niektorzy trenerzy po prostu sa lepsi od innych i ich wychowankow wyzej sie ceni. Jasne, nie jest to przekladalne 1:1 (czyli nie wystarczy sie uczyc u kogos dobrego, zeby samemu byc dobrym), ale jest to zawsze jakas informacja "na dzien dobry". A dalej i tak wiadomo, ze zycie wszystko weryfikuje. No i jest jeszcze druga kwestia - takiej powiedzmy to sobie ludzkiej uczciwosci i "normalnosci" nauczyciela. Ten normalny nie musi sie wstydzic i sciemniac, wiec spokojnie moze podac gdzie i u kogo sie uczyl. I dla mnie to jest jakas informacja o nim jako o czlowieku. I tyle. A dalej jak mowilem - i tak zycie weryfikuje.
K.
Napisano Ponad rok temu
Poznałem kilku i wcale ten z najdłuższą linią przekazu nie musiał być najlepszy. Ale wszyscy tak przyzwyczaili się do nazw, że jak coś nie nazywa sie kung fu od 300 lat to na pewno jest gówno warte.
I jeżeli widzę, że kwakanie jest skuteczne to czemu by nie spróbować.
Po prostu - odrobiny dystansu do spraw tego świata.
Napisano Ponad rok temu
A może dopisac jeszcze jedną pozycję "Nie obchodzi mnie to, wystarczy, że MÓJ nauczyciel jest dobry."
Toz masz "Co to za różnica? Kopać tyłki trzeba..." Czemu nie kliknales?:-)
Napisano Ponad rok temu
najlepszy. Ale wszyscy tak przyzwyczaili się do nazw, że jak coś nie nazywa sie kung fu od 300 lat to na pewno jest gówno warte.
A jeśli nazywa się kung-fu od 300 lat, to znaczy, że jest super skuteczne?
Nie wiedzieć czemu niektórzy ciągle mają takie wyobrażenia, i przez to ci którzy robią coś zupełnie swojego (czy skutecznego nie ma tu nic do rzeczy) mają chorą tendencje do nazywania tego kung-fu. Dziwne przywiązanie do nazwy A tak w ogóle to przed 300 laty raczej nikt w Chinach nie nazywał sztuk walki kung-fu Wushu teoretycznie mogło się zdarzyć, ale raczej rzadko.
Znowu więc post, w którym ktoś nie wiedzieć czemu próbuje nazwę łączyć ze skutecznością, podczas gdy chodzi o ścisłość terminologiczną i jasność. O.K. Jeśli styl ma 30 lat, no problem. Kto twierdzi, że jest gorszy od tego co ma 300 lat. Tylko jeśli tak jest, to robienie wrażenia, że ma 3000 lat poparte użyciem nazwy jest chamskim ściemnianiem.
No są tacy, którzy twierdzą, że jak ma 300 lat jest lepszy. I tacy którzy wiedzą, że ludzie w to wierzą, więc lepiej się nie przyznawać, że jest inaczej, i wciskać, że nasz styl jest jeszcze lepszy, bo jeszcze starszy
Ja sam uprawiam system, który zapoczątkowany został ok. 80 lat temu (z tym, że faktycznie wywodzi się z systemu o nieco starszej w miarę udokumentowanej historii), w miarę rozwiniętą postać uzyskał ok 60 lat temu, i wciąż jest rozwijany. Ale ja to wyraźnie mówię i piszę i wszystko jest jasne. Jeśli ktoś koniecznie chce ćwiczyć styl, który bez zmian uprawiany jest od minimum 300 lat to wie, ze to nie dla niego. Gdybym zamiast wyraźnie o tym mówić powoływał się tylko na 1000 letnie tradycje, to tworzył bym błędne wyobrażenie na temat tego co robię. Ścisłość, jasność, jawność. Podstawowe sprawy. Jeśli ktoś postępuje inaczej, to jest zwykłym ściemniaczem i tyle.
Twój nauczyciel jest dobry? O.K. To się od niego ucz. Jeśli jest dobry, to pewnie nie ma potrzeby podpierania się autorytetem "tysiącletniej tradycji" i udawania że robi coś innego niż robi.
Napisano Ponad rok temu
1. Lineaz.
a) wazny, czy nie?
- wazny, ale tylko do pewnego stopnia. Zgadzam sie z Krzysiem -the iron calf-T
jezeli go nie ma, lub nie jest imponujacy, to czy mozna go dorobic?
- nie. Ale jesli juz ktos musi koniecznie, to niech to robi profesjonalnie i nie robi totalnej kaszany.
2. Kompetencja nauczyciela
a) jako nauczyciela wlasnie
- b. wazne (chyba najwazniejsze).
jako fightera (umie wykorzystac to czego uczy)
- b. wazne.
Napisano Ponad rok temu
Problem skad ten wzorzec zaczerpnac w przypadku metod walki. Z ksiazek? Z kaset video? W przypadku kung fu, to w ksiazkach i na kasetach pokazywana jest kaszana. To co istotne jest przekazywane poprzez osobisty kontakt mistrza z uczniem. Innej drogi przekazu w praktyce nie ma. Wiec w tej konkretnej dziedzinie, to faktycznie linia przekazu jest istotna. Nawet zaryzykowalbym pewne twierdzenie: kung fu + brak wiarygodnej linii przekazu = oszolomstwo.
Z kolei w sportach walki takich jak boks, czy kickboxing trener reprezentujacy pewna sposcizne jest wazny, ale wydaje mi sie, ze o wiele wazniejsze jest osobiste doswiadczenie zdobywane poprzez wlasne przemyslenia i w kontakcie z innymi zawodnikami. Zreszta widac jak to tam wyglada. Jak ktos cos wymysli, pokaze to na zawodach, to po roku inni tez to stosuja. Po prostu przeplyw informacji odbywa sie innymi kanalami niz w kung fu. Rowniez trenerzy czerpia wzorce glownie z tego zrodla. Tam linia przekazu jako nosnik informacji juz nie jest taka istotna.
Marcin
Napisano Ponad rok temu
Marcin
Użytkownicy przeglądający ten temat: 1
0 użytkowników, 1 gości, 0 anonimowych
10 następnych tematów
-
Krzysztof Kęsek - kto to?
- Ponad rok temu
-
sztuki wewnetrzne i walka
- Ponad rok temu
-
Skutecznosc
- Ponad rok temu
-
Odpowiedz z Yantai
Guest_budo_Marek Piechotka_* - Ponad rok temu
-
Sprostowanie z Yantai
Guest_budo_Marek Piechotka_* - Ponad rok temu
-
Generowanie uderzen
- Ponad rok temu
-
archiwum
- Ponad rok temu
-
mile wiesci z Shandongu :-)
- Ponad rok temu
-
dlaczego kung-fu...
- Ponad rok temu
-
Szesnastoramienny manekin
- Ponad rok temu