odpowiedz dla Czarnego Rafala
Napisano Ponad rok temu
wczoraj przyszedl do mojego nauczyciela gosc z Kanady, po 30, przyjechal na 1,5 miesiaca i ma jeden cel poprawic bledy w swoim bagau ktore cwiczyl 10 lat ze swoim Kandyjskim(bialym) "mistrzem"
zaczal demonstracje i uslyszal od mojego nauczyciela (przykro mi bylo bo musialem biedakowi to przetlumaczyc):
ze jego bledy sa tak glebokie i jest tak wiele ze to jest nie do poprawienia to co on robi to juz w ogole nie jest baguazhang i juz na pewno nie styl wewnetrzny
na pytanie od kogo sie uczyl jego "mistrz" to gosc nawet nie umial dobrze powiedziec..., wiedzial tylko ze gdzies jezdzil na seminaria do wielu znanych mistrzow
calosc prezentacji tego goscia wygladala bardzo fizycznie i aerobowo jak cwiczyl jakis fitness
to chyba daje do myslenia
ok dosc przemadrzania sie na dzisiaj
Napisano Ponad rok temu
Moim zdaniem, zeby nauczyc sie po prostu walczyc, to wcale nie trzeba sie z Polski ruszac. Natomiast, na podstawie tego, co pisze Tomek faktycznie dochodze do wniosku, ze jak ktos chce sie nauczyc walczyc przy uzyciu wewnetrznego kung fu typu Tai Chi, albo Pa Kua, to raczej innego wyjscia nie ma, jak tylko do Chin pojechac. Do tej pory uwazalem, ze kung fu ma wiele wartosci, ale samo w sobie nie jest zbyt efektywne. Aby jednak te wartosci, ktore ma wykorzystac nalezy kung fu polaczyc z jakimis zachodnimi wynalazkami w dziedzinie metod walki. Ale moze w tych Chinach faktycznie jest cos, co mozna cwiczyc bez uzupelnien i osiagnac wymierne korzysci. Bo na Zachodzie (jesli chodzi o style wewnetrzne), to niczego takiego nie widze. Ze styli zewnetrznych tez nie bardzo.Pisal o tym wczesniej Marcin tzn. o sprawdzonych metodach treningowych, doswiadczonych nauczycielach kung-fu, ktorych u nas jest malo lub brak, za to jezeli chodzi o judo, zapasy, boks mamy wielu wspanialych fighterow.
Choc nie wyzbylem sie w pelni podejrzen, ze w tych Chinach to po prostu zyja mistrzowie, ktorzy zeby zjedli trenujac jakis styl wewnetrzny, a przy tym mieli talent i predyspozycje, by osiagnac w sztuce walki poziom mistrzowski. Ale to glownie dzieki temu, ze mieli ponadprzecietne zdolnosci poparte ciezka i dlugotrwala praca, na ktora zwykly amator nie moze sobie pozwolic. Natomiast przecietny czlowiek trenujac cos wewnetrznego (nawet u dobrego chinskiego mistrza) nigdy nie osiagnie takiego poziomu efektywnosci w walce jaki moglby osiagnac trenujac tajboks, boks, czy zapasy.
Tomku, mam zatem do Ciebie pytanie. O tym, ze pod wzgledem generowania sily, cios bokserski rozni sie od ciosu Bagua to wiem. Ale napisz, czy sposob generowania sily w Bagua niesie za soba jakas wartosc dodatkowa w stosunku do sposobu uzywanego w boksie. No i jesli tak, to jaka ta wartosc dodatkowa jest. Do tej pory pisales jedynie o roznicach w strategii, no bo jedno jest sportem, a drugie nie.
Marcin
Napisano Ponad rok temu
np Chen ma taka "trzesaca sie" sile a np xingyi wpierw kumulujac energie zatapia kua a podnosi je w czasie uderaznia ja w bagua styl Yin jestem uczony idelanie odwrotnie niz w xingyi...
Nie widzialem tai chi w odmianie Chen bo przedtem nie interesowalem sie stylami wewnetrznymi. Trenowalem raczej mix roznych walk i do glowy mi nie przyszlo, ze zawodnik tai chi jest w stanie w jakikolwiek sposob zagrozic podczas walki np. karatece. Nie wiem jak teraz, ale kiedys trenowalo sie karate az do pierwszego pawia ze zmeczenia.
Dla mnie jest oczywiste - jezeli siedzisz w Chinach i cwiczysz bagua to oceniasz ten wewnetrzny styl bardzo dobrze. Czy energia wewnetrzna, o ktorej piszesz jest wynikiem cwiczen zhan zhuan? Moglbys skrobnac na ten temat cos wiecej?
Pozdrowienia Pawel
Napisano Ponad rok temu
.Tomku, mam zatem do Ciebie pytanie. O tym, ze pod wzgledem generowania sily, cios bokserski rozni sie od ciosu Bagua to wiem. Ale napisz, czy sposob generowania sily w Bagua niesie za soba jakas wartosc dodatkowa w stosunku do sposobu uzywanego w boksie
dobrze Marcinie dam ci historyjke ale pewnie jak znam Twoje rzeczowe podejscie to i tak zaczniesz sie czegos czepiac
na ostanim treningu w niedziele zgodzilem sie na maly eksperyment z kolega co przyszedl poogladac a trenowal kiedy boks i taekwoondo
eksperyment polegal na tym ze moja reka byla wyprostowana i oparta dlonia na jego klatce on stal w gardzie i mogl mnie walnac ciosem prostem czy sierpem czym tam chcial ja nie moglem sie bronic tylko mialem oderzyc go sposobem z bagua to jest to co mowilem wczesniej tzn reka czy ma zamach czy nie jest nie wazne bo sila idzie z kua, w tym przypadku on nie wierzyl ze mu sie cos stanie pytal sie za to czy na pewno wiem co robie i biore to na swoja odpowiedzialnosc :twisted: . na komende wystartowalismy tzn on dal cios a ja wlozylem energie, gosc odlecial na conajmniej 1,5 metra do tylu a jego cios gdzie tylko majtal w powietrzu
to jest to co ma bagua ja moge Cie walnac z tak bliska i nie potrzebuje wcale na to miejsca zeby zrobic zamach dlonia jest to uderzenie wcale niedostrzegalne jak to sie stalo dlatego tez zaraz potem musialem powtarzac z innymi co tego nie odczuli ale patrzeli z boku i nie rozumieli co sie stalo
kiedys bylem siatkiem jak moj nauczyciel (69 lat) odbil jak pilke goscia trenujacego sambo ktory chcial mu wejsc w nogi po prostu tylko widziales ze kolesie prawie zlapal mojego nauczyciele i nagle odfrunal do tylu, a byl to koles okolo 23 letni od mlodzika trenujacy sambo
oczywiscie kazdy moze teraz powiedziec ze pewnie to byli ciency kolesie itd
Napisano Ponad rok temu
[Nie widzialem tai chi w odmianie Chen bo przedtem nie interesowalem sie stylami wewnetrznymi. Trenowalem raczej mix roznych walk i do glowy mi nie przyszlo, ze zawodnik tai chi jest w stanie w jakikolwiek sposob zagrozic podczas walki np. karatece. Nie wiem jak teraz, ale
wiesz ja nie mowilem ze kazdy gosciu od taichi da rade karetece a juz na pewno nie znajdziesz kogos takeigow Polsce
ja w chinach widzialem doslownie apru adeptow taichi co potrafia go uzyc i raczej to sa kolesie starsi bo mlodych interesuja jedynie formy
taichi do walki jest bardzo trudne do opanowania, chinczycy mowia ze rok xing yi wystarczy ze zabijac ludzi a 10 lat treningu taichi wciaz nie wystarczy
Dla mnie jest oczywiste - jezeli siedzisz w Chinach i cwiczysz bagua to oceniasz ten wewnetrzny styl bardzo dobrze. Czy energia wewnetrzna, o ktorej piszesz jest wynikiem cwiczen zhan zhuan? Moglbys skrobnac na ten temat cos wiecej?
jak pisalem wczesniej ja bedac w polsce nie bylem w ogole zainteresowany sztukami wewnetrznymi, cwiczylo na zasadzie dac w ryj i chcialem znalesc sekcje taiboxu ale nie byloza to godzinami sledzilem walki tajboxerow (mialem pare kaset z tajlandii) na zwolnieniach zeby cos podlapac i osmieszyl, obij i wszytsko razem mnie 50 latek z chin ktory powiedzial ze to dzieki bagua i dlatego to cwicze, nie wierze w cwiczenia dla zdrowia (co chyba dalem wyraz w moim artykule na temat Qi) liczy sie tylko czy to mozna uzyc
co do zhang zhuangu to jest to cwiczenie wstepne ktore trzeba cwiczyc do konca zycia jak tylko przestaniesz je robic to nagle wszystko gdzies pryska i nie potrafisz tego co wczesniej, poza zhang hzuangiem jest dalej mnostwo cwiczen aby ta sile sobie wyrobic ale to trzeba przecwiczyc i zobaczyc a opisywanie tego nie pozwoli na zrozumienie
Napisano Ponad rok temu
To nie jest tak, ze sie Cibie czepiam, bo jakies androny tu wstawiasz . Twoje doswiadczenia z Chin sa dla mnie ciekawe, ale pojscie Twoja droga i wyjazd do Chin w celu szukania jakiegos nauczyciela wewnetrznego stylu jest dla mnie czysta abstrakcja. To troche tak, jakbym chcial zostal lekarzem, a ktos by mi powiedzial, ze najlepsi medycy to na Marsie mieszkaja i od nich mozna zdobyc wiedze najwyzszej klasy. No to ja i tak poszedlbym na Akademie Medyczna, bo ci Marsjanie to super ekspertami moga saobie byc, ja tego negowal nie bede. Ale i tak leza poza granicami moich mozliwosci, wiec nie bede sobie nimi glowy zaprzatal. Tak samo jest z Chinami. Dla mnie dlugotrwaly wyjazd do Chin wiazalby sie z porzuceniem zony i dziecka. Moge w obecnej sytuacji pojechac jedynie na miesiac, a jak sam pisales, to wyjazd miesieczny w celu nauki Bagua to jest bez sensu. Oczywiscie, wszystko jest kwestia wyboru i rodzine tez mozna porzucic . Ale ja tego nie zrobie, bo nie chce. Kwestia priorytetow. Zawsze jest cos za cos. Kilka lat temu podjalem decyzje o zalozeniu rodziny bedac swiadomy z jakimi ograniczeniami sie to wiaze. Wiedzialem co zyskam, a co strace, bo nie mozna miec wszystkiego. No i jestem konsekwentny.dobrze Marcinie dam ci historyjke ale pewnie jak znam Twoje rzeczowe podejscie to i tak zaczniesz sie czegos czepiac
Dlatego jak piszesz o Bagua w Chinach, to jest to dla mnie bardzo ciekawe. Jednakze nie zaprzatam sobie glowy mysla, ze to cos dla mnie. Robie swoje i tyle. A przy okazji, to kocham to co robie. Dlatego Yiquan przypadl mi do gustu, bo jest taki bokserski i ma pchajace dlonie. Ma wiele elementow, ktore juz wczesniej robilem. Ja nie chce poznawac zupelnie nowego zestawu technik zupelnie roznych od tego, ktory do tej pory robilem. Bardziej mi zalezy na tym, by to co cwiczylem wznosic na wyzsze poziomy. Jezeli jakis styl mi to umozliwia, to mi pasuje, jak nie, to mi nie pasuje. Ale to nie znaczy, ze go bede negowal. Po prostu nie bede go cwiczyl. Tak jak bjj, ktore szanuje, ale brac sie za to nie chce. Oczywiscie interesuje mnie jakie sa ograniczenia tego co cwicze, bo cwicze z takimi ludzmi jak ja, wiec wielu ograniczen moge nie dostrzegac, musi je wytknac ktos z zewnatrz. Stad tez moje czeste pytania do Ciebie.
Ja nie uwazam, ze obrona jakimis uderzeniami przed czlowiekiem wchodzacym w nogi jest bez sensu. Uwazam, ze w moim wykonaniu taka obrona bylaby bardo ryzykowna. O wiele bardziej niz jakas inna. Zreszta na UFC niektorzy wlasnie sie z powodzeniem bronia przed wejsciem w nogi wlasnie uderzeniami. Ja efektywnosc technik zawsze bardziej oceniam pod swoim katem, a nie pod katem jakiejs ich obiektywnej efektywnosci. Dla mnie podstawowe pytanie jest takie, czy ja bylbym w stanie to zastosowac, a nie czy to ma wartosc w sensie absolutnym.kiedys bylem siatkiem jak moj nauczyciel (69 lat) odbil jak pilke goscia trenujacego sambo ktory chcial mu wejsc w nogi po prostu tylko widziales ze kolesie prawie zlapal mojego nauczyciele i nagle odfrunal do tylu, a byl to koles okolo 23 letni od mlodzika trenujacy sambo
Marcin
Napisano Ponad rok temu
Ja jestem w takiej sytuacji ze cwicze Chen tai chi w Polsce, bezposrednio ucza mnie 2 osoby, Tomasz Grycan i Jarek Jodzis. z tego co piszesz moznaby wyciagnac wnioski ze trace swoj czas (a poswiecam go sporo jak na swoje mozliwosci czasowe, gdzies 8 h. bezposrednio w grupie+ 5 indywidualnie - w skali tygodnia)i powinienem opuscic trening w zupelnosci. Moje rozumowanie jest takie: Jarek, Tomek zanim zaczeli cwiczyc Chen mieli wieloletnie doswaidczenie ze Sz. W. ( Jarek jako renshi Karate),co teoretycnie sprawia ze powinni byc w stanie zauwazyc czy to co robia ma sens. Nie cwicza z Chen Xiao Wangiem non stop ale maja z nim kontakt na seminariach, ponadto maja kontakt z Jego synem i np. Janem Silberstorffem, ktory podobno sam reprezentuje bardzo wysoki poziom. Dla mnie jest to wystarczajaca gwarancja tego ze ich nauczanie (Jarek, Tomek) nie zboczy w kierunku zupelnych bzdur, licze tez na to ze sa oni w stanie prekazac mi w sposob rzetelny podstawy stylu. Jestem tez zdania ze na miom poziomie kontakt z nauczycielem non-stop nie jest potrzebny, wystarczy ze widze sie z nimi co kilka dni i na biezaco koryguje swoje braki w podstawach. Na raze widze tez ze wprawdzie w niewielkim stopniu, ale to czego sie ucze zaczyna funkcjonowac jako sztuka walki- tzn. widze jak np. zmieniaja sie moje zachowania podczas sparingow, coraz bardziej zaczynam bazowac na prowadzeniu ruchu z pasa biodrowego, zmienil mi sie sposob generowania sily uderzen itp. Chociaz ciagle sa to zmiany nieznaczne, ciagle sam moge obserwowac jak duze braki mam w najbardziej podstawowych sprwawch. Chcialbym poznac twoja opinie na temat tego co robie, czy uwazasz ze np. moze sie okazac za 10 lat ze uczylem sie bzdur przez caly ten czas? Do tej pory uwazalem ze jesli osoba ktora mnie uczy ma regularny kontakt z prawdziwym mistrzem to jest to gwarantem tego, ze nie zacznie ona uczyc w oderwaniu od zasad stylu.
pozdrawiam
pa
Napisano Ponad rok temu
przy okazji pozdrow ode mnie Tomka G. (nigdy sie jakos nie chwalij ze ma uczniow).
Napisano Ponad rok temu
W skrocie:
1. Ja zaczynajac cwiczyc zakladalem ze jest roznica miedzy kims kto jezdzi raz na 10 lat na 2 miechy do Chin a kims kto uczy sie od zera i jest korygowany raz na 2 miechy przez swojego nauczyciela. Ergo w tym drogim wypadku jest jednak szansa czegos sie nauczyc.
2. mialem nadzieje ze jak Chen Xiaowang zdecydowal sie na nauczanie w systemie seminaryjnym to uznal tym samym ze jednak kogos da sie w ten sposob czegokoliwek nauczyc.
Moze sie myle, dla mnie prolem polega na tym ze widze teraz jak to czego sie ucze dziala na mnie np. zdrowotnie ale ciezko mi sie pogodzic z tym ze po 10 latach moze sie okazac ze to czego nauczylem sie jako sztuka walki moze nie dzialac wcale
pozrawiam
Użytkownicy przeglądający ten temat: 0
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych
10 następnych tematów
-
O nawracaniu (trochę OT)
- Ponad rok temu
-
Refleksja
- Ponad rok temu
-
dlaczego kung fu ma taka zla opinie?!
- Ponad rok temu
-
Yuanshi taijiquan, yiquan, taiki-ken
- Ponad rok temu
-
Styl należący do której grupy uprawiacie?
- Ponad rok temu
-
Sanda/sanshou w warszawie
- Ponad rok temu
-
WT & VT
- Ponad rok temu
-
Szukam kontaktu z Piotrem C.
- Ponad rok temu
-
to znowu ja MarcinieD
- Ponad rok temu
-
Jaki styl Kung Fu uprawiacie i dlaczego?
- Ponad rok temu