Takich tematów było w kij i jeszcze trochę, wiem. Jak już napisałem mam 15 lat, ważę 66kg, wzrost 187cm (+/- 2cm). Staż treningowy wynosi ok rok. Mam ćwiczenia z trenerem personalnym, ale trochę mało różnorodne, najczęściej trochę brzuch na piłce (czasami plank z rękami na 2 różnych piłkach szwajcarskich), potem jaszczurki, czasami podciągania na linie z pomocą tego trenera i inne w sumie proste ćwiczenia. Oprócz tego pilates raz w tygodniu, czasami biegam (mimo wszystko poziom tłuszczu ok 20%, chociaż nie sprawdzałem dokładnie), jak mi się zachce to basen. Mam lekką skoliozę (ok 5 stopni) i 10 ćwiczeń na nią (kilka jest na brzuch). Dieta raczej zbilansowana, no staram się zdrowo odżywiać, ale jak chcę kebaba to idę na kebaba (raz na jakieś 2 tygodnie albo rzadziej). Nie mam ułożonej diety, po prostu jem to co jest na obiad. Nie ma suplementacji, a biało najczęściej w formie jajecznicy z 4 jajek albo kilku szklanek mleka. Do tej pory ćwiczyłem trening obwodowy (a z trenerem funkcjonalny), ale chcę spróbować czegoś nowego. Myślałem o 5x5, ale przyszedł mi też do głowy inny pomysł. Zazwyczaj w filmach dla początkujących ktoś mówi "zrób 3 serie tego i tego ćwiczenia po 12 powtórzeń", ewentualnie dodaje, że przerwa ok minuty. Ostatnio przeczytałem artykuł o ilości włókien wolnokurczliwych w poszczególnych mięśniach i myślę czy nie zrobić pod to swojego treningu (dokładnych ćwiczeń nie podaję, na razie chodzi mi o to czy taki trening ma sens):
Klatka 4x8 (wyciskania na maszynie, na razie maks pompek to 20)
Najszerszy grzbietu 4x5 (negatywne powtórzenia nachwytem)
Prostowniki 4x10 (ławka rzymska)
Barki 3x15
Triceps 3x8
Biceps 3x15
Brzuch 3x20
Nogi najczęściej robię na maszynach, planuję wypróbować "syzyfki". Wiosłowanie na maszynie, jazda na rowerze.
No i tak, czy robienie treningu w taki sposób, to znaczy powtórzenia w zależności od ilości włókien wolnokurczliwych ma sens? czy lepiej standardowe 8-12 powtórzeń?