Napisano Ponad rok temu
Re: kilka moich noży
Przepraszam, że dopiero teraz odpowiadam na pytania. Korzystam z kawiarnii i niezbyt często mam możliwość odpowiadania na odebrane wiadomości.
Głownie: w początkowym okresie stosowałem stal VELDOX 600 - nie jest to stal o najwyższych parametrach, ale miałem jejdość dużo (z odpadów). Materiału zagospodarowałem na 14 głowni, które sukcesywnie obrabiałem. Korzystałem przy tym z warszatu mojego brata, w którym są wszystkie potrzebne narzędzia. Z hartowaniem gotowych głowni nie miałem nijakiego problemu - w zakładzie był piec elektyczny (hartowniczy). Był także twardościomierz - więc po kilku próbach udało się zahartować głownie do 48-50 HRC. Problem zaczął się nieco póżniej - gdy zwolniłem się z roboty. Zacząłem eksperymentować z piecem CO, używając koksu, węgla drzewnego. Chrzanów to takie dziwne miasteczko w którym nie da się w detalu kupić stali na głownie, gumy w zakładzie szewskim, ani 10 kg koksu. Aby utrzymać temperaturę w palenisku otwieram dolne drzwiczki - służące do wyciągania popiołu i przykładam włączony wiatrak (taką Farelkę do ogrzewania) - tak aby utzrmać stałą temperaturę na rusztach wodnych 75-80 st.C. To taka prowizorka pieca kowalskiego, ale... na razie musi mi wystarczyć.Wycinanie, polerowanie i ostrzenie głowni wykonuję ręcznie. Do oksydowania używam oksydy na zimno Ballistol - jest dość droga 50 zł, ale wystarcza na 8-10 głowni.Efektem ubocznym jest to, że zaraz po oksydowaniu powierzchnia pokrywa się cieńką warstwą tlenków - jedynym sposobem jest natychmiastowe wtarcie wazeliny w płynie.
Rękojeści.
Pierwsze - fakt wyglądały dość oryginalnie (czyt. ordynarnie) jak ściągnięte z pilnika. Robione były z gumy o grubości 16mm (każda z połówek)... sporo do obróbki. Później kupiłem bardziej odpowiednią 8mm, ale zbrojoną!!! Jak nie urok to sraczka. Zgrubnie wycięte (zarysy kształtu) połówki rękojeści kleję szarym!!! poxipolem , ściakam przez deseczki ściskami stolarskimi tak aby klej wypynął równomiernie dookoła rękojeści, a po wyschnięciuobrabiam.To brudna praca, którą stanowczo odradzam wykonywać w mieszkaniu. Wypływki zastygłego kleju szlifuję kątóweczką, a później wycinam nożykiem do tapet zgrubnie wszyskie łuki rękojeści. Potem znów szlifiera i ręczne wykończenie papierem ściernym (od 40 do 320). Nitki, które pozostają w gumie wypalam palnikiem z kuchni gazowej, lub na propan-butan.
Pochwy.
Najpierw zdobyłem biały gruby nylon(tak na oko 700), który domowymi sposobami zafarbowałem na czarno. Potem kupowałem ocieplacze na akumulatory - część wytwórców robi je z Nylonu 300. Teraz (dzięki FREDI!) zdobyłem zdobyłem duuużo Codury 450 (polski odpowiednik ale bardzo przywoity!) Pierwsze pochweki wzmacniałem nitami na zewnątrz, efekt mierny i dość brzydki. Teraz moje pochwy są dwuczęściowe: wewnętrzna jest nitowana (nitami tarczy sprzęgła F126P), a zewnętrzna szyta. Zaletą tego systemu jest wytrzymałość pochwy na ew. rozcięcie ostrzem i estetyka.Szyję ręcznie i na razie nic nie wskazuje aby miało się to zmienić.
Mój nóż wzorowany na ATAKU wykonałem z wykutego ze stali LH15 płaskownika - hartowanie głowni także miałem zapewnione, ale i to źródełko wyschło.
Karbowana rękojeść w szytlecie to przyklejona na poxilinę siatka do zabezpieczaniastyropiany stosowana przy ociepleniach budynków. Ładnie wygląda, ale kosztuje sporo pracy (cierpliwej pracy!) Pozdrawiam wszystkich - SIWY