Combat widzę, że próbujesz mi wylać "kubeł zimnej wody" na głowę...
Musiałem odczekać trochę czasu, żeby zrozumieć Twój sposób myślenia, żeby cokolwiek odpowiedzieć (i cholera, nie wiem czy mi się udało)...
Combat człowieku nie próbuję wcale podważać Twoich przekonań, mącić komuś w głowie, że obrona przed nożem to pestka ani też nie wymyśliłem jakiegoś rewolucyjnego systemu samoobrony.
Sęk w tym, że to co Ty mówisz to ja przerabiałem parę lat temu i dla mnie jest to tak oczywiste, że nie trzeba mi tego tłumaczyć, ani mnie przekonywać, że człowiek szalony, zdesperowany do granic, furiat, tudzież nieobliczalny wariat, nożownik jest śmiertelnie niebezpieczny...
Ja sam też niejednej osobie udowadniałem, że pochlastałbym ją w określonych warunkach, przy określonym ataku. Dlatego tak się zirytowałem na twoje posty, bo traktujesz zdanie drugiej osoby bez jakiejkolwiek tolerancji i z uporem maniaka obstajesz przy ataku nożownika.
Człowieku, taki atak to rzadkość na ulicy.
No... chyba, że Ty wyszkolisz nożowników, którzy wyjdą na ulicę, i dla 50 zł będą zabijać ludzi, bo będą myśleć, że w ten sposób coś więcej zyskają.
ATAK NOŻOWNIKA W REALIACH ULICY TO RZADKOŚĆ ja przez cały czas od początku piszę z myślą o obronie przed atakiem, jaki może nastąpić po nieudanej próbie zagrożenia, w afekcie, w sprzeczce domowej itp. sytuacjach, czyli mówię o realiach codziennych.
Ty znowu mówisz o nożowniku, nie dojdziemy w ten sposób do porozumienia, bo oczywiste jest, że nie ma obrony przed takim atakiem. Dlatego tak się zirytowałem w poprzednich postach. Człowieku mówisz o ataku jaki w realiach codzienności jest rzadkością. Jeśli ktoś zostaje zaatakowany przez nożownika to wcześniej najprawdopodobniej dostał jakieś pogróżki, był szantażowany, szykanowany, albo sam się naraził robiąc coś komuś, ewentualnie może to nastąpić przy pomyłce (napastnik może nas pomylić z ofiarą). Osoba taka powinna spodziewając się ataku (chodzi mi o to, że wcześniej przewidując zagrożenie) uważać na siebie i maksymalnie być wyczulona (poza tym ostatnim przypadkiem). No i oczywiście jeśli zdąży zareagować ucieczką to tak jak mówisz - bić rekord na setkę, bo z nożownikiem nie ma szans dlatego, że przeciwnik jeśli decyduje się na wyeliminowanie swojej ofiary to robi przynajmniej mały rekonesans odnośnie tej osoby i dobiera formę zlikwidowania jej.
Zagrożenie nożem i atak po nieudanej próbie zagrożenia jest równie niebezpieczny, ale są większe szanse obrony przed nim i tu widzę szansę obrony. Jednak, jeśli zdarzy się atak nożownika to w przypadku, kiedy zaatakowaną osobą jest ktoś, kto ma duże doświadczenie w systemach obrony i nie ma szansy, czy możliwości na ucieczkę to też lepiej coś robić niż stać jak cielę i czekać na śmierć. Jeśli jest taka możliwość oczywiście (jeśli się zdąży cokolwiek zrobić, jeśli będzie nam to dane).
SZANSA. Jeszcze raz to napisałem dla Ciebie Combat. Nie wiem jak mam Ci to wyklarować, żebyś zrozumiał o co mi chodzi...
Człowieku, podchodząc w ten sposób jak Ty, to bardzo szybko nabawisz się fobii na punkcie noża. Chrzanię jednak to, że Ty się tej fobii nabawisz...
Znacznie cenniejsze jest dla mnie to, żeby wśród czytelników vortalu nie budzić fobii, a Ty to starasz się zrobić pisząc takie rzeczy jak piszesz.
Należy uświadamiać ludziom, że człowiek, który ciężko pracuje na treningach przez 4 - 5 lat ma już małe SZANSE wybronić się z opresji kiedy podejdzie do niego cwaniak z nożem, a nie rozsiewać strach i fobię. Przy czym trzeba też cały czas mówić o zagrożeniu i ryzyku jakie się wtedy ponosi, o tym, że jest to bardzo niebezpieczne bo po nieudanej próbie szantażu najprawdopodobniej nastąpi atak, jeśli do tego się dopuści.
Znowu nie chcę mówić, ani przekonywać do tego, że obrona przed nożem jest prosta, łatwa i przyjemna, bo to nieprawda. Zagrożenie życia jest duże nawet przy zwykłym wymuszeniu rozbójniczym z użyciem noża. Nie wspominając już o tym co może się stać jak opór będzie stawiała osoba nic nie ćwicząca.
Chciałbym, żebyś spróbował przynajmniej zrozumieć to co mówię... Combat człowieku spróbuj wyjść trochę poza tą skrajność w którą wszedłeś i bronisz się przed jakimikolwiek innymi opcjami.
Podam Ci (może się zdziwisz) dwa przykłady kiedy nic nie mogłem zrobić przed nożem...
Raz to było przed gnojkiem 5-cio letnim, który w furii wymachiwał nożem kuchennym tak jakby chciał wyciąć wszystkich ludzi na ziemi. Ja wtedy miałem ok. 18 lat. Po prostu dzieciak wpadł w szał, złapał nóż i trzeba było wiać. Żeby było śmieszniej to on wtedy miał w drugim ręku jeszcze widelec
, ale wtedy wcale nie było nikomu z obecnych do śmiechu. Mało tego. Jak machnął (rzucił) tym nożem to, gdyby kumpel się nie uchylił to dostał by idealnie w głowę, bo nóż wbił się w drzewo za nim. Jak na komedii dosłownie, z tym, że wtedy nikomu nie było do śmiechu.
Innym razem musiałem iść z pewnym znajomym do pewnego gościa - wielokrotnego recydywisty. Wszystko było w porządku, rozmowa jak najbardziej układała się dobrze. Do momentu kiedy gościu dostał fazy i złapał za nóż... Ja wtedy siedziałem w głębokim fotelu. Zero szans na jakikolwiek ruch, omal się wtedy nie sfajdałem ze strachu, i gdyby nie znajomy, który wtedy krzyknął to byłoby po mnie. Tamten się jakoś dzięki Bogu ocknął. Mnie wtedy sparaliżował strach. Nic nie byłem w stanie zrobić, nawet nie miałem takiej możliwości. Dobrze też wiem, że gdyby chciał mnie wtedy zabić to by to zrobił.
Celowo nie podaję przykładów, kiedy broniłem się przed nożem, żeby nie robić reklamy jakiejkolwiek obronie, bo takiej nie ma. Nie chcę tym samym wbijać komuś do głowy, że jak zrobi tak, albo tak to się obroni.
Po to się ćwiczy obrony przed nożem (te książkowe i nie książkowe), żeby wyrabiać koordynację ruchów, uczyć się obron przed ręką wyposażoną w narzędzie w rodzaju noża, zwrócić uwagę na fakt, jak trudna jest to obrona, uświadomić to osobie ćwiczącej, że gdyby to był ostry nóż to byłaby pocięta. Obrony książkowe to teoria nie mająca związku z obroną na ulicy, ale połączenie ruchów wyćwiczonych na sali podczas treningu różnych obron, nie tylko przed nożem może uratować życie. Na tym polega jiu-jitsu, czy inne systemy obrony. Wtedy też można powiedzieć, że ćwiczy się obronę przed nożem. Tylko przy takim podejściu. Nie jest to bynajmniej jakiś przepis jak w książce kucharskiej bo jest to szczególnie niebezpieczna obrona. Fakt jednak jest taki, że w realnej sytuacji już sama gotowość odparcia ataku robi chwilowy zamęt w głowie agresora i już samo to można wykorzystać, bez względu na jego reakcję, która może być różna.
Jeśli ktoś Cię chce zabić to jeśli cię nie uratuje żadna siła wyższa to z pewnością Cię taka osoba zabije. Przede wszystkim to raczej nie będzie tego robiła osobiście, a kogoś wynajmie... Dalej muszę tłumaczyć?
Ciężko się z Tobą rozmawia Combat, bo wpadasz w skrajność.
Atak nożem pokazywany przez ludzi na treningach i pokazach to długi łuk uderzany z góry
Na szczęście nie każdy tak podchodzi do obron przed nożem, ja jak coś takiego widzę to uke opieprzam jak mogę. Nie tylko przed nożem, ale i przed kijem, pałką też.
Poprzez takie podejście do treningu samemu sobie robi się krzywdę.
Kilka lat temu miałem taki przypadek z kolegą, który był mniej zaawansowany, ale chciał z taką samą dynamiką wykonywać techniki...
Pomimo, iż też był już w jakimś stopniu zaawansowany (ćwiczył już kilka lat) to zdarzyło się, że przy obronie przed nożem z góry blok mu nie wytrzymał... Drewnianą, niezaostrzoną atrapą dostał cios w czoło i stróżka krwi spłynęła mu po czole...
wg niego to był mocny i dobry blok...
Co z tego... Technika niedopracowana, źle się ruszał, a koordynacja ruchów przy dynamicznym ataku musi być bardzo dobra. To była jedna ze standardowych obron, a jak się okazało to i tak wyćwiczenie jej było zbyt małe pomimo kilkuletniego doświadczenia...
Sytuacja taka nie miałaby racji bytu w ulicznej walce, bo atakowane byłyby inne części ciała. Chodzi mi tylko o różnicę w wyćwiczeniu różnych ruchów na raz. O to, że żeby się bronić w realnej sytuacji przed prawdziwym atakiem to trzeba być w dobrej formie fizycznej i psychicznej (wbrew pozorom i bez urazy jest to bardzo ważne) mieć bardzo dobrą koordynację ruchową, opanowane ruchy z różnych obron i nie polegać na tym, że przeciwnik zaatakuje w standardowy, książkowy sposób... To jest to minimum. Reszta to szczęście, ale jest szansa uratować życie.