2. Moim zdaniem zmarnowałeś 3 ważne szanse (opisałeś 2 przypadki ale napisałeś, że było ich 3).
Szanse na udział w prawdziwej walce i dopierdolenie niegroźnym przeciwnikom oraz uzyskanie otrzaskania się, zdobycia pewności siebie. To jest bezcenne.
Od takiej postawy tylko krok do pójścia na jakąś dyskotekę albo inne podobne miejsce i szukanie możliwości 'obicia się', w końcu zawsze znajdzie się jakiś idiota który będzie się woził.
Chłopak cało wyszedł z każdej z opisywanych sytuacji, fakt że nie doszło do konfrontacji, nikt mu nic nie zrobił, ale też i on nikomu nie musiał nic robić jest na plus, natomiast Ty przedstawiasz to jako porażkę, 'straconą szansę'.
Każdy przeciętny, porządny człowiek ma dwa hamulce: hamulec przed robieniem komuś krzywdy oraz hamulec przed konsekwencjami że albo przesadzisz, zbyt mocno pobijesz, będą następstwa prawne, albo będą mścić się na tobie itp.itd., albo z drugiej strony, nie dasz rady i ciebie pobiją.
True.
To jest droga na manowce. Tak naprawdę nigdy nie należy zakładać negatywnych konsekwencji. Nigdy nie wiesz jak to się zakończy i powinieneś zawsze zakładać pozytywne rozwiązanie i niezłomnie wierzyć, że będzie dobrze.
Każdy dorosły, zdrowy psychicznie człowiek powinien byś świadomy konsekwencji swoich czynów, to przejaw zdrowego rozsądku i dojrzałości. Świadomość że coś może pójść nie tak ratuje ludzi przed eskalacją konfliktów których można uniknąć, ja widzę w tym pozytyw.
Skąd wiesz jak mogło się skończyć? Może delikwent w autobusie po dostaniu porządnego bęcka by został "uspokojony" a jego koledzy straciliby zapał do dalszej awantury? Może sąsiad po dopierdoleniu by się całkowicie przewartościował? Jakby wstawał z podłogi, powiedziałbyś mu: "sorry sąsiad, ale wyskoczyłeś do mnie, nic do ciebie nie mam, ale musiałem, będa wyskoki, będa dalsze bęcki, będzie grzecznie, będzie zgoda". A potem by się okazało, że sąsiad nie tylko już nie puszcza głośno muzyki ale nagle stara się być twoim najlepszym kumplem.
Czyste 'co by było gdyby'. Poza tym opcja z naklepaniem sąsiadowi, czyli z kimś z kim bez względu na to czy się chce czy nie, przez następne lata się będzie mieszkać pod jednym dachem, nie jest najmądrzejszym rozwiązaniem. Ogólnie konflikty sąsiedzkie należą do jednych z trudniejszych do rozwiązania, po takiej akcji przekroczyłby pewną linę zza której ciężko byłoby wrócić.
Moim zdaniem, jesli dostaniesz kolejne szanse, nie wahaj się i napierdalaj jak się da i ile się da.
Moim zdaniem nakłanianie do przemocy jest niezgodne z regulaminem tego forum.