Ja się odniosę do tematu, a nie postów.
Rozdzielmy kilka spraw. Rodzaje capoeira jakie istnieją to troche jak formuły zawodnicze. Są te tradycyjne (angola), są te nowoczesne (różne style regional, benguela itd). Uprawia się w różnych kręgach różnie. Ludzie się spotykają, grają, czasem mniej lub bardziej atletycznie, zdarza się, że wymaga to cech godnych sportowca. Ale nie są sportowcami a capoeira to nie sport.
Natomiast co do treningu, to praktycznie rzecz biorąc nie ma nic jednolitego. Metodyka nauczania zależy od nauczyciela - jego doświadczenia, organizacji do jakiej należy i stopnia w jakim ta organizacja ciśnie "jednolitość". Są grupy capoeira, w ramach których każdy ćwiczy inaczej. Widziałem pare osób, które kończyły awfy czy ich odpowiedniki, robili kursy, albo wnosili wiedzę z innych sportów, które takową metodykę mają. Wtedy super, ale nie swiadczy to za całą, pofragmentowaną Capoeira. W mojej opinii nie ma metodyki nauczania. Są fragmenty (szkoła Bimby czy Pastinhy to pierwsze "metodyki)", są zdolni trenerzy a cała reszta to zalew gówna, na przyklad jak ktoś powyżej napisał - anachroniczne rozgrzewki składające się z siłówki i streczingu. Paranoja. Zwyczajny brak wiedzy, złe nawyki, patologie treningowe. Zero wiedzy sportowej. W bardzo wielu przypadkach, niezależnie od stopnia.
Ostatnimi czasy odchodzę od "trenowania" capoeira, bo to nie trening. Nie krytykuje żadnego z instruktorów, ale ogólny obraz jest taki, że zamykają sie bardzo często tylko na to, co przekazuje się im w ramach capoeira, innym się nie chce rozwijać, a jeszcze inni krytykują za szukanie wiedzy gdzie indziej. Obecnie ćwiczę akurat u takiego, który szuka i eksperymentuje (chociaż obecnie nie ćwicze bardziej niż ćwicze

). Mało jest takich, którzy sami szukają, a nawet gdy znajdują i widzą patologie, raczej nie mają szans na zrewolucjonizowanie capoeira (czemu? bezwładność, ale o tym potem).
Dla mnie trening _sportowy_ to liczby, nauka, progres, zdobywanie kolejnych poziomów (nie mówię tu o stopniach, bo jak z nadawaniem stopni jest - każdy chyba wie) sprawności fizycznej. Rok temu 100kg, dziś 150kg. Bo takie założenie było rok temu. Na capoeira nie ma programu, planu, nie ma założeń ani celów, więc o jakim rozwoju można mówić? Człowiek, który nie ma celu, nigdzie nie dojdzie.
Przykład - przychodzi dziecko, grubas, dziewczyna i starszy pan, osoba wysportowana i ktoś kto nigdy sięnie ruszał. I każdy uczestniczy w tym samym treningu. Oczywiście powtarza się im "ćwicz na miarę swoich możliwości". Ale to moim zdaniem jest najlepsze podsumowanie "celów i metodologii" capoeira. Capoeira się robi po to, żeby jutro ją również robić (za wyjątkiem odpowiedniego treningu, który dbałby o poprawność wykonywania ćwiczeń, które nie uszkadzają ciała, ale to inny temat

).
Inny przykład. Gimnastyczka sportowa przychodzi na capoeira i w krótkim czasie zamiata konkurentkami. Czy to oznacza, że stosując jej metodologię dotychczasowego treningu możnaby mieć lepsze capoeiristki? Myślę, że temat wart conajmniej rozważenia. Bo przecież chodzi o to, żeby metodologia treningu 1) była 2) była coraz lepsza.
Sport to prowadzenie za rękę dzieci - od szkółki lekkoatletycznej po starty w mistrzostwach polski, europy, świata, potem studia na awf, zdobycie tytułu trenera, wychowywanie kolejnego pokolenia - jeszcze zdolniejszego. Może jest coś na capoeira co wygląda podobnie do tego procesu, ale odbywa się on nieregularnie i w niekontrolowany sposób.
Plan na trening - "nauczenie się rabo de arraia." Umiem - nie umiem, przechodzimy do następnego. Jak szczęście dopisze, trener wymyśli za kilka miesięcy powtórkę tego treningu. Nie ma miesięcznego czy dłuższego drillowania. Groch z kapustą. Nauczyciel Capoeira (pominąwszy dorabianie ideologii i wzięcie tematu w sposób nieco bardziej praktyczny) prowadzi za rączkę gdzieś do 3-5 stopnia, a potem - radź sobie człowieku sam, szukaj sam, rozwijaj się sam, obierz swój cel sam - jaki tylko chcesz. Ma to zalety, wiadomo - przygoda życia, ale to nie jest taki rozwój o jaki mi chodziło (jaki mam na przykład u czarnego pasa na bjj). Nie ma planu dojścia od pierwszego do mistrzowskiego sznura, tak jak ma to miejsce np. w judo.
Oczywiście moja krytyka jest z pewnością bolesna, ale przesiedziałem w temacie 12 lat, z czego połowę sam innych trenowałem i zrezygnowałem z tego z kilku przyczyn. Przede wszystkim - najlepsze lata chce poświęcić na rozwijanie siebie, dalsze poszukiwanie; niewdzięcznych gówniarzy jakich wiele spotkałem (poza tym było kilka perełek naprawdę, ale jak napisałem wyżej, mogłem im pomóc tylko do pewnego momentu, bo jako trener musiałem się skupić na pozostałej ciemnej masie) mogę uczyć jak już będę stary i nieobrotny. Po drugie, sami gówniarze zniechęcają do inwestowania w nich czasu. Stąd też sekcja, na której wprowadzi się metodologię sportową (jedna technika co miesiąc, dwa, obok tego prawdziwy trening kondycyjny pod capoeira a nie mieszanie go z technikami czy rozgrzewką) nie ma szans - rekreacjonistów to zniechęci. Inna rzecz, że nie ma celu takiego trenowania - nie ma rywalizacji. Można to porównać do podwórkowego grania w nogę. Capoeira jaką znam dzisiaj i jej "trening" zapewnia "pokrycie" tylko tematów od pierwszego kontaktu z piłką do koleżeńskiego organizowania meczy na podwórkowym boisku, zaproszeniu jakiegoś gracza na pokazanie kilku sztuczek. Jeśli dzieciak chce rozwijać się w stronę zawodowstwa pod kimś, to tak naprawdę musi zmienić dyscyplinę

Z fizycznego punktu widzenia na doskonałość w capoeira wystarczy 6-10 lat. I tyle, sufit. Bo nie ma gdzie tego wykorzystać, można jedynie jeździć od roda do roda i "pokazywać się".
Jest roda, na której można grać capoeira. Nie trzeba do tego być wirtuozem, można być po 3 treningach i próbować. Próbować, rozwijać się w grze, ale tylko dla samej gry i przyjemności z niej. Nikt nie wygrywa, nikt nie przegrywa. Pod takim kątem - uwielbiam capoeira. Coś mi wyjdzie, coś mi nie wyjdzie, jest ubaw, fajnie się spotkać z przyjaciółmi i pośpiewać. Poskakać. Salto wyjdzie. Sama przyjemność, jestem entuzjastą roda i spędzenia czasu w ten sposób. Ale co poza tym? Jest to jakaś forma ruchu, dla kogoś kto zaczyna, nigdy nie parał się sportem, chce mieć więcej aktywności. Ale dla kogoś, kto spróbuje sparingów, startów zawodniczych, capoeira pozostaje głównie świetną zabawą.
Aha, słowa "trener" używam w znaczeniu "instruktor". Bo na "trenera" dyscypliny trzeba mieć ukończone studia z tego co pamiętam.
Powyższe wygląda pewnie jak pełen żalu rzyg werbalny, ale ja serio lubie capoeira i każdego kogo mogę na nią zapraszam. Tylko chciałbym gorzko odkłamać kilka rzeczy na jej temat, bo wydaje mi się nie fair opowiadanie o niej na równi z innymi dyscyplinami, zwłaszcza, jeżeli ktoś nigdy nawet nie spróbował innych dyscyplin. To po prostu coś zupełnie innego. To nie sport, choć może być szkołą życia i na nie sposobem, ale drogi szukać trzeba samemu i budować swoje doświadczenie również samemu. To nie MMA, to nie hardkor, to nie najlepsza na świecie sztuka. Jest dla tych, którzy chcą się poświęcić jej na przekór jej wadom, których z perspektywy czasu widać coraz więcej. Jednolita wiedza, metodologia, sposób - nie istnieją. I może też na tym piękno capoeira polega.