Re: Stare psy i młode smerfy...
Tylko narzekacie na policjantów. Ja trfaiłem na dwóch młodych. Może opisze całą sytuację. Jadę do Tarnowa pochować ś. p. Babcię
(wieźliśmy urnę w samochodzie), jedziemy akurat przez Bytom, ciemno, tata jedzie pierwszy, bo ja tych okolic w ogóle nie znam. No i tak się złożyło, że ojciec miał już pomarańczowe, to ja musiałem przygazować, żeby go nie zgubić, i żeby nie skłamać to powiem - przejechałem na czeronym - ze 2-3 sekundy się świeciło. No cóż, jadę dalej, aż tu nagle prewencja (polnez) wyprzedza mnie i widzę tylko lizak przez okno pasażera. Zacząłem rzucać kurwami i chujami na lewo i prawo, matak zadzwoniła do ojca, żeby sie zatrzymał, bo nas policja zatrzymała. Zjechałem za radiowozem w boczną uliczkę. Z samochodu wysiada policjant (czarne bojówki, buty, kamizelka taktyczna - miałem pecha - jechali za mną - prewencja - a nie czajili się, jak to ma w zwyczaju drogówka
). Młody (ogolony
, krótkie włosy) - standard - poproszę o prawki, dowód - i takie tam - każdy zna.
- Panie Marku wie pan za co pana zatrzymuję.
- Wiem - za przejazd na czerwonym świetle.
- Rozumiem, że pan za kimś jedzie [(bystrzak 8) - pewnie usłyszał, jak mama gadała z ojcem)].
- Tak, i nie chciałm to się zgubić dlatego przejechałem...
- Panie Marku (cholera, jacy oni kulturalni - b. pozytywne wrażenie) - na tym skrzyzowaniu jest kilka wypadków rocznie. (domyślam się, że dość poważnych, bo to 3-pasmowa droga była - dużą prędkość można rozwinąć)
- ...
- Kodeks wykroczeń przewiduej za to wykroczenie od 200-500 zł.
- Ojej, aż tyle...
Widzi pan, ja jeżdzę od 2 lat i jeszcze nigdy nie byłem zatrzymywane - może troszkę mniej.
- Nietstety obowiązuje mnie kodeks. Punktów karnych pan żadnych nie ma?
- Nie. Pierwszy raz mnie Policja zatrzymuje.
- Ukarzę pana najniżsszym możliwym mandatem w wysokości 200 zł.
- (cholera, skąd ja tyle wezmę)
- [W tym momencie wychodiz mój dziadek - miły, starszy, grzeczny pan, wtedy byl trochę zachrytpniete :) ] - widzi pan, mamy taką ciężką sytuację bo my jedziemy na pogrzeb mojej żony, on jechał za innym samochodem, żeby się nie zgubić [w tym momencie zacząłem się zastanawiać, co to ma wspólnego pogrzeg z przejechaniem na czerwonym świetle, ale o tym potem]
- Wiem, ale jednak mandat musi być. Kto bedzie płacił.
- (dziadek) - ja oczywiście zapłacę, przecierz to mój wnuczek - poklepał mnie po ramieniu i zaśmiał się
- (do mnie) dobrze proszę ze mną do radiowozu. Siedzi w poldżerze, ja kucam przy drzwich: wpiszę panu jakieś inne wykroczenie, żeby pan mógł zapłacić 100 zł a nie 200 - zgadza się pan?
- (ja uradowany) - jasne, bardzo dziękuję
- [przez chwilę przestał wypisywac mandat i zamyślił się] - wie pan co - żal mi tego starszego człowieka - [oddał dokumenty (BEZ MANDATU :) :!: )] - niech pan jedzie ostroznie.
I to by było na tyle. Wwcale nie chciał okazać swej wyższości nade mną, cy coś w tym stylu, pełna kultura. Brawa dla pana władzy z Bytomia :peace: :wink: