Zapewne na forum są i ludzie, którzy ćwiczyli dajmy na to kung-fu, a potem przerzucili się na coś innego. Czekamy na Wasze wypowiedzi.
ja zmienilem karate (gosoku ryu) na kung-fu (hung gar). powody:
- zle zorganizowane treningi (jedna grupa poczatkujaca w ktorej byly zarowno dzieci (poczatki podstawowki), mlodziez, jak i dorosli. dzieci generalnie nie byly zainteresowane cwiczeniami a raczej przeszkadzaniem sobie nawzajem, czego skutkiem byl ciagly gwar na sali),
- krotkie treningi (niecala godzina),
- bardzo krotka i niezbyt dobrze prowadzona rozgrzewka,
- zajecia tylko 2x w tygodniu,
- 'niezgodnosc charakterow' moich i shihana,
- to czego mnie uczono bylo nudne, malo praktyczne i monotonne (inaczej: jak interesujacy moze byc trening przekonalem sie juz na pierwszych zajeciach kung-fu).
nie zmienilem szkoly z dnia na dzien, rownoczesnie chodzilem na karate i kung-fu przez ponad 2 miesiace. przez ten czas obserwowalem roznice w prowadzeniu treningu, zachowanie sie trenera i moje postepy w obu grupach (2 miesiace rozgrzewek na zajeciach kung-fu pomogly mi rozciagnac sie bardziej, niz rok uczeszczania na karate). nie wahalem sie dlugo, od listopada po karate pozostaly tylko wspomnienia, kilka japonskich slow na ktore do dzisiaj reaguje nerwowo i biale spodnie, w ktorych cwiczylem przez caly rok wyrozniajac sie w grupie ubranych na czarno postaci . w poprzednim sezonie pojawialem sie na salli w miare mozliwosci 4x w tygodniu.
aha, musze dodac ze nie jestem mlodziakiem, zdecydowanie zawyzam srednia wieku tutaj. na karate zdecydowalem sie, poniewaz bylo najblizej a ja bardzo chcialem poruszac sie po pracy (caly dzien przed komputerem). bylo to dobre do pewnego momentu, jednak po jakims pol roku stwierdzilem, ze potrzebuje jeszcze wiecej ruchu i ze mam serdecznie dosc wrzeszczacych bachorow.
teraz jest prawie doskonale:
- treningi 4 razy w tygodniu,
- zajecia przez poltorej godziny zegarowej (albo dopoki mam sile ), podczas ktorych na sali panuje atmosfera skupienia,
- dluga rozgrzewka z elementami jogi,
- osobie prowadzacej nie mam nic do zarzucenia (zarowno jesli chodzi o prowadzenie treningow, jak tez podejscie do ludzi i organizacje). przeciwnie, ten czlowiek zaskoczyl mnie pozytywnie kilka razy,
- na kazdym spotkaniu ucze sie czegos nowego, cwiczenia juz dawno przestaly byc dla mnie tylko okazja do zrzucenia brzucha i forma rozprostowania kosci po pracy.
to tak w skrocie ale chyba wystarczy, jak na pierwszy artykul na forum. witam wszystkich po kilku tygodniach podgladania (a polskich literek brak, bo straszne krzaki wychodzily).
--
m.m.