
Rozumiem że obojgu Panom skończyły się jakiekolwiek argumetny (nie żebyśmy kiedyś jakieś rzeczowe widzieli) i wobec bezsilności przedmiotowej staracie się uratować resztki złudzeń co się dają z bitwy w całości wynieść?
PS. najbardziej mnie śmieszy że owo "potykanie" się o "kanty i platony" jest codziennym udziałem każdego, nie ma praktycznie myśli i poglądu którego ktoś onegdaj nie wypowiedział czy spisał. Niemniej każdy wzdraga się przed przyznaniem że jest możliwe że jego wizja świata i trzon moralny zawiera się w widzimisię jakiegoś gościa żyjącego XXX lat temu.