Napisano Ponad rok temu
Re: nowy nurt... czy jakkolwiek to nazwac
Nie muszę uznawać, to jest bełkot. Znaczy gość mówi co mówi dość jasno, tyle że bez sensu. Onanizuje jaki to nie jest dobry bo niby "zna jakieś zasady" a tamci profani nie.
Z jednej strony jest to jakaś wracająca zawsze i wszędzie poplatońska scheda dzielenia na episteme i techne, Z drugiej czyste dobudowywanie teorii która będzie dogodna dla światopoglądu i podniesie wartość tego co się robi - czyli resentyment.
Do wszechpowracających "zasad".
Na odpowiednio dużym poziomie abstrakcji do wszystkiego można dopisać buńczucznie brzmiące prawo. Tyle, ze wtedy to absolutnie nic nie mówi.
Przytoczone przez autora zasady z judo to nic innego jak:
- wzajemna korzyść z działania
- efektywność
Idee stare jak świat. Jak się nad nimi zastanowić, to okaże się, że same w sobie nie niosą żadnej treści, nic nie mówią, potrzebują interpretacji w działanie by posiadać treść. To tak jakby pusta foremka na różne różności.
Inaczej, można stworzyć zasady jako pewne prawidła działania, adekwatne do wszystkiego. Np. logika jest takim prawidłem. Ale zdania zapisane logicznie nie mają żadnej treści.
Tu leży pies pogrzebany, dlatego mówię, że bełkot. Niemal każdemu wydaje się ze jak użyje i zestawi trudne słowa, a w głowie ma pomysł na ich znaczenie, to już inteligent, prawie filozof. No i ludzie się tak brandzlują. Tyle, że bardzo mało ludzi potrafi naprawdę ująć konkretnie jakiś sens, i jest to łatwo odróżnic od bełkotu. Bełkot poddaje się swobodnie wielorakiej (niemal dowolnej) interpretacji.
Kiedy popada taki bełkot na podatnego słuchacza, zaczyna ten interpretować, stara się włączyć zdania do swojego systemu pojęciowego by zrozumieć, w procesie tym nadaje sens.
Problemem jest to, że w świecie wschodnim, filozofii wschodu, nie było takiego Platona i nikt nie "rozerwał" świata duchowo-religijnego i fizycznie namacalnego. nie powiedział "~prawdziwa wiedza dotyczy idei, reszta to ledwie zdolności, techne, dobre dla kobiet i niewolników". Przez to dla nich jest to jeden porządek, przez to mają wszechogarniające zasady, wszędzie duchy, raj w postaci niebytu (<-prawda że nie ma sensu) i całą resztę dyrdymałów.
W tym kontekście rozpatrz jak taki bialy człowiek, ukształtowany całkowicie w duchu myślenia łacińskiego, który ma zupełnie inny epistemologicznie i ontologicznie obraz świata i porzadek myślenia, ma przyjąć do swojego systemu zestawy zdań pochodzące z zupełnie innego porządku? Nie da się. To jak odpalenie softu z maca na pc.
Po naszemu z grubsza:
Sztuka, to po prostu pewna technika. Sztuka ma walor estetyczny, zachwytu, upodobania. Technika użytkowy (ma realizować cele), z naczelną zasadą efektywności (ekonomiczności). Między sztuką a techniką jest jeszcze jedna różnica: technika służy do, sztuka jest celem dla siebie.
Nie neguję i nie zabraniam rozwijania i adaptowania jakiejś części tego co wynosi się z maty do innych dziedzin życia. Tylko trzeba to uporządkować. Dla Japończyka nawet pierdnięcie jest częścią rytuału i przejawem kosmicznego ducha, dla nas to tylko gazy wydostające się pod wpływem ciśnienia. Myślę, że i tu i za oceanem śmierdzi. I to jest część wspólna.
Dlatego sens ćwiczenia jest w ćwiczeniu, nie doktoryzowaniu się nad wykładami szam... kchem shihana. A celem ćwiczenia jest opanowanie techniki. Reszta będzie przy okazji.