Tadeusz Sobolewicz, numer obozowy 23 053
Z końcem marca 1941 r. przyjechał do obozu oświęcimskiego Walter Dünning, który ze swoim czarnym winklem z miejsca został kapo przy Rollwadze 1. Kapo Walter, jak się okazało, był kiedyś w Niemczech bokserskim mistrzem zawodowym wagi średniej. Wśród codziennych "nudnych" zajęć bicia więźniów kapo i blokowi (w większości niemieccy kryminaliści) wpadli na pomysł urządzenia sobie rozrywki.
Roman Zbroja
Walter - ów "mistrz" będący na dobrej funkcji, wyżarty, sprawny kondycyjnie, będący w ciągłym treningu, znajdował coraz to nowych sparingpartnerów wśród więźniów - bokserów różnych narodowości. Ofiary swoje masakrował ku uciesze obserwujących go w walce esesmanów. Był to prawdziwy sadysta.
Antoni Siciński, numer obozowy 2215
Pierwszym bokserem w obozie oświęcimskim, który wystąpił na ringu obozowym, był Tadeusz Pietrzykowski, przedwojenny reprezentant Polski w tej dyscyplinie sportu.
Tadeusz Sobolewicz
Więźniowie Polacy, którzy znali Teddy'ego z dużej odporności na ciosy (bo nieraz mimo tęgiego lania blokowych czy kapo nie załamywał się), zasugerowali mu, czy nie stanąłby do walki z Walterem. Podchwycili to niemieccy kapo i zaproponowali, że dostanie pół bochenka chleba i kostkę margaryny za rozegranie walki z Walterem. Rechotali z zadowolenia, gdy ten propozycję przyjął, bo pewni byli lania, jakie sprawi Polakowi silniejszy i lepiej zbudowany niemiecki kapo. Teddy ważył wtedy 45 kg, a Walter około 70 kg.
Tadeusz Pietrzykowski, numer obozowy 77
W pewnej chwili w rejonie budynku obozowej kuchni posłyszeliśmy jakąś wrzawę, krzyki: "Bij! ", "Zabij!" i nawoływania. Za chwilę zbliżył się do nas jeden z kolegów, oświadczając: "Słuchajcie, niemieccy kapowie boksują się. Podobno ktoś z was potrafi się boksować". Ktoś z kolegów wskazał na mnie, więc przybysz zadał mi pytanie: "Co mały, chcesz sobie zarobić na chleb? No to chodź, poboksuj sobie". Zgodziłem się na propozycję. Bolek Kupiec nie chciał mnie puścić, mówiąc, że "Walter połamał już dwóm więźniom szczęki". Przy rogu kuchni obozowej więźniowie utworzyli czworobok, w środku którego znajdował się "ring", na którym walczono. W ringu stał Walter Dünning z łapawicami na rękach. Był to blondyn doskonale zbudowany, o potężnej masie mięśni, malutkich oczach i porozbijanych łukach brwiowych. W tym czasie nie było jeszcze w obozie rękawic bokserskich, tylko łapawice. Takież mi podano, więc je założyłem. Wokół dosłyszałem ostrzeżenia, połączone z pukaniem się w głowę: "Ty, zabije cię, zje cię". Ale nie było czasu na myślenie. Towarzyszyła mi jedna natrętna myśl: za walkę dają chleb. Byłem głodny. [...]
To wszystko kotłowało się w mojej głowie, nim lagerältester Brodniewicz, który sędziował, zawołał: "ring frei! Kampf!". Słysząc te słowa, poszedłem do przeciwnika i wyciągnąłem do niego ręce. Był to ogólnie stosowany gest powitalny. Dünning wyciągnął jedną rękę, a następnie przyjęliśmy postawę bokserską. Rozpoczęła się walka. Zanim to nastąpiło, w umyśle jak błyskawica przewinęła mi się moja uprzednia kariera bokserska: sylwetka trenera Stamma, pierwsza i ostatnia walka. Wiedziałem jedno - że muszę walkę wygrać. Nie wiem, kto z nas był lepszym bokserem. Są jednak takie chwile, gdy rzeczy niemożliwe stają się rzeczywistością.
Tadeusz Sobolewicz
W drugiej rundzie Tadeuszowi udało się niespodziewanie tak silnie skontrować Niemca, że temu buchnęła krew z nosa, a cios poważnie go zamroczył. Teddy dalej już nie atakował, podszedł do Niemca i spytał go: "Co jest Walter?". Ten w iście sportowy sposób odpowiedział: "Wszystko w porządku" - po czym rzucił rękawice na ziemię. Oznaczało to zwycięstwo Polaka. Podniosła się wrzawa nieopisana i radość polskich więźniów była tak ogromna, że zapomnieli chyba na moment, gdzie się znajdują.
Tadeusz Pietrzykowski
W pewnym momencie, gdy Polacy zaczęli krzyczeć: "Bij go! Bij Niemca!", Brodniewicz, Walter i inni kapo rzucili się w tłum, robiąc użytek z pięści i nóg.
Tadeusz Sobolewicz
Ta pierwsza walka przyniosła Teddy'emu nie tylko sukces sportowy. Został przydzielony do lepszego komanda i dostał się do dobrego kapo Joniego, co wtedy było marzeniem każdego więźnia. Oznaczało możliwości zorganizowania dodatkowej żywności i dawało szansę na przetrwanie. Odtąd przez pewien okres, zawsze w wolne od pracy niedzielne popołudnia, odbywały się regularnie walki bokserskie.