Witam.(jeżeli nie ten dział to proszę o przeniesienie). W ostatni piątek byłem na tzw. półmetku. Wszystko byłoby fajnie gdyby nie następująca sytuacja. Poszedłem do toalety. Wychodząc rozmawiałem z kolegą o ćwiczeniach na siłowni(takie tematy itp.). Na przeciwko było miejsce do siedzenia gdzie siedział jakiś typek. Ja nic, z kolegą wracam na sale, dalej rozmawiamy, a ten co siedział na tych fotelach zaczyna nas wołać. Normalnie podszedłem, zapytałem się co jest grane. Ten mówi do mnie żebym siadał. Odpowiedziałem że nie mogę bo znajomi na mnie czekają i się śpieszę. Ten jego tekst: "siadaj" powtórzył jeszcze ze 2 razy. W końcu wstał i popchnął mnie na ścianę. I już mnie prowadzi na dwór i coś gada do mnie "wiesz co się teraz stanie?" i mnie wypycha na dwór. Byłem już ciężko pijany i na początku nawet nie ogarnąłem co się dzieje i o co typowi biega. Strasznie się wahałem czy to jest ten moment w którym powinienem mu po prostu zaj**ać. Na szczęście(albo nie szczęście) ktoś pobiegł po ochroniarzy i odciągnęli go i później już był spokój. Wiem że to może być głupie bo ziomek chciał mnie prać dosłownie za free, ale dziwnie się teraz czuje. Bo co by było gdyby na przykład nie było ochroniarzy. Czuje się teraz tak nie pewnie i głupio że to wygląda że ja się go wystraszyłem. Gdybym zadał mu ten cios(a nawet bym dostał potem) to wiedziałbym że jestem w stanie się chociaż częściowo obronić.
I teraz moje pytanie. Jakie jest wasze spostrzeżenie na takie sytuacje? Czy wgl staracie się ich unikać? Co robicie jeżeli już nie ma wyjścia? I jakie jest wasze zdanie dla tej sytuacji?
Użytkownik Świerszczu edytował ten post Ponad rok temu