Kto tu jeszcze został? :)
Napisano Ponad rok temu
Pozwól Noite, że posłużę się Twoim przykładem dla dyskusji. Mozna powiedziec, ze razem trenowalismy i obaj znamy te same realia. Rozumiem je, głośno o nich nie powiem (niektóre nawet przy piwie byłbym w stanie usprawiedliwic i wytłumaczyć) z powodów politycznych
Różnica polega między nami na tym, że Ty stanowczo potrafiłeś powiedzieć sobie dość. I za to Cię szanuję. Nic bardziej mnie nie wkurza niż szczury, które kopią (nawet pod własnym trenerem) dołki, ale otwarcie nie dadzą znać, że coś im nie pasuje. Ja natomiast świadom niedoskonałości niektórych układów pogodziłem się z nimi, a raczej przybrałem formę przetrwalnikową, ćwiczyłem nie mieszając się do niektórych rzeczy, które mnie uwierały i w sumie - jestem gdzie jestem dzięki pewnej dozie pokory i kompromisu. I uważam, że dla mnie było to dobre.
Niestety nie każdy potrafi do tych rzeczy tak podejść i z capoeira przez wynaturzenia polityczne odpada (zbyt duży jak na mój gust) procent ludzi. Rzekłbym - prędzej czy później 95%.
Dla Ciebie Capoeira to był jeden ze stopni, skrzyżowanie Twojej i mojej drogi. Dla mnie Capoeira to cała droga. Tak naprawdę, to cieszę się, że podjąłeś swoją decyzję, nie ma sensu się męczyć, a ja uważam, że poznałem spoko kolesia w Twojej osobie. W niektórych oczach pewnie będę jak ten "szczur", o których wcześniej pisałem, w innych jako ktoś, kto jest częścią "układu". Sam natomiast uważam, że każda zabawa ma swe zasady i jest zabawna, gdy zasad przestrzegamy. Dla mnie ta "wolność" o której tyle się mówi jest właśnie w narzucaniu sobie pewnych dyscyplin i reguł.
Ludzie "wolni" nie podążają żadnymi drogami, więc prawdopodobnie nie mają żadnego celu. A na to nie umiem sobie pozwolić
Napisano Ponad rok temu
Ja ćwicząc w swoim klubie MT czy JJ nigdy i nikomu nie odmówiłem jeśli chciał poćwiczyć ( i jeszcze zapłacić za trening!)
Uważam, że z takimi zasadami capoeira w Polsce sama się niebawem wykończy!
Napisano Ponad rok temu
Dla Ciebie Capoeira to był jeden ze stopni, skrzyżowanie Twojej i mojej drogi.
Przez długi okres czasu myślałem, że to będzie moja droga. Stało się inaczej w znacznej mierze z powodów opisywanych powyżej.
Dla mnie Capoeira to cała droga.
i za to Cię, patrząc przez pryzmat capo, podziwiam i cenię. Pomimo całego gówna wokół udowadniasz, że można zacisnąć zęby i jechać dalej
EOT, bo chyba zaczyna się robić zbyt personalnie
Napisano Ponad rok temu
ja tez myslalem, ze capo to bedzie moja droga ale jakos nie wyszlo. troche polityki, troche zmiana priorytetow, i tak pomalutku zaczalem odchodzic w inna strone.
teraz czasami wpadne na jakies imprezy czy festiwale i ciesze sie, ze w sumie w sporym gronie osob, z ktorymi kiedys trenowalem albo dzieki capo poznalem mam znajomych.
Napisano Ponad rok temu
Dla mnie bezsensowne w capoeira w Polsce jest to, że uczeń z jednej grupy nie jest mile widziany na treningach w innej grupie.
Najprosciej to mozna wytłumaczyć tak, ze nawet w swiecie biznesu pracownicy konkurencji rzadko sa mile widziani w naszej firmie. Taka jest niefajna rzeczywistość niestety, są alianse, współpraca, ale z doswiadczenia wiem, ze to tylko tymczasowe
Napisano Ponad rok temu
Nic bardziej mnie nie wkurza niż szczury, które kopią (nawet pod własnym trenerem) dołki, ale otwarcie nie dadzą znać, że coś im nie pasuje.
Ano. Dla mnie to jest straszna bolączka capo. Jak przychodzę na mma czy bjj, to czuję że ludzie przychodzą tam poćwiczyć, posparować, czegoś się nauczyć, niezależnie od paska, wieku czy doświadczenia. W capo natomiast często spotykałem osoby które sprawiały wrażenie jakby to, że u kogoś ćwiczą, było tylko nieprzyjemną koniecznością, przez którą trzeba przebrnąć, dotrzeć do któregoś tam z kolei sznurka, a potem wyskamleć u kogoś prowadzenie sekcji. A przez ten czas należy obrabiać dupę trenerowi, narzekać na wszystko, i samemu gówno dać od siebie.
Ale zieję żółcią
Napisano Ponad rok temu
Wyjątkowo to widać w capo, bo po pierwsze: za to biorą się mlodzi i niedoswiadczeni ludzie, zaplątana w to jest kasa, "szacun" i takie pierdoły, z którymi mało kto sobie radzi w wieku nastu czy 20 paru lat. Ale to jest wszędzie, zaufaj mi
Po drugie na capoeira mocny nacisk kładzie się na przywiązanie emocjonalne do sekcji, tego nigdzie indziej praktycznie nie ma.
Napisano Ponad rok temu
zaplątana w to jest kasa, "szacun" i takie pierdoły, z którymi mało kto sobie radzi w wieku nastu czy 20 paru lat. Ale to jest wszędzie, zaufaj mi
Caipirinha, koks i dziwki :wink:
No fakt, że prawdopodobnie coś takiego jest wszędzie, ale we "wszędzie" jeszcze nie siedzę na tyle długo żeby mnie to dotyczyło. A czego oczy nie widzą... :wink:
Napisano Ponad rok temu
w przypadku dyscyplin/sportow/sw w ktorych taka rywalizacja istnieje, odpada cala ta niewiadoma, czy jestem dobry czy nie. wychodze na sparing czy na zawody i wiem. i nie ma tu zadnej sciemy, itd.
juz baaaardzo dawno pisalem (chyba jeszcze w budo), ze arcyciekawym doswiadczeniem dla kazdego kapoerzysty a juz na pewno instruktora jest sprobowanie innych dyscyplin. to otwiera oczy i uczy pokory. z wlasnego doswiadczenia wiem, ze im wiecej mialem sparingow na macie/ringu tym spokojniejsza gra w rodzie.
filozofia/historia/kultura/muzyka w capo to fajna rzecz i jest jej nieodlaczna czescia. pamietam jak jakis czas temu niektorzy z lekcewazniem odnosili sie do festiwali kultury afrobrazyliskiej czy kultury i muzyki organizowanych przez beribazu, a teraz w zasadzie kazda grupa organizuje festiwale wlasnie kultury brazylijskiej i wlasnie muzyki.
ale faktem jest, ze instruktor capo ma szacuneczek i podziw, szczegolnie u plci przeciwnej
Napisano Ponad rok temu
Często w postach piszę o świadomości własnej capoeira. Wydaje mi się też, że to jest też jeden z problemów. Najgorsza moim zdaniem sytuacja jest wtedy kiedy ludzie nie mają szacunku do mestre. Szczerze powiedziawszy to nie wiem do końca jak jest w innych grupach, ale dla mnie i dla większości ludzi w grupie, mestre jest autorytetem i osobą, której filozofię i przekonania chce się realizować. To jest ważne, bo to mestre musi zakorzenić swoich uczniów w capoeira. Wiele osób przychodzi na treningi, trenują bo fajni ludzie w grupie, nie chodzą na warsztaty bo szkoda im pieniędzy na zajęcia, na których jest "to samo" co na zwykłych treningach, w efekcie czego nie pogłębiają w ogóle swojej wiedzy o capoeira. Nie znają historii, piosenek (nie mówiąc już o tym o czym są), nie grają na instrumentach i przestają ćwiczyć... no bo w sumie jaki ma to sens w takiej sytuacji?
Nawiązując do ludzi co kopią dołki pod własnym trenerem- to też ma związek ze świadomością w capoeira. Byłem w sytuacji gdzie tak jakby narzucono mi grupę i professora. Miałem do wyboru zostać, albo iść gdzie indziej (albo przestać trenować). Grupa i professor zupełnie mi nie odpowiadały więc odszedłem do innej grupy. Tutaj dopiero sobie uświadomiłem, że grupę i mestre trzeba wybrać samemu. Bo jeżeli ktoś siedzi w grupie bo fajni ludzie, ale trener/ professor/ mestre mu nie pasuje to moim zdaniem nigdy nie będzie "spełnionym capoeiristą".
To jest w sumie moim zdaniem główny problem capoeiry.
Właściwie poniekąd pokrywa się to trochę z tym co wcześniej pisała Alegria.
Jak dla mnie trenując Capoeirę niezbędne jest czytać, szukać, jeździć, grać, śpiewać, uczyć się języka, zdobywać wiedzę poza treningami.
Napisano Ponad rok temu
Najgorsza moim zdaniem sytuacja jest wtedy kiedy ludzie nie mają szacunku do mestre. Szczerze powiedziawszy to nie wiem do końca jak jest w innych grupach, ale dla mnie i dla większości ludzi w grupie, mestre jest autorytetem i osobą, której filozofię i przekonania chce się realizować.
Się bym się nie zgodził się. Mestre jest dla mnie wyrocznią w sprawie Capoeira. Ale jak mądrym czy doświadczonym człowiekiem by nie był, to jest to facet który wyrósł w zupełnie innej kulturze, warunkach, do mojego kraju przyjeżdża kilka razy na rok, wie niewiele, albo wręcz nic o moim życiu. Stosowanie się w "normalnym" życiu do wszystkiego co powie, to nie szacunek, to sekciarstwo. Oczywiście warto wysłuchać każdej rady, i wziąć pod uwagę jego spojrzenie ze świeżej perspektywy, ale nie ślepo podążać za wszystkim co powie.
. Tutaj dopiero sobie uświadomiłem, że grupę i mestre trzeba wybrać samemu. Bo jeżeli ktoś siedzi w grupie bo fajni ludzie, ale trener/ professor/ mestre mu nie pasuje to moim zdaniem nigdy nie będzie "spełnionym capoeiristą".
Niestety w momencie w którym jest się w stanie świadomie dokonać takiego wyboru, jest się już często konkretnie utaplanym w politycznym bagienku, i taka zmiana wymaga sporej asertywności, której często ludziom brakuje. Do tego dochodzą takie przyziemne kwestie jak np. to że nie w każdym mieście jest wybór.
Zresztą ja osobiście, nie zmieniłbym grupy w której podoba mi się styl, podejście do capo i metodyka prowadzenia treningów ze względu na różnice światopoglądowe, grupową politykę czy osobę prowadzącego. Spotkałem sporo osób, z którymi prywatnie nie chciałbym mieć nic wspólnego, ale nie miałbym nic przeciwko ćwiczeniu u nich. Ale rozumiem, i nie dziwi mnie że można mieć inne podejście.
Napisano Ponad rok temu
Najgorsza moim zdaniem sytuacja jest wtedy kiedy ludzie nie mają szacunku do mestre. Szczerze powiedziawszy to nie wiem do końca jak jest w innych grupach, ale dla mnie i dla większości ludzi w grupie, mestre jest autorytetem i osobą, której filozofię i przekonania chce się realizować.
Się bym się nie zgodził się. Mestre jest dla mnie wyrocznią w sprawie Capoeira. Ale jak mądrym czy doświadczonym człowiekiem by nie był, to jest to facet który wyrósł w zupełnie innej kulturze, warunkach, do mojego kraju przyjeżdża kilka razy na rok, wie niewiele, albo wręcz nic o moim życiu. Stosowanie się w "normalnym" życiu do wszystkiego co powie, to nie szacunek, to sekciarstwo. Oczywiście warto wysłuchać każdej rady, i wziąć pod uwagę jego spojrzenie ze świeżej perspektywy, ale nie ślepo podążać za wszystkim co powie.
Ja myślę, że w poście Crocodilo o to mniej więcej chodziło - że Mestre musi być autorytetem w kwestii Capoeiry, a nie życia całego i emblematem moralności. Takiego nie znajdziecie, szczególnie wśród Brazylijczyków :wink: Kultura brazylijska jest bardzo mocno zhierarchizowana, tam Mestre faktycznie często jest, szczególnie dla młodych ludzi, rodzajem półboga... Ale jednocześnie przymyka się oko na pewne niedoskonałości natury ludzkiej... U nas to raczej niemożliwe, a ktoś kto szuka w Mestre 100% wzorca życiowego może się szybko i boleśnie rozczarować, również z powodu wspomnianych różnic kulturowych. Ale w kwestii prowadzenia grupy, relacji z uczniami i Capoeiry Mestre jak dla mnie musi mieć profesjonalne podejście i być godnym zaufania, i tak jak u Crocodilo być "osobą, której filozofię i przekonania chce się realizować. "
Mnie trochę bawi jak widzę ludzi wkręconych w capo, którzy w następstwie tego będą chodzić na kursy samby, oglądać tylko brazylijskie filmy, fascynować się brazylijską literaturą, kibicować Brazylii na MŚ (...)
Ja natomiast uważam, że nie ma nic złego w fascynacji kulturą jako całością (oczywiście bez afiszowania się swoją brazylijskością). Capoeira dla wielu osób staje się dużą częścią życia, w niektórych przypadkach również pracą, a czasem po prostu hobby, któremu poświęca się cały swój wolny czas - i takie "wkręcenie" może być bardzo pozytywne. Raczej boleję, że jest to coraz rzadziej spotykana przypadłość - teraz ludzie raczej ćwiczą 2-3 razy w tygodniu i na tym się kończy ich Capoeira... A tak tkliwie mi się przypominają czasy partyzanckich początków, kiedy każdy trening był świętem, kiedy przychodziło się 1,5 h wcześniej, żeby pośpiewać, poćwiczyć, pograć na instrumentach; kiedy prawie każdy miał wielki zeszyt z piosenkami; kiedy każdy cieplejszy dzień spędzało się w parku ćwicząc macaco... ech... Powiedziałabym, że Capoeira wymaga takiego podejścia, szczególnie od osób, które myślą o zajęciu się nią na poważnie czy też zawodowo...
Dla mnie bezsensowne w capoeira w Polsce jest to, że uczeń z jednej grupy nie jest mile widziany na treningach w innej grupie.
Najprosciej to mozna wytłumaczyć tak, ze nawet w swiecie biznesu pracownicy konkurencji rzadko sa mile widziani w naszej firmie.
Kolejny ciekawy temat, może by go oddzielić, Panie Moderatorze?
Naprawdę Uiru uważasz, że uczeń który odwiedzi Twoją grupę podejrzy jakieś tajne techniki, nauczy się zbyt dużo czy ukradnie najlepszą metodykę nauczania? Ja wyznaję tutaj skrajnie inną filozofię, tak mi zresztą mówił mój Mestre - idź tam, gdzie usłyszysz berimbau. Czyli korzystaj, ucz się, wyciągaj doświadczenia gdzie się da. I odwrotnie - na moich treningach osoby z innych grup są zawsze mile widziane. I zwykle jak mam takich gości staram się zrobić rodę, żeby można było powymieniać się doświadczeniami. Oczywiście - uczymy się i trenujemy w swojej grupie i u swojego Mestre. Ale nikomu nie zaszkodzi, a powiedziałabym, że jest to bardzo otwierające doświadczenie, raz na jakiś czas odwiedzić inną grupę Capoeiry - i zobaczyć inny styl czy inny sposób treningu.
. Tutaj dopiero sobie uświadomiłem, że grupę i mestre trzeba wybrać samemu. Bo jeżeli ktoś siedzi w grupie bo fajni ludzie, ale trener/ professor/ mestre mu nie pasuje to moim zdaniem nigdy nie będzie "spełnionym capoeiristą".
Niestety w momencie w którym jest się w stanie świadomie dokonać takiego wyboru, jest się już często konkretnie utaplanym w politycznym bagienku (...)
Ostatnie zdanie bardzo trafne, i bardzo niestety prawdziwe.
Zresztą ja osobiście, nie zmieniłbym grupy w której podoba mi się styl, podejście do capo i metodyka prowadzenia treningów ze względu na różnice światopoglądowe, grupową politykę czy osobę prowadzącego.
To znaczy, że nie byłeś w takiej sytuacji. Capoeira ma, poza wieloma różnymi funkcjami, również sprawić trenującemu przyjemność. Osoba prowadzącego, różnice światopoglądowe czy grupowa polityka potrafią zabić całą przyjemność z trenowania Capoeiry.
Napisano Ponad rok temu
Poglądy, nawet te złe, są zaraźliwe. I dlatego nie lubię jak ktoś robi sobie samowolkę (co już samo w sobie jest złe) i idzie do innej grupy w gości.
zagajnik: co do posta o wywaleniu z zajęć, to czuję się w obowiązku napisać, że znam Cigano naprawde wiele lat i nie wyobrażam sobie takiej sytuacji. Sam Cigano prosił, żebym skomentował Twoją wypowiedź i mówi, że NIGDY nie było takiej sytuacji by wyprosił kogoś trenującego w innej grupie i ja mu wierzę. Wierzę również, że z Twojej strony to jakiś skrót myślowy, albo pomyłka.
Napisano Ponad rok temu
Poglądy, nawet te złe, są zaraźliwe. I dlatego nie lubię jak ktoś robi sobie samowolkę (co już samo w sobie jest złe) i idzie do innej grupy w gości.
O ile to jest samowolka i jest to zabronione. U nas jest jak najbardziej normalne, że jeśli ktoś np. wyjeżdża na kilka dni do innego miasta, bardzo często odwiedza tam lokalną grupę Capoeiry. Ja nie mam nic przeciwko, i też nigdy nie miało to negatywnych konsekwencji.
Co innego regularne trenowanie w innej grupie w swoim mieście. Ale to już inna bajka.
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Zresztą ja osobiście, nie zmieniłbym grupy w której podoba mi się styl, podejście do capo i metodyka prowadzenia treningów ze względu na różnice światopoglądowe, grupową politykę czy osobę prowadzącego.
To znaczy, że nie byłeś w takiej sytuacji. Capoeira ma, poza wieloma różnymi funkcjami, również sprawić trenującemu przyjemność. Osoba prowadzącego, różnice światopoglądowe czy grupowa polityka potrafią zabić całą przyjemność z trenowania Capoeiry.
Faktycznie, nie byłem. Może masz rację, nie wiem, rzeczywiście to trochę zbyt hipotetyczna sytuacja.
A tak wogóle, to fajnie że dział ożył.
Napisano Ponad rok temu
zagajnik: co do posta o wywaleniu z zajęć, to czuję się w obowiązku napisać, że znam Cigano naprawde wiele lat i nie wyobrażam sobie takiej sytuacji. Sam Cigano prosił, żebym skomentował Twoją wypowiedź i mówi, że NIGDY nie było takiej sytuacji by wyprosił kogoś trenującego w innej grupie i ja mu wierzę. Wierzę również, że z Twojej strony to jakiś skrót myślowy, albo pomyłka.
W sumie pamiętam rodas de rua we Wrocku, które były organizowane przez Cigano. Pamiętam też, jak Cigano zapraszał do siebie na trening na roda. Tak więc rzeczywiście dziwna sytuacja.
Napisano Ponad rok temu
Ja myślę, że w poście Crocodilo o to mniej więcej chodziło - że Mestre musi być autorytetem w kwestii Capoeiry, a nie życia całego i emblematem moralności.
Tak, o to chodziło.
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Ja tez nie mam nic przeciwko, jeśli ktoś przyjdzie i powie "Irek, jade na pol roku gdzieś tam, moge tam trenować?". Co innego, jak ktos chodzi tu i tu i sądzi, ze sie o tym nie dowiem, albo ze nie mam kontaktu z innymi trenerami...
I przyznam, że tego stanowiska w ogóle nie rozumiem. Jeśli ktoś jest nakręcony na capoeira (jak np. mój syn) to dlaczego nie może będąc w innym mieście 4 dni każdego tygodnia, ćwiczyć np. w grupie Camangula, a w weekendy ćwiczyć u siebie ( u siebie bo do swojej grupy jest bardziej emocjonalnie przywiązany) w swoim mieście? Zdradzi ideały grupy, czy co? Odbierze kasę mestre? I co, uprzejmie doniesiesz innym trenerom z grupy np. mojego syna, że ćwiczy u Ciebie? A dlaczego to zrobisz? Bo co, obawiasz się, że się u innych czegoś nauczy i nie daj Boże będzie lepszy?! Sorry, ale tak to wygląda z tego co napisałeś. TO JEST CHORE !
Jak pisałem, ja cieszę się jeśli u mnie na sali jest dużo osób i nie robię nic przeciwko takiemu stanowi rzeczy, pod warunkiem, że ćwiczący stale gdzie indziej nie zaczynają pajacować. No, ale by zaczęli pajacować to najpierw muszą być "dopuszczeni do zajęć". I do głowy by mi nie przyszło (choć też znam wielu innych trenerów) mówić im o takim fakcie. I to jest w polskiej capoeira nie do przyjęcia!
Użytkownicy przeglądający ten temat: 0
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych
10 następnych tematów
-
Capoeira wczoraj, capoeira dziś
- Ponad rok temu
-
Nowa książka o capo
- Ponad rok temu
-
Polska Federacja Capoeira partnerem w nowym projekcie
- Ponad rok temu
-
Ekipa 10 osob na piatek, wwa
- Ponad rok temu
-
capoeira Gdańsk wakacje
- Ponad rok temu
-
kolana, podskoki, Capoeira i twarde podłoża
- Ponad rok temu
-
Undisputed 3
- Ponad rok temu
-
Zaproszenia na pokazy Capoeira, maculele itp.
- Ponad rok temu
-
Katarzyna Kolbowska: Capoeira w Polsce. Wędrowanie wątków...
- Ponad rok temu
-
Ceny warsztatów
- Ponad rok temu