Robert Żytkiewicz o zawodowego mistrz świata WKN w tą sobotę
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Po 5 rundowej walce jednogłośnie na punkty wygrał obrońca tytułu. Podkreślić należy, ze to nie byle jaki mistrz. Jest to największy talent ostatnich lat, jeżeli chodzi o uderzane sporty walki. Jest on mistrzem WKN we wspomnianym już przeze mnie low- kicku, muay thai oraz full- contaccie. Ma na swoim koncie bodajże ponad 110 walk wygranych z czego większość przed czasem i żadnej przegranej. Wiele swoich walk wygrywa po ciosach na wątrobę. Wydawać by się mogło iż ta walka też się tak skończy już w pierwszej rundzie. Polak bowiem będąc przy linach otrzymał mocne kopniecie okrezne pod prawy łokieć i prawie wypadł za liny otrzymując jeszcze po schyleniu się kopniecie w okolice głowy. Wstał jednak i walczył dalej. Pierwsze dwie rundy były dość wyrównane. Robert dobrze boksował, ale 3 ostatnie rundy to był już występ jednego aktora(Samira). Żytkiewicz rzadko kontrował, został zepchnięty do głębokiej defensywy. Sędziowie nie mieli wątpliwości.
Myślę ze występ zaliczyć należy jednak do udanych choćby z tego względu, ze nie został znokautowany(ja mu dawałem nie więcej niż 4 rundy z "Le Princem")
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Według relacji jednej z gazet jego trener też odradzał mu tak świetnego przeciwnika. Robert twierdzi że problemy, porażki sprawiają iż daje z siebie jeszcze więcej. Może nie będzie tak źle - ta walka mimo że przegrana jest dużym osiągnieciem.Dzieki za opis, szkoda bo moze za wczesnie sie porwal na takiego mistrza oby nie wplynelo to negatywnie na jego psychike teraz...
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Dlaczego nie zbił mistrza świata
Andrzej Tomasik 07-03-2006 , ostatnia aktualizacja 09-03-2006 10:25
Ciężka praca fizyczna nie idzie w parze ze sportowym wyczynem. Robert Żytkiewicz, kick bokser ze Świebodzina, przekonał się o tym boleśnie
Poleciał na Cypr, żeby przegrać walkę o pas zawodowego mistrza świata z niepokonanym od 109 walk Mohamedem Samirem. Wytrzymał w ringu pięć zakontraktowanych rund. To już jakiś sukces. Większości rywali wielkiego mistrza to się nie udawało. Przegrywali z kretesem, nie dotrwawszy do ostatniego gongu. Reprezentant zielonogórskiej Gwardii dzielnie bronił się do samego końca. Atakował zaś sporadycznie. Przeciwnik był szybszy, silniejszy, po prostu lepiej przygotowany. - Przy mojej najlepszej dyspozycji losy tego starcia wcale nie musiały być przesądzone, jeszcze zanim padły pierwsze ciosy. W najwyższej formie naprawdę mogłem nawiązać z nim równą wymianę - twierdzi 32-letni Robert Żytkiewicz. Jednak do najwyższej dyspozycji nie dochodzi się poprzez łączenie treningów sportowych z ośmiogodzinnym wysiłkiem przy pracach budowlanych. A nasz zawodnik tym różni się od Mohameda Samira, że najpierw musi zarobić, żeby pozwolić sobie na uprawianie sportu, podczas gdy jego rywal żyje z tego, że sport uprawia. - Od kilku lat pomieszkuję w Anglii i tam zatrudniam się do prac wykończeniowych. Mój klub w Zielonej Górze może zaoferować mi 300 zł miesięcznie. Z tego nie da się utrzymać - tłumaczy gwardzista.
Choć Żytkiewicz ćwiczy i walczy po trosze z doskoku, to doszedł do sukcesów. Dzięki medalowi z amatorskich mistrzostw świata trafił na listę pretendentów do spotkania z Samirem, który dzierży pasy mistrzowskie w kilku specjalnościach kick-boxingu. Gdy nadeszła oferta dla Polaka, przyjął ją ochoczo. Choć bez względu na wynik pojedynku mógł zarobić jedynie tysiąc euro. - Pieniądze nie były w tym wszystkim najważniejsze. Chciałem się spróbować, zobaczyć to z bliska. Bo układ dla mnie jest taki, że albo sam przejdę na zawodowstwo, albo w ogóle skończę z kick-boxingiem. Zwyczajnie mnie na to nie stać. Pomaga mi sponsor-pracodawca z Wilkowa. Podołam tak jeszcze przez rok, ale dłużej to już chyba nie ma sensu - opowiada zawodnik.
Losy mistrzowskiej walki z Samirem, którą około północy z soboty na niedzielę transmitował Eurosport 2, nie zaskoczyły trenera Tadeusza Dudy. - Poleciałem z Robertem na Cypr, w Coral Beach zostaliśmy ugoszczeni po królewsku. Zamieszkaliśmy w luksusowym hotelu, spacerowałem, opalałem się, pogoda upalna. I wszystko było jak na wesołej wycieczce aż do wieczoru walk. Już na konferencji prasowej, gdy Samir zaprezentował swoje techniki, zrozumiałem - będzie bardzo, bardzo trudno. Ważny sygnał o nikłych szansach dotarł do mnie jeszcze w Polsce. Mój zawodnik Tomek Makowski, który sparował z Robertem, orzekł, że daleko mu do dawnej formy, nie zadaje ciosów seriami, jest wolny, przemęczony. Wszystko potwierdziło się na Cyprze. A dla trenera to nie jest miłe uczucie - posłać zawodnika do boju ze świadomością, że konkurent groźnie go obije. Robert starał się jak mógł. Ale już na samym początku przyjął soczystego kopniaka w wątrobę. To przeistoczyło się w walkę o przetrwanie, nie zaś o zwycięstwo. I w sumie przetrwał, ani razu nie był liczony. Choć po pierwszej rundzie narzekał, że jest mu ciężko - relacjonuje szkoleniowiec Gwardii. - Dla mnie to także było nowe doświadczenie. Skorzystam, podobnie jak Robert. Może w Zielonej Górze uda się mi zorganizować podobną galę.
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Użytkownicy przeglądający ten temat: 1
0 użytkowników, 1 gości, 0 anonimowych
10 następnych tematów
-
Mam pytanie. Pomóżcie!
- Ponad rok temu
-
Oscar De La Hoya vs. Ricardo Mayorga (06.05.06) ?
- Ponad rok temu
-
trening
- Ponad rok temu
-
Skad wziasc przepisy bokserskie??
- Ponad rok temu
-
Backfist w boksie-dozwolony czy nie?
- Ponad rok temu
-
trening
- Ponad rok temu
-
Różalski w finale K1 na Węgrzech
- Ponad rok temu
-
Szkółki bokserskie
- Ponad rok temu
-
trening poczatkujacego
- Ponad rok temu
-
KIedy jakies SEMINARIUM ??
- Ponad rok temu